Łukasz Czechowski: Dzisiejsze zawody to przede wszystkim dobra zabawa czy liczył się również wynik?
Adrian Miedziński: Świetna zabawa, ale też i trening dużo lepszy niż kolejna jazda na swoim torze. Turniej był wyśmienicie zorganizowany i jeżeli Adam będzie robił 20-lecie startów i mnie zaprosi, to na pewno przyjadę.
Kiedy po raz pierwszy spotkaliście się z Adamem Skórnickim?
- To już było kilka lat temu, gdy Adam był doświadczonym zawodnikiem, a ja dopiero zaczynałem karierę. Jest to bardzo dobry zawodnik, a do tego niebanalny człowiek, wyluzowany na torze i poza nim.
Rafał Dobrucki powiedział, że takie zawody to świetna odskocznia od stresujących imprez ligowych. Zgadzasz się z nim?
- Zdecydowanie tak. Można się nieźle pobawić, a dodatkowo sprawdzić umiejętności i sprzęt w konfrontacji z lepszymi żużlowcami. Dla mnie była to odskocznia od piątkowego meczu z Unią Leszno.
Wróćmy do tego spotkania. Wierzyliście, że można wygrać na torze mistrza Polski?
- Oczywiście, że tak. Przed żadnym meczem nie zakładamy porażki i jedziemy po zwycięstwo. Szkoda, że deszcz wypaczył trochę to widowisko, ale najważniejsze, że dwa punkty pojechały z nami do Torunia.
Ze swojego występu jesteś zadowolony (5 pkt. w 4 startach – dop. Ł.Cz.)?
-Nie do końca było tak, jakbym sobie tego życzył. Pogubiłem się trochę z przełożeniami, a do tego doszło to wykluczenie. Każdy, kto widział to zdarzenie, może sobie sam wyrobić zdanie na ten temat. Nie ma nawet sensu tego komentować. Mogło być lepiej, ale najważniejsze jest to, że moje punkty pomogły drużynie wygrać ten mecz.
Kibice już teraz widzą was w mistrzowskiej koronie.
- Takie było nasze przedsezonowe założenie i na razie je realizujemy. Nie można jednak już spoczywać na laurach, bo nie minęła nawet połowa rozgrywek. Każdy z nas musi jechać na swoim poziomie, przywozić jak najmniej zer, a wtedy złoto będzie nasze.
Kroczycie od zwycięstwa do zwycięstwa. Wygraliście we Wrocławiu, Częstochowie i Lesznie. Kto może przerwać waszą passę?
- Teoretycznie możemy zakończyć rundę zasadniczą bez porażki, bo mecze z najsilniejszymi drużynami na wyjeździe mamy za sobą. Ale jest to tylko gdybanie. To jest sport i wszystko może się wydarzyć, więc nie lekceważymy żadnego rywala.
Pierwszy sezon w gronie seniorów masz za sobą, teraz przechodzi go Karol Ząbik i niestety nie wiedzie mu się najlepiej. Dlaczego?
- To nie jest pytanie do mnie. Nie wiem dokładnie jakie Karol zrobił ruchy przed sezonem, co zmienił, jakie rozwiązania wybrał, nie chcę więc się na ten temat wypowiadać.
Toruń zawsze słynął z dobrych juniorów. W tym sezonie jeździ Holder, a w ostatnim meczu także Księżak. Czy Unibax nie ma własnych, utalentowanych młodzieżowców?
- W tym roku chcemy zdobyć mistrzostwo Polski, a kluczem do tego jest także dobra para młodzieżowców i wygrane pierwsze biegi. Jest w klubie sporo młodych chłopaków, niektórzy niedawno zdali licencje. Przed nimi sezon zapoznawczy, sporo imprez młodzieżowych, doszła przecież Liga Juniorów. Holder ma ostatni rok juniora, więc w przyszłym sezonie któryś z nich będzie mógł wskoczyć na jego miejsce. Na pewno toruńscy juniorzy będą jeździć, w klubie kładzie się na to duży nacisk, mają dobry sprzęt i teraz wszystko zależy od ich pracy i determinacji.