Przez ostatnie dni 20-latek dochodził do zdrowia z nadzieją na start w niedzielnych zawodach. - Byłem rehabilitowany przez Jurę Karaczowa, który postawił na nogi między innymi pana Piotra Pawlickiego. Pomógł też kilku innym żużlowcom - mówi Marcel Kajzer.
Rawiczanin decyzję o występie przeciwko "Koziołkom" podjął w sobotnie popołudnie. - Myślałem, że będę gotowy na te zawody. W sobotę na treningu szło mi bardzo dobrze i nie miałem żadnych problemów. W meczu tor był zdecydowanie bardziej wymagający i przyczepny - mówi junior Holdikom Ostrovii.
Niedzielne zawody zakończył już jednak na swoim pierwszym starcie, notując w trzech podejściach do wyścigu numer 2 dwa upadki. - Najpierw na pierwszym łuku kolega z Lublina przedłużył prostą i zanotowałem upadek pod bandą. W powtórce byłem napędzony na wejściu w łuk. Za mocno wykontrowałem motocykl, spowalniając swoją jazdę. Kiedy wyprostowałem to Michael Hadek chyba uderzył mnie swoim tylnym kołem i tym sposobem przewróciłem się - opisuje oba zdarzenia 20-latek.
- Dobiły mnie te upadki. Gdybym nie upadł to może dałbym radę odjechać te zawody. Ból był jednak silniejszy - dodaje Kajzer.
Zawodnik ostrowskiego klubu po zawodach nie miał wesołej miny z powodu swojego występu. Cieszył się jednak, że jego koledzy z zespołu pokonali rywala. - Myślę, że gdybym był w pełni zdrowia to ten wynik byłby o wiele lepszy. Chciałem pojechać dla tej wspaniałej publiczności i dla zarządu ostrowskiego klubu. Codziennie ci ludzie dzwonili do mnie z pytaniem jak mogą mi pomóc i martwili się o moje zdrowie - kończy Marcel Kajzer.