Skupiam się wyłącznie na lidze polskiej - rozmowa z Pawłem Hlibem, żużlowcem Wybrzeża

Zdjęcie okładkowe artykułu:  /
/
zdjęcie autora artykułu

Przed zawodnikami Lotosu Wybrzeże Gdańsk ważna potyczka z Lokomotivem Daugavpils. Zawodnik czerwono-biało-niebieskich, Paweł Hlib twierdzi, że Łotysze są nieobliczalni, jednak własny stadion powinien być dla gdańszczan atutem.

Michał Gałęzewski: Jak się czujesz przed meczem z Lokomotivem Daugavpils? Było widać, że w poprzednich spotkaniach jak to mówił kiedyś Adam Fajfer tobie "nie ciągło"...

Paweł Hlib: To prawda, coś tam "nie ciągło", ale to już jest za nami. Przed nami nowe wyzwanie. Przyjeżdżają bardzo nieobliczalni Łotysze. Mecz będzie ciekawy. Z naszej strony będziemy walczyć i co oczywiste będziemy chcieli wygrać ten mecz. Jedziemy u siebie, mamy własnych kibiców, doping, motywację. Jeżeli chodzi o mnie, to odebrałem wreszcie sprzęt od mechanika i mam nadzieję, że będzie ok. Drugi motocykl jest niestety w naprawie. Po meczu będę mógł powiedzieć więcej.

Trapią was kontuzje. Do Karola Ząbika dołączył Mateusz Lampkowski. Nie wpływa to chyba najlepiej na zespół...

- Na pewno w jakimś stopniu wpływa. Powiem jednak o sobie - tyle kontuzji i urazów już w życiu miałem, że nie patrzę na to. Dla mnie jest to wkalkulowane w to, co robimy. Nieraz chodzi się o kulach i patrzy jak koledzy jeżdżą, a później się jeździ i patrzy jak inni chodzą o kulach. Tak to niestety jest, ale taki jest żużel i my to kochamy.

Jakich zawodników Lokomotivu najbardziej się obawiasz? Łagutów? Bogdanovsa?

- Ja się nigdy nikogo nie obawiam. Dla mnie każdy zawodnik jest tylko człowiekiem, którego można pokonać. Czy to Jason Crump, czy ktoś inny. Jak staje się pod startem, to trzeba wygrywać.

Tydzień temu było spore zamieszanie. Matej Kus został w Gorican i ostatecznie nie pojechaliście do Grudziądza...

- Ja tylko czekałem na to, czy odbędzie się mecz w Gorican. Jak zobaczyłem, że się nie odbędzie, to wiedziałem że nie pojedziemy w Grudziądzu. Żużel to specyficzny sport, różne rzeczy się dzieją. Nieraz nielogiczne, ale tak to już jest.

Szkoda tylko, że wiele spotkań ligowych będzie rozgrywanych w środku tygodnia...

- Jest to przede wszystkim dyskomfort dla kibiców. My jeździmy w różnych ligach w tygodniu i dla nas nie ma różnicy. To jest po prostu praca, którą wykonujemy i przy tym się dobrze bawimy. W weekendy byłoby z pewnością więcej ludzi.

Dlaczego w czwartek nie wystąpiłeś w półfinale MPPK?

- Niestety nie posiadam tylu silników, aby jeździć w różnych imprezach. Skupiam się wyłącznie na lidze polskiej i mam motocykle, na których jeżdżę w lidze. W Szwecji używam strasznie starych silników, które nadają się do remontów. Dwa silniki jakie mam na ligę w Polsce zostają praktycznie tylko na mecze Wybrzeża. Jeden jest aktualnie u mechanika, drugi niedawno odebrałem i próbowałem na piątkowym treningu. Muszę liczyć ilość biegów i głupio mi mówić, ale muszę jeździć jak najmniej na treningach i na różnych imprezach, bo dla mnie ważna jest liga i silniki muszą być w stu procentach pewne. Wszystko spowodowane jest brakiem finansów. Gdybym miał więcej gotówki na sprzęt, to mógłbym sobie pozwolić na więcej imprez.

W Indywidualnych Mistrzostwach Polski chciałbyś mimo wszystko jakoś zaistnieć?

- W czwartek jadę w ćwierćfinale. Zobaczymy jak będzie.

W tych zawodach będziesz startował na optymalnym sprzęcie?

- W tych akurat tak. Chciałbym awansować do finału Indywidualnych Mistrzostw Polski.

Źródło artykułu:
Komentarze (0)