Jonas Davidsson: Jesteśmy głodni zwycięstw

Do ostatniego wyścigu ważyły się losy spotkania Włókniarza Częstochowa z Polonią Bydgoszcz. W piętnastej gonitwie najpierw na tor upadł Peter Karlsson, a w powtórce nerwów na wodzy nie był w stanie utrzymać Andreas Jonsson, który wjechał w taśmę i tym samym z jedno punktowej wygranej mogli cieszyć się gospodarze. Swoje "trzy grosze" do zwycięstwa "Lwów" dołożył Jonas Davidsson, który zapisał na swoim koncie dziewięć punktów.

Szwed w przekroju całego spotkania nie ustrzegł się błędów i na początku spotkania przeplatał dobre biegi ze słabymi. Trener, Jan Krzystyniak postawił jednak na niego w wyścigu piętnastym. - Było to bardzo dobre spotkanie dla nas. Bardzo długo goniliśmy rywali. Czasem Bydgoszcz prowadziła, a czasem nasz zespół. Na pewno było ciężko. Ostatni bieg był nieprawdopodobny. Najpierw Peter upadł, potem Andreas dotknął taśmy. Zachowałem spokój i dbałem o to, aby nie spowodować upadku Walaska, a także, aby nic złego nie stało się z motocyklem. Było dobrze. Wszyscy dołożyli swoje punkty, co okazało się z korzyścią dla naszego zespołu - mówi Szwed.

Davidsson jeszcze w zeszłym sezonie bronił barw bydgoskiej Polonii, jednak jego wyniki pozostawiały wiele do życzenia i po sezonie z własnej inicjatywy opuścił klub znad Brdy i przeniósł się do Częstochowy. Już w pierwszym spotkaniu w nowym zespole przyszło mu zmierzyć się z byłymi kolegami. Davidsson mecz zakończył z dorobkiem dziewięciu punktów i jak sam twierdzi, zalicza swój występ do udanych. - Porównując moje zeszłoroczne wyniki, to naprawdę mój występ był niezły. Jestem z niego zadowolony - dodaje Davidsson.

Emocję sięgnęły zenitu przed ostatnim wyścigiem, gdy częstochowianie prowadzili dwoma punktami i losy pojedynku były sprawą otwartą. Szwedowi nie odczuwał jednak żadnej presji. - Przed biegiem chcieliśmy bardzo z "Pikejem" pojechać na 3:3 i myślę, że mieliśmy na to szansę. W pierwszym podejściu nie wyglądało to najlepiej, bo Walasek z Jonssonem uciekli na 5:1. Doszło jednak do powtórki, w której dopisało nam trochę szczęścia, ponieważ Andreas dotknął taśmy. Taki jest żużel - podkreśla.

Davidsson jest nową twarzą w częstochowskim zespole. 25-latek już od kilku sezonów przymierzany był do startów we Włókniarzu, jednak dopiero w tym sezonie może przywdziać plastron z "Lwem". - Jest dobrze. Tor był trochę wyboisty i wielu zawodnikom stwarzał problemy. Jeśli dysponowałeś dobrym polem startowym, to zdobywałeś punkty. Ja akurat na to nie mogłem narzekać, więc było dobrze. Czuję się tutaj dobrze - zapewnia Davidsson.

Przed sezonem nie brakowało głosów skazujących częstochowski zespół na rychły spadek z Ekstraligi. Kadrowo "Lwy" rzeczywiście nie wyglądają najmocniej, ale jak pokazał niedzielny pojedynek podopieczni Jana Krzystyniaka nie zamierzają tanio sprzedawać skóry i nie należy przedwcześnie skreślać ekipy spod Jasnej Góry. - Na "papierze" zespół kadrowo nie wygląda najlepiej, ale wielu zawodników w tym, ja jest głodnych zwycięstw i zdobywania punktów. Myślę, że zwłaszcza na swoim torze stać nas na wiele i możemy wykonać tutaj dobrą robotę - kończy Jonas Davidsson.

Komentarze (0)