Szczerze mówiąc przyjechaliśmy tutaj po bonus - rozmowa z Mateuszem Szczepaniakiem, zawodnikiem PSŻ-u Lechmy

Mateusz Szczepaniak był pewnym punktem PSŻ-u Lechmy Poznań w meczu w Gdańsku. Żużlowiec ten przyznał szczerze, że do Gdańska zawodnicy ze stolicy Wielkopolski nie pojechali z myślą zwycięstwa, a jedynie obronienia bonusa.

Michał Gałęzewski: Spodziewałeś się tego, że mecz w Gdańsku tak się potoczy?

Mateusz Szczepaniak: Nie spodziewałem się takiego przebiegu spotkania. Przyjechaliśmy powalczyć, bo każdy w tym sezonie jest silny u siebie. Nie było w głowie tego, że musimy wygrać. Udało się, każdy u nas punktował na dobrym poziomie i zebrało się to na wynik drużyny.

Prowadziliście już 26:9. Co byś powiedział o torze na początku spotkania?

- Na początku było dosyć przyczepnie i nam to pasowało. Pod koniec się to przesuszyło i gospodarze zaczęli lepiej punktować. Było jednak za późno i udało się to dowieźć do końca.

Czy 5:0 w trzecim biegu miało znaczenie, jeśli chodzi o dalszy przebieg meczu?

- Na pewno tak. Wykluczenie za dwie minuty Renata, upadek Dawida i odskoczyliśmy. Prowadzenie dziewięcioma punktami po trzech biegach daje duży komfort i luz w jeździe.

Mówiąc szczerze przyjechaliście tutaj po bonus, czy po zwycięstwo?

- Szczerze mówiąc przyjechaliśmy tutaj po bonus (śmiech, dop.red.). Jedzie się jednak po to, aby zwyciężać i każdy podjeżdża pod taśmę aby wygrywać biegi i zdobywać punkty. To się udawało i dowieźliśmy zwycięstwo.

Czy brak Zorra w Wybrzeżu miał wpływ na wynik tego spotkania?

- Bez wątpienia było to spore osłabienie dla drużyny gospodarzy i szkoda, że Zorro nie jechał. Jest tutaj bardzo dobrze spasowany, jeździ dobrze. Za niego jechał Kroner, który dobrze punktował. W pierwszym biegu ciężko było mi utrzymać krawężnik, źle spasowałem motor.


Mateusz Szczepaniak w rozmowie z Adrianem Szewczykowskim

Po ósmym biegu było 14:33, później jednak gdańszczanie dopasowali się do toru i zaczęli wygrywać. Nie obawiałeś się w tym momencie, że Wybrzeże złapało rytm?

- Tor zrobił się twardy, oni się spasowali, a są u siebie mocni. Mieliśmy jednak dużą przewagę, wystarczyło przywieźć kilka punktów i wygraliśmy.

Nie rozluźniliście się za bardzo mając taką przewagę punktową?

- Ja zawsze jadę do końca i wyjeżdżam pod taśmę, aby wygrać każdy bieg.

Jesteście aktualnie w trakcie maratonu żużlowego...

- W piątek i w niedzielę mieliśmy mecze, teraz czeka nas spotkanie w Rzeszowie w środę i w niedzielę w Gnieźnie. Trochę spotkań było odwołanych i trzeba jechać.

Rzeszów przegrał teraz wyraźnie w Daugavpils, wy wygraliście. Czy psychika będzie po waszej stronie?

- Tor w Rzeszowie jest podobny do poznańskiego. Jest przyczepnie, szeroko, długo. Rzeszowianie u siebie są silni, porażka może na nich wpłynąć mobilizująco i będą chcieli nas pokonać. Nie będzie tam łatwo, jednak nie jedziemy po porażkę. Uprawia się sport po to, aby wygrywać. Nie ma co zakładać przed meczem, że przegramy.

Po meczu w Gdańsku możecie być już prawie pewni pierwszej czwórki. Co dalej?

- Jeszcze czekają nas mecze i trzeba zbierać punkty. W pierwszej czwórce można powalczyć. Na Ekstraligę jest chyba trochę za wcześnie, ale fajnie że wszystko się dobrze układa. Cieszę się przede wszystkim z tego zwycięstwa wyjazdowego, bo jest ono bardzo cenne. Udało się!

Macie solidnych zawodników bez gwiazd, jednak wydaje się to zdecydowanie zbyt mało jak na walkę o Ekstraligę...

- Mamy równy skład i to jest najważniejsze. Każdy punktuje, w Gdańsku dobrze pojechali młodzieżowcy. W walce o Ekstraligę będzie ciężko z Rzeszowem, bo mogą dobrze pojechać też u nas. Tor w Daugavpils też jest ciężki, więc trudno będzie walczyć o wyższe cele.

Być Miszkolcem w wydaniu Ekstraligowym chyba też nie ma sensu...

- Jak się przegrywa, to wszystko się pieprzy i trudno się to układa. Jeśli są zwycięstwa u siebie i na wyjeździe, to jest podbudowanie psychiczne.

W twojej karierze widać, że po przejściu w wiek seniora trochę okrzepłeś i stałeś się solidnym seniorem w I lidze. Jakie masz dalsze plany? Będzie ciebie stać na regularne starty w Ekstralidze

- Moje przejście nie było łatwe. W zeszłym sezonie miałem na początku kontrakt w Częstochowie i załapałem się do składu w Poznaniu. Trafiłem dobrze, starałem się walczyć w gronie seniorów. Chciałbym w najbliższych latach wrócić do Ekstraligi. Nie jest tam jednak łatwo, bo każdy bieg jest ciężki i trzeba mieć dużo więcej sprzętu. Zobaczymy jak się ułoży, do Ekstraligi bym jednak z pewnością chciał wrócić.

Komentarze (0)