Pełniący obowiązki prezesa ŻKS-u Holdikomu Ostrovia, Artur Bieliński podkreślał, że chce mieć ambitny, waleczny zespół, który będzie wygrywał przede wszystkim na własnym torze. Założenia o zwycięstwie we wszystkim meczach w Ostrowie, jest niestety już nie do zrealizowania. "Twierdzę Ostrów" zdobyła bowiem Speedway Polonia Piła.
- Od początku mówiliśmy, że nasz zespół ma walczyć do ostatniego biegu. W meczu z Polonią Piła założenie to zostało zrealizowane. Walka była do samego końca. W sporcie jest jednak tak, że ktoś wygrywa, ktoś przegrywa. Drużynie z Piły udało się z Ostrowa wywieźć komplet punktów. Mecz ten jest doskonałym materiałem do analizy dla nas, a przede wszystkim dla trenera i zawodników. Jesteśmy nowym klubem, cały czas się uczymy. Musimy wyciągać wnioski zarówno ze zwycięstw jak i porażek. Będziemy przecież jeszcze nie raz wygrywać i nie raz przegrywać. Najważniejsze jednak, by z porażek wyciągać naukę - ocenił na gorąco po meczu szef ostrowskiego klubu.
W zespole Holdikomu Ostrovii zawiódł Adam Kajoch, który w czterech startach nie zdobył ani jednego punktu. Artur Bieliński nie chciał jednak nikogo indywidualnie obarczać za porażkę drużyny.
- Nie chciałbym używać sformułowań, które będą powodowały, że jeden czy drugi zawodnik będzie czuł się jeszcze gorzej po tym przegranym meczu. Żużel to zawody drużynowe. W zespole mamy siedmiu zawodników. Zabrakło nam trzech punktów do zwycięstwa. Można by spróbować znaleźć te punkty, które potraciliśmy na dystansie w meczu z Piłą. Na pewno jednak ta porażka nas nie załamie. Jest nam wszystkim przykro, ale jedziemy dalej walczyć w kolejnych meczach - dodał Bieliński.
Siłą ostrowskiej drużyny w dotychczasowych meczach byli liderzy drużyny, szczególnie Daniel Pytel i Mariusz Staszewski. Szef żużlowej Ostrovii wierzył - podobnie jak ponad 4 tysiące kibiców na trybunach - że w ostatnim wyścigu właśnie ta para rozstrzygnie losy meczu ze Speedway Polonią Piła na swoją korzyść.
- Jak każdy, kto dopingował ostrowską drużynę, wierzyłem, że para ta wygra ostatni wyścig i pomimo zaciętego i dramatycznego meczu, dwa punkty zostaną w Ostrowie. Niestety, losy ostatniego wyścigu rozstrzygnęły się już praktycznie na starcie. Trudno, tak jak wspomniałem, trzeba wyciągnąć z tego meczu wnioski, ale nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem. Przed nami mecz wyjazdowy. Zobaczymy jak zaprezentujemy się w Lublinie. Wspólnie z trenerem usiądziemy na spokojnie i zastanowimy się, w którym kierunku pójść - kontynuował Bieliński.
ŻKS Ostrovia wkrótce będzie także organizatorem dwóch imprez międzynarodowych. 3 czerwca w Ostrowie odbędzie Puchar MACEC, a miesiąc później znacznie bardziej prestiżowy półfinał Grand Prix Challenge. Jak tym wyzwaniom sprosta nowy klub?
- Powoli rozpoczynamy już przygotowania do tych imprez. Puchar MACEC jest co prawda imprezą międzynarodową, ale średniej rangi, dlatego też główny nacisk kładziemy na znacznie bardziej prestiżowy półfinał Grand Prix Challenge. Myślę, że wszystkim tym, co robimy podczas imprez, tą całą otoczką organizacyjną potwierdzimy, że zasługujemy na goszczenie tak ważnych zawodów w Ostrowie. Zapewniam, że dołożymy wszelkim starań, by impreza wypadła perfekcyjnie - kończy Artur Bieliński.
Ostrowski klub na razie może poszczycić się najlepszą frekwencją w gronie drugoligowców. Także ostatni mecz pokazał, że w Ostrowie jest nadal duże zapotrzebowanie na żużel, a oprawa meczów oferowana przez nowy klub sprawia, że atmosfera na trybunach jest sympatyczna. Warto zaznaczyć, że kibice godnie przyjęli porażkę swojej drużyny, która walczyła i po zaciętym meczu, nieznacznie uległa rywalom. W poprzednich sezonach różnie to bywało z przyjmowaniem porażek na własnym torze w Ostrowie. Tym razem po meczu najwierniejsi kibice skandowali: Nic się nie stało, Ostrovia nic się nie stało.