W spotkaniu piątej kolejki Lotos Wybrzeże doznał dotkliwej porażki w stolicy Wielkopolski, a Paweł Hlib zdobył siedem punktów w pięciu startach. - Jakbym ze startów dojeżdżał pierwszy do łuku, to mój występ na pewno byłby lepszy - przyznał 24-letni zawodnik. - W niedzielę potrzebny był jednak mocny silnik, a ja zdecydowanie takiego nie mam, więc robiłem co mogłem na tym, czym dysponuję. Dodatkowo podczas zawodów siadł mi jeden silnik i zostałem z jednym - ujawnił.
Hlib wielu punktów na torze w Poznaniu nie zdobył, ale woli walki nikt nie mógł mu odmówić. - Walczyłem, bo zawsze walczę! Nie znoszę jeździć z tyłu, pewnie jak każdy, ale w moim przypadku piana robi mi się na ustach i muszę atakować - powiedział z uśmiechem. - Niestety za ambicję nie dają punktów - dodał.
Żużlowiec Wybrzeża przyznał, że jego największym problemem jest sprzęt. - Jeżdżę na takim, który powinien być już w remoncie. Ale mam tylko dwa silniki na sezon, troszeczkę za mało. Niestety nie mam finansów, nie mam sponsorów - przyznał. - To odbija się na wynikach, bo ma również wpływ na głowę - to ciąży, nie mogę skupić się na tym, na czym powinienem. Hlib pozostaje jednak optymistą: - Miałem dwa sezony w których mało jeździłem. Teraz powoli się odbudowuję, małymi kroczkami, ale mam nadzieję, że w końcu skutecznie. Chcę na torze udowodnić, że jestem coś warty. W Gdańsku na pewno są sponsorzy, muszę tylko pokazać, że warto we mnie inwestować.
Mecz w stolicy Wielkopolski to dla wychowanka Stali swego rodzaju powrót - w ubiegłym roku był on w składzie PSŻ Poznań, jednak nie wystąpił w żadnym spotkaniu i w połowie sezonu został wypożyczony do RKM Rybnik. - Chciałem pokazać się poznańskim kibicom, bo w zeszłym sezonie nie miałem szansy zdobywać dla nich punktów. Może ktoś z nich by pomyślał "szkoda, że go z nami nie ma", ale takim występem chyba nie pokazałem, że jest czego żałować. Może jedynie pochwaliłem się ambicją - zakończył żużlowiec.
Paweł Hlib na torze w Poznaniu