Marek Cieślak po inauguracji we Wrocławiu: Stać nas będzie nawet na wyjazdowe zwycięstwa

Po kilku latach marazmu nikogo we Wrocławiu nie usatysfakcjonuje utrzymanie ligowego bytu. Nie po to ściągano Kennetha Bjerre, nie po to przebudowywano tor. Czy po pierwszym domowym spotkaniu kibice mogą być o to spokojni? Chyba jeszcze nie, ale pierwsze podmuchy lepszych wiatrów wrocławskiego speedwaya dało się odczuć. A to dopiero początek - zapewnia ten, który swoim nazwiskiem firmuje cały team.

- Jeżeli się rozjeżdżą ci wszyscy moi zawodnicy, to będzie dobrze - przekonywał nas wrocławski szkoleniowiec. - Będzie, bo już teraz widzę, że nie jest źle. Taki Madsen - bałem się co to z niego będzie, a okazuje się, że pojechał. Tak samo "Świder", bo przecież zapunktował, a wywalili go na pierwszej pozycji. Maciej jako junior jedzie rewelacyjnie. Kenneth - widać, że będzie jechał. Owszem, miał te wpadki, ale waleczność też była. Nasz młody Szwed również jedzie dobrze. Także ja myślę sobie, że poukłada się to wszystko i będzie nieźle - z optymizmem patrzy na przyszłość tej ekipy Marek Cieślak.

A co to znaczy "nieźle" przy tegorocznym składzie Betardu, a zarazem mając już pewne dane po dwóch pierwszych meczach? - Będziemy walczyli, żeby wejść w tą "szóstkę", a później...a później zobaczymy. Zresztą, ja uważam, że stać nas będzie nawet na to, żeby wygrywać na wyjazdach. Jeżeli wszyscy zaczną jechać na swoim normalnym poziomie. Taki remis na początek, ja myślę, że tylko może w tym pomóc. Gorzów, co tu dużo mówić, to jest jednak drużyna. Pamiętamy jak było w zeszłym roku, a teraz są przecież jeszcze mocniejsi - przypomniał opiekun Betardu.

Egzamin, jakim bez wątpienia był mecz z Caelum Stalą, bez dwóch zdań zdali z wynikiem bardzo dobrym Leon Madsen oraz najmłodszy Dennis Andersson. O Macieju Janowskim rozpisywać się nie trzeba. On w niedzielę pokonał samego Nickiego Pedersena, a we wtorek w Szwecji potwierdził, że forma jest, niezależnie od toru. Sporo chaosu było jeszcze w jeździe Daniela Jeleniewskiego, czego zresztą, ambitnie podchodząc do sprawy, sam zawodnik po spotkaniu nie ukrywał. - Co ja będę opowiadał o torze, skoro zupełnie pogubiłem się w tym meczu, a ten upadek już całkiem mnie wybił z rytmu. Czułem potem jego skutki, ale nie chcę się tym tłumaczyć - mówił jeszcze na gorąco sam żużlowiec. On także ucierpiał w feralnym X wyścigu. Na szczęście nie aż tak poważnie, jak nadal przebywający w szpitalu Piotr Świderski. Fatalnie byłoby dla Betardu, gdyby lublinianin nie doszedł do pełni sił na weekendowe boje.

Być może ten remis wrocławianie docenią bardziej za jakiś czas, niż w chwili obecnej. Owszem, zanosiło się na zwycięstwo, ale... - Ale też trudno wygrać mecz jak Jason robi mi siedem punktów. Kim ja go mam zastąpić? - pytał nieco retorycznie Marek Cieślak. Teraz szykuje się problem pod tytułem: kim zastąpić Piotra Świderskiego? Szczęście w nieszczęściu, że regulamin dopuszcza w tym przypadku zastosowanie zastępstwa zawodnika. Pytanie tylko jakiego Jasona Crumpa ujrzą wrocławscy kibice w kolejnym spotkaniu?

Komentarze (0)