Rzeszowianie do Opola jechali z zamiarem wywalczenia awansu do finału tych rozgrywek i plan wykonali z nawiązką. Podopieczni Dariusza Śledzia uzbierali na swoim koncie dwadzieścia pięć punktów i o jedno oczko w końcowym rozrachunku wyprzedzili Start Gniezno. - Chcieliśmy awansować i udało się to, choć rywale byli bardzo wymagający. Dobrze czuliśmy się jednak na tym torze z Maćkiem (Kuciapą dop.red), a ja szczególnie. Z reguły wygrywałem start, jednak dwa, czy trzy razy musiałem nadrabiać straty na dystansie, co udawało się. Jestem zadowolony - mówił po zawodach.
Aura w Opolu zresztą, jak w większości kraju w ostatnich dniach nie rozpieszczała i długo rozegranie zawodów wisiało na włosku. Włodarze opolskiego klubu stanęli jednak na wysokości zadania, a tor przygotowany przez gospodarzy chwalił Okoniewski. - Myślę, że tor był bardzo dobrze przygotowany, jak na tą pogodę. Wiadomo, że cały czas były opady deszczu, a na koniec zrobiło się nawet twardo i ślisko, więc jak widać gospodarze przygotowali tor bardzo dobrze - dodaje Okoniewski.
Dzięki zwycięstwu w Opolu rzeszowianie zagwarantowali sobie udział w finale, który zaplanowano na 3 czerwca w Toruniu. Do grodu Kopernika zawodnicy z Podkarpacia jadą walczyć o jak najlepszą pozycję i nie stawiają przed sobą konkretnych celów. - Zobaczymy, jak będzie w finale. Na pewno będziemy chcieli pokazać się z jak najlepszej strony. Wiadomo, że pojedzie tam sama czołówka. Szkoda, że zabraknie Zielonej Góry, która tutaj odpadła, a niewiele punktów im zabrakło. Jest to na pewno bardzo dobra drużyna i też powinna tam być, aczkolwiek ktoś musiał odpaść. Ja się cieszę, że akurat moja drużyna awansowała - dodaje Okoniewski.
Od kilku dni południowa część naszego kraju zmaga się z falą powodziową, która sieje ogromne spustoszenie. Skala tragedii jest przeogromna, a pod wodą znalazło się też wiele miejscowości województwa opolskiego. - Powiem szczerze, że zastanawiałem się, czy dojedziemy w ogóle na te zawody, bo w telewizji wszystko to okropnie wygląda i żal tylko tych ludzi, bo to wszystko spowodowało dla nich wielkie straty. Na pewno bardzo cierpią i bardzo ich szkoda. Z dotarciem tutaj na czas nie było jednak problemów - zaznacza 30-letni zawodnik.
Wielu kibiców zastanawiało się nad sensem rozegrania czwartkowych zawodów w obliczu wielkiej tragedii, jaka spotkała tysiące Polaków. Regulamin jest jednak nieubłagany, a rozegranie zawodów determinował również fakt, że wiele spotkań i turniejów zostało już wcześniej odwołanych. - Nic na to nie poradzimy. Jest wyznaczony termin. Tyle tych zawodów jest poprzekładanych, że nie ma już zapasowych terminów, wobec czego stawiliśmy się i odjechaliśmy zawody - kończy Rafał Okoniewski.