Gdzie się podziały tamte talenty?: Łukasz Stanisławski

10 października 1999 roku bydgoska Polonia podejmowała na swoim torze w rewanżowym pojedynku o brązowy medal zespół gdańskiego Wybrzeża. Tuż przed zawodami pierwszy stranieri Polonii - Ryan Sullivan z powodu wypadku samochodowego nie dotarł na zawody, a ekipa na czele której stał Tony Rickardsson posiadała 14 - punktową zaliczkę z pierwszego meczu. W składzie Bydgoszczan widniało nazwisko Łukasza Stanisławskiego...

Debiut

Kibice ekipy kontuzjowanego Tomasza Golloba wierzyli w końcowy sukces, jednak większość atutów przemawiała za beniaminkiem. Pierwszy wyścig wygrali podwójnie gospodarze, ale jak się okazało rację ma stare polskie przysłowie: "dobre złego początki".

Nim potwierdzi się jego prawdziwość po dwóch wyścigach Jutrzenka - Polonia prowadziła 7:5, a na torze pojawił się nikomu nieznany, zaledwie szesnastoletni Łukasz Stanisławski, który kilka dni wcześniej uzyskał licencję uprawniającą do startu w zawodach żużlowych. Nieoczekiwanie młody zawodnik przywiózł za sobą dużo bardziej doświadczonego Pawła Stormowskiego i zebrał oklaski od 4 - tysięcznej publiczności.

Kolejne dwa wyścigi nie były tak udane, jednak pierwszy z biegów nominowanych powiększył dorobek punktowy zawodnika trenującego od pięciu lat o 2 punkty. Debiut był całkiem udany. Młodego zawodnika szybko okrzyknięto wielkim talentem chwaląc nienaganną technikę i ogromną wolę walki. Udzielając pierwszego wywiadu dla "Tygodnika Żużlowego" Stanisławski skromnie zastrzegał o tym, że musi solidnie przepracować zimę, a potem dopiero może myśleć o ataku na pierwszy skład Polonii.

Jak się jednak okazało GKŻ odebrała punkty zdobyte przez młodego "Gryfa" w meczu o III miejsce, ponieważ na świat przyszedł 12.10.1983, a więc w dniu zawodów nie miał ukończonych szesnastu lat. Swoją drogą nie powinien zostać dopuszczony do egzaminu licencyjnego...

Pierwszy sezon

Wejście w sezon 2000 nie było dla młodego zawodnika, wokół którego w pewnej chwili rozpętała się medialna burza, udane. Nie zawsze "łapał" się do ligowego składu Polonii, a pomimo startu w czternastu wyścigach debiutującej Ekstraligi nie odniósł biegowego zwycięstwa, zaś zaledwie jeden raz dojechał do mety na drugiej pozycji, a stało się to 3 maja, gdy w XIII biegu uległ jedynie Tomaszowi Cieślewiczowi na torze w Gorzowie.

Średnia biegowa 0,214 mówi sama za siebie, jednak na jego piersi zawisł złoty medal, odzyskany po roku przez Golloba i spółkę.

Nieudanych występów ligowych młody żużlowiec nie powetował sobie w zawodach młodzieżowych. Kolejne 10, 7, 9 punktów w eliminacjach MDMP nie powala na kolana. Przepadł także w półfinale Srebrnego Kasku, gdzie w Rybniku zgromadził 7 punktów i przegrał baraż z Grzegorzem Knapem.

Nieoczekiwanie pojawiła się przed nim szansa startu w półfinale mistrzostw Europy juniorów w belgijskim Heusden - Zolder. Skorzystał z niej (VI miejsce, 11 punktów) i jako szósty z Polaków wystartował tydzień później, 27 sierpnia w Słoweńskiej Ljubljanie.

Tragiczny wypadek

Niestety, zawodów, w których Czerwiński zdobył dla Polski brązowy medal ulegając jedynie Lukasowi Drymlowi i Nielsowi Iversenowi, nasz bohater nie zaliczy do udanych. Dość powiedzieć, iż mogły się dla niego skończyć tragicznie...

W trzecim biegu dnia Stanisławski walcząc o jak najlepszą pozycję w dojeździe do łuku szczepił się motocyklem z Michałem Aszenbergiem i obaj runęli w bandę niszcząc ją na długości 6 metrów!

Mającego problemy z oddychaniem zawodnika Polonii odwieziono do szpitala. Jak wspomina te wydarzenia po latach sam zawodnik?: [...] doznałem poważnej kontuzji – złamanie uda, obojczyka, kilku żeber oraz uszkodzenie układu nerwowego. Do Polski wróciłem dopiero dwa tygodnie po wypadku i zamieszkałem u obcej kobiety, która dbała o mnie jak o własnego syna. Po trzech miesiącach żmudnej rehabilitacji, zjawiłem się w klubie. (Sportowa Bydgoszcz)

Niewielki progres...

Sezon 2001 był bardziej udany. Stanisławski pojawił się na torze w 17 spotkaniach i 44 biegach. Niestety nie udało mu się zwyciężyć ligowego biegu, ale na jego szyi zawisł kolejny medal DMP - tym razem brązowy.

Zawiódł swoich fanów zajmując w półfinale MIMP w Krośnie odległą, trzynastą lokatę gromadząc przy swoim nazwisku w programie 3 punkty. W parze z Michałem Robackim wywalczył brązowy medal MMPPK, jednak do sukcesu tego zdecydowanie bardziej przyczynił się partner Stanisławskiego zdobywając 18 punktów na 21 całej ekipy z Bydgoszczy.

Wciąż traktowany jako wielki talent Stanisławski doskonale radził sobie w zawodach eliminacyjnych o MDMP, zdobywając kolejno 12 (3,w,3,3,3), 15 i 14 punktów. Niestety za wysokimi progami dla młodego zawodnika Jutrzenki okazały się zawody finałowe, w których Poloniści nie odegrali większej roli ustępując pozostałym zespołom w znaczny sposób. Stanisławski wywalczył na torze w Lesznie 5 punktów z 16 drużyny, która do brązowego medalisty - RKM Rybnik, traciła aż 14 oczek.

Młodzieżowe zawody indywidualne kończyły się najczęściej dla wychowanka Polonii pechowo. Jako rezerwowy w finale Srebrnego Kasku wywalczył 6 punktów w pięciu startach, w zawodach finałowych brązowej odmiany tej rywalizacji przy jego nazwisku pojawiało się kolejno: 2,3,w,d i ponownie 2 przez co sklasyfikowany został na IX lokacie nie mogącej być spełnieniem jego ambicji.

... i fatum MEJ

W rywalizacji o indywidualne mistrzostwo świata juniorów odpadł już na szczeblu półfinału krajowego, lepiej poradził sobie w zawodach o tytuł MEJ. Dotarł do finału, który po raz kolejny okazał się dla niego pechowy.

6 października w Pardubicach całkiem nieźle rozpoczął finałową batalię notując na swoim koncie dwie drugie pozycje. Wszystko układało się dobrze, aż do gonitwy numer X w której walka z Rafałem Kurmańskim zakończyła się piruetem i złamanym obojczykiem.

Jak się okazało zawodnik nie został najlepiej potraktowany przez lekarzy, gdyż - jak sam wspominał: [...] nie dostałem żadnych środków przeciwbólowych! (Tygodnik Żużlowy, nr 569)

Co ciekawe, w biegu tym startowała Sabrina Bogh. Dunka, wykorzystując zamieszanie powstałe na torze, przywiozła do mety historyczne dwa punkty. Jeśli chodzi o ciekawostki, to do smutnych należy zaliczyć, iż zarówno mistrza Europy - Łukasza Romanka, jak i wicemistrza - Rafała Kurmańskiego, nie ma już wśród nas...

Schyłek kariery

Po raz kolejny zatem zawodnikowi urodzonego w Gorzowie Wielkopolskim nie udało się odjechać pełnego sezonu. Kontuzja tego samego obojczyka nie nastawiała zbyt optymistycznie, ale zawodnik po rehabilitacji starał się myśleć wyłącznie o nadchodzących rozgrywkach.

Rok 2002 to aż 53 ekstraligowe wyścigi i wreszcie pierwsze ligowe zwycięstwo. Gwoli ścisłości przez cały sezon Łukasz Stanisławski trzykrotnie mijał linię mety na pierwszej pozycji i po zakończeniu rozgrywek legitymował się średnią biegową na poziomie 0,943.

Na poczet młodzieżowych sukcesów mógł zapisać sobie jedynie brązowy medal młodzieżowych drużynowych mistrzostw Polski zdobyty wraz z kolegami.

Rok 2003 to tylko cztery ligowe spotkania i kolejna groźna kontuzja. Zawodnik właściwie zdecydował się zakończyć karierę. Oto jak wspomina te wydarzenia we wspomnianym reportażu Remigiusza Skwarka: O zakończeniu mojej przygody z żużlem zdecydowałem po młodzieżowych zawodach w Gdańsku w 2003 roku. W drugim biegu doznałem kontuzji kręgosłupa i zostałem odwieziony do szpitala. Po dwóch godzinach wyszedłem na własne żądanie, jednak w klubie nikogo to nie obchodziło, co się ze mną działo [...] Podejrzewam, że większość kibiców nawet nie wiedziała, że przez cztery lata jeździłem z prętem w nodze, dwunastoma śrubami, blachami w obojczyku. (Sport Bydgoski)

Częstochowski epizod

Zawody w Gdańsku 10.06 przekreśliły jego karierę w oczach wielu fachowców. Miłość do żużla okazała się silniejsza i przed sezonem 2004 - ostatnim w gronie młodzieżowców, Łukasz Stanisławski zamienił plastron z "Gryfem" na biało - zielone barwy częstochowskich "Lwów". Nie był to jednak udany sezon, gdyż nowy nabytek Włókniarza wystartował w zaledwie jednym ligowym spotkaniu, po którym definitywnie zakończył swoją przygodę z "czarnym sportem".

Krótka kariera Łukasza Stanisławskiego to pasmo kontuzji i konfliktów z działaczami o których lepiej milczeć, gdyż prawda zapewne leży pośrodku (?), a wiedzą o niej wyłącznie zainteresowani. Każdy będzie przekonywał o swoich racjach i tylko szkoda, że nie dane było rozbłysnąć gwieździe zawodnika wynikami, które potwierdziłyby jego talent... I chyba tylko to jest ważne.

Bartłomiej Jejda

Źródło artykułu: