W sobotę w Pradze "Herbie" zainkasował tylko 7 punktów, przez co uplasował się na Stadionie Marketa na dopiero 12. lokacie. - To był naprawdę ciężki wieczór. Jestem trochę wkurzony, ale będę walczył, żeby w kolejnych zawodach było już lepiej. Nie wiem, co dokładnie przyczyniło się do mojego słabego występu, ale sądzę, że główną rolę odegrała niemożność znalezienia odpowiednich ustawień sprzętu. Tor był twardy, a ja preferuję bardziej przyczepną nawierzchnię - powiedział Hancock.
W chwili obecnej Amerykanin z 25 oczkami na koncie zajmuje 9. pozycję w klasyfikacji przejściowej IMŚ. Do prowadzącego Duńczyka Kennetha Bjerre Greg traci już 17 punktów. - Tor zawsze dla wszystkich jest taki sam, ale jeśli coś ci nie pasuje w motocyklu, to zaczynasz dwoić się i troić, żeby znaleźć perfekcyjny set-up. Czasem wydaje ci się, że już się udało, kiedy ktoś nagle wyskakuje z jeszcze szybszą maszyną od twojej, a ty musisz wtedy zacząć szukać dalej. Po katastrofalnym występie w Lesznie potrafiłem zabłysnąć w Goeteborgu, a teraz znowu klapa. To zupełnie nie w moim stylu, ale wierzę, że mogę jeszcze odbić się od dna - dodał reprezentant Stanów Zjednoczonych.
Kolejny turniej Grand Prix 2010 odbędzie się 5 czerwca w Kopenhadze, gdzie Greg Hancock aż cztery razy stał na podium (2003, 2004 - 3. miejsce, 2005, 2009 - 2. miejsce).