- W pierwszej części meczu był nokaut. Nie było nawet jak zrobić zmian , bo nikt nie jechał dobrze. Można było jedynie usiąść i zapłakać, bo nic tu innego zrobić się nie dało. W drugiej części zawodów nasi zawodnicy się poprzekładali i honor uratowali, choć troszkę szkoda, że tych 40 punktów nie uzbieraliśmy. W ostatnim biegu Gregowi się linka od gazu zacięła w tym lepszym motocyklu, o mały włos nie zdążył na start i skończyło się remisem. Ale 40 czy 35 – teraz to już nie ma różnicy - skomentował.
W drużynie Mistrza Polski jeżdżą klasowi zawodnicy z cyklu Grand Prix jak i czołowi polscy żużlowcy. Mimo tego w pojedynku z Unią Leszno w pierwszej części spotkania nie potrafili nawiązać walki. - Widzieliście pewnie sami jak w sobotę Ci zawodnicy jeździli w Grand Prix. Nie wiem co się dzieje, ale na pewno niedługo usiądziemy i będziemy rozmawiać. Już nawet zaczęliśmy rozmowę na temat tej porażki i powoli dalej ją analizować będziemy. Mam nadzieję, że dojdziemy wspólnie do tego, co było przyczyną i dlaczego tak słabo pojechaliśmy. Mamy dwa tygodnie na przygotowanie się do następnego meczu. Myślę, że będzie lepiej, bo gorzej już tak naprawdę być nie może. Leszczynianie przyjechali jak do siebie. W pierwszych biegach rzucili nas na kolana. Można powiedzieć byliśmy po bokserskim nokaucie - podsumował szkoleniowiec z Grodu Bachusa.
Przed meczem z najsilniejszą obecnie drużyną niejeden z zawodników czy włodarzy klubu spod znaku Myszki Miki powtarzał, iż będzie to spotkanie, które pokaże w jakiej formie tak naprawdę znajduje się Falubaz. Niestety pojedynek zakończył się wielką przegraną na własnym torze. W jakim miejscu jest więc ta drużyna? - Unia jedzie i to tak naprawdę wszędzie. Przecież to nie jest tak, że Unia przyjechała tylko do nas i nam dupę zlała. Jesteśmy na tę chwilę słabsi od nich. Nie jechał cały zespół od początku. Nie ma co tu dalej mówić, nie ma usprawiedliwienia. Pojechaliśmy jak "…" i tyle - zakończył.