Kolejarz w Pile podjął walkę, ale uległ gospodarzom. Najskuteczniejszym zawodnikiem był Benjamin Barker, który debiutował w zespole. - Anglik rzeczywiście nie zawiódł. Jego zdobycz mogła być wyższa, gdyby nie kłopoty sprzętowe. Przegrzały się dwa silniki. Na rezerwowym motocyklu Ricky Klinga nie spisywał się tak dobrze. Ben jednak dobrze wkomponował się w zespół i powinien być sporym wzmocnieniem - tłumaczy trener opolan, Andrzej Maroszek, który miał pretensje do pozostałych zawodników. - Poza Barkerem i młodzieżą wszyscy pojechali poniżej oczekiwań. Łącznie z Klingiem, mianowanym na lidera drużyny. Zdobył osiem oczek, ale stać go na więcej.
W spotkaniu doszło do kontrowersji. W wyścigu czwartym o drugą pozycję walczyli Ricky Kling i Cyprian Szymko. Na metę wpadli niemal równocześnie. Sędzia Jan Banasiak dwa punkty przyznał pilaninowi, choć wydawało się, że szybszy był Szwed. - Na moje oko Kling pokonał Cypriana - przyznał Piotr Szymko, szkoleniowiec gospodarzy. Podobnie sytuację oceniał Maroszek. - Nie oglądałem zawodów z idealnej perspektywy, ale uważam, że arbiter popełnił błąd. Zresztą po wyścigu nasz kierownik, Zbyszek Kuśnierski, udał się na wieżyczkę. Oglądał telewizyjne powtórki, które pokazały, że Kling wpadł na metę przed Szymko. Pan Banasiak uznał, iż jego oko jest nieomylne i nie obejrzał nagrania. A szkoda, bo zabrał nam dwa punkty. To zdarzenie nie zaważyło co prawda na wyniku, ale wprowadziło w nasze szeregi zdenerwowanie.
Trener Kolejarza nie zgadzał się również z wykluczeniem Marcina Piekarskiego w pierwszym biegu. - Marcin został zahaczony i nie zdołał utrzymać się na motocyklu. Wszystko rozgrywało się w pierwszym łuku, a w wyścigu brali udział młodzieżowcy. Sędzia powinien dopuścić do powtórki wszystkich zawodników.
Opolanie mieli zastrzeżenia do przygotowania toru. - Jan Banasiak nie kontrolował stanu nawierzchni. To miejscowi zawodnicy decydowali, gdzie ma jechać polewaczka. Tak nie powinno być. Ponadto arbiter nie przyznał 10-minutowej przerwy po dziesiątym wyścigu, co zgodnie z regulaminem powinien uczynić. Wiem, że mecz się przedłużał. Ale awarie polewaczki czy maszyny startowej nie były naszą winą. Było bardzo gorąco i pauza byłaby korzystna zarówno dla zawodników, jak i silników, które w tych warunkach szybko się przegrzewały. Sędzia na meczu jest bogiem i carem. Powinien panować nad wydarzeniami. Tymczasem jego decyzje były nieporozumieniem.
Maroszek w składzie dokonał zmiany - w miejsce awizowanego Michała Mitko desygnował Mariusza Frankowa. Franków spisał się przeciętnie, zdobywając dwa oczka w dwóch startach. - Miałem dylemat, na kogo z tej dwójki postawić. Zdecydowałem się na Mariusza, który jest wychowankiem Polonii, w Pile występował przez szereg lat. Myślałem, że na to spotkanie zmobilizuje się szczególnie i pokaże się kibicom z dobrej strony. Niestety stało się inaczej. Franków pojechał w dwóch biegach. Później stosowaliśmy rezerwy taktycznie i nie miał więcej okazji pojawić się na torze. Czy Mitko spisałby się lepiej? Trudno powiedzieć. Na wyjazdach nie daje gwarancji punktowych.
W sobotę w Opolu dojdzie do rewanżu. Szkoleniowiec Kolejarza nie przewiduje rewolucji w składzie. - Na pewno nie zrezygnujemy z Barkera, chyba że będzie miał zajęty termin. Pewnych zmian jednak dokonam. Trzeba szukać optymalnego zestawienia. W Pile nie wypadliśmy najgorzej. Walczyliśmy, lecz punktów za ambicję się nie przyznaje. W rewanżu nie będzie łatwo. Chcemy pojechać jak najlepiej i mam nadzieję, że nie tylko wygramy, ale i zdobędziemy bonusa.