Druga młodość Mikaela Maxa

Mikael Max przed rozpoczęciem rozgrywek I ligowych w sezonie 2010 zdecydował się przydłużyć kontrakt z Marmą Hadykówką Rzeszów. Dla włodarzy klubu znad Wisłoka przedłużenie umowy ze Szwedem okazało się strzałem w dziesiątkę. W tym roku "Cyber Mike" wystąpił w sześciu meczach Żurawi i ze średnią biegopunktową równą 2,517 jest niespodziewanym liderem Marmy Hadykówki Rzeszów.

Mikael Max swoją przygodę z drużyną z Rzeszowa rozpoczął w sezonie 2005. Jeździec ze Skandynawii był wówczas jedynym obcokrajowcem, a zarazem zdecydowanym liderem Marmy Polskie Folie. W lipcu 2005 roku Szwed doznał poważnej kontuzji - startując w meczu Elitserien, "Cyber Mike" po walce na łokcie z Fredrikiem Lindgrenem nie opanował swojej maszyny i zahaczył o motocykl Antonio Lindbaecka. Max z impetem uderzył w bandę, a następnie przeleciał przez nią. Jak się później okazało, kontuzja nogi (złamanie kości udowej) wykluczyła sympatycznego zawodnika z dalszej jazdy w sezonie. Osłabiona brakiem Szweda Marma Polskie Folie Rzeszów miała spory problem, jednak niemal natychmiast znalazła zastępstwo za kontuzjowanego żużlowca - Niklasa Klingberga, który solidnie zastąpił Szweda i pomógł klubowi z Rzeszowa w awansowaniu do upragnionej ekstraligi.

Mikael Max sezon 2006 i 2007 spędził w Ostrowie, gdzie bardzo dobre występy przeplatał słabymi. Rozgrywki I-ligowe w 2007 roku, żużlowiec zakończył ze średnią biegopunktową równą 2,110. Duże zainteresowanie pozyskaniem Skandynawa wykazał wtedy trener Atlasu Wrocław, Marek Cieślak. Jak się później okazało, Mikael Max porozumiał się z ekipą z Dolnego Śląska i w sezonie 2008 znalazł się w kadrze drużyny wrocławskiej. Jazda Szweda w ekstralidze w barwach Atlasu okazała się totalnym niewypałem. Reprezentant Trzech Koron wystąpił jedynie w dwóch meczach swojej drużyny, a sezon 2008 zakończył ze średnią 0,620 i był zawodnikiem niesklasyfikowanym. Marek Cieślak zawiedziony występami 36-latka mówił, że Szwed się wypalił i powinien zakończyć już żużlową karierę.

Max polskiego szkoleniowca nie posłuchał i w 2009 roku powrócił na "stare śmieci". "Cyber Mike" parafował bowiem umowę z zespołem I-ligowej Marmy Hadykówki Rzeszów i był jednym z liderów drużyny ze stolicy Podkarpacia. Sezon wraz ze swoim zespołem zakończył na trzecim miejscu. 36-latek przed rozpoczęciem tegorocznych rozgrywek prowadził rozmowy m.in. z RKM-em ROW Rybnik oraz gdańskim Wybrzeżem, jednak zdecydował się na przedłużenie umowy z rzeszowskim klubem. Przed rozpoczęciem sezonu wydawało się, że to nowe nabytki Żurawi - Lee Richardson i Chris Harris będą liderować ekipie z woj. podkarpackiego. Niespodziewanie jednak to "Cyber Mike" jest najskuteczniejszym jeźdźcem Marmy Hadykówki Rzeszów. Żużlowiec odjechał sześć spotkań w barwach Żurawi (5 na torze w Rzeszowie) i ze średnią równą 2,517 jest liderem drużyny.

Chris Harris, Mikael Max i Lee Richardson

Przed dwoma laty wielu kibiców "czarnego sportu" w mieście nad Wisłokiem negatywnie wypowiadało się na temat kontraktu Żurawi z Mikaelem Maxem. Obecnie zmienili zdanie. Rzeszów okazał się idealnym miejscem dla tego żużlowca, a kibice otwarcie przyznają, że Szwed odrodził się startując w barwach Marmy Hadykówki Rzeszów. "Cyber Mike" zachwyca widzów na Stadionie Miejskim w Rzeszowie przede wszystkim skutecznymi atakami po wewnętrznej.

- Jestem szczęśliwy jeżdżąc w plastronie zespołu z Rzeszowa - przyznaje 36-latek. - Poznałem tutaj wspaniałych ludzi, bardzo lubię Darka Śledzia. W Rzeszowie jest świetny tor, wszystko co mogę powiedzieć o tym klubie to same pozytywy - przyznaje Max. Dodatkowym powodem świetnej jazdy reprezentanta Trzech Koron z pewnością jest aspekt finansowy.

Bez wątpienia Szwed jeżdżąc w ekipie Żurawi przeżywa swoją drugą młodość. Czy podobnie jak w 2005 roku pomoże drużynę z Rzeszowa w awansie do najwyższej klasy rozgrywkowej w Polsce? Czy w przypadku awansu Marmy Hadykówki Rzeszów do ekstraligi, włodarze klubu będą chcieli zatrzymać "latającego" Skandynawa w swoim składzie? Czy Mikaela Maxa stać jeszcze na dobre występy w najlepszej lidze świata? Na te pytania jest zapewne jeszcze za wcześnie.

Max radzi sobie świetnie na rzeszowskim torze

Źródło artykułu: