Marian Wardzała: Dziwna była decyzja sędziego w dwunastym biegu

W czwartek Włókniarz Częstochowa pokonał w zaległym meczu Speedway Ekstraligi Tauron Azoty Tarnów 38:28. Po meczu w niezbyt dobrym humorze był Marian Wardzała. Trener drużyny gości miał pewne zastrzeżenia co do przygotowania toru oraz pracy sędziego.

Czwartkowe warunki atmosferyczne, które panowały w Częstochowie, uniemożliwiły przygotowanie toru, który pozwalałby na walkę obu drużyn. Tor był niebezpieczny i już przed meczem zawodnicy niechętnie nastawiali się na jazdę. Sędzia zawodów podjął decyzję, wobec której gospodarze mieli poprawić stan toru między innymi poprzez dosypanie nowej nawierzchni na prostej startowej i wejściu w pierwszy łuk. Zastrzeżenia do pracy wykonanej przez gospodarzy miał trener gości. - Tor już przed zawodami był bardzo trudny i nierówny na całej szerokości i długości. Krawężnik był twardy, środek był grząski, po zewnętrznej tor był w miarę do jazdy. Było to prawdopodobnie spowodowane opadami, które były w Częstochowie. Uważam, że przygotowanie było leniwe. Stały ciągniki, które jeździły podczas zawodów. Podczas przygotowania one stały w parkingu. Uważam, że ten tor można było lepiej przygotować. Jestem tego pewien - mówił po meczu Marian Wardzała.

Mimo ciężkich warunków torowych i zgłoszonych zastrzeżeń przez zawodników obu ekip, sędzia spotkania, którym był Leszek Demski, podjął decyzję o rozegraniu pojedynku między Włókniarzem a ekipą z Tarnowa. Na torze dochodziło do upadków i niebezpiecznych sytuacji. Upadki zanotowali dwaj zawodnicy gości: Jakub Jamróg oraz Jesper Monberg. Na szczęście te upadki nie przysporzyły urazów. - Zawodnicy gospodarzy zgłaszali zastrzeżenia co do toru, a moi jeźdźcy również nie mieli wielkiej chęci do rozegrania tego spotkania. Obawiali się o własne bezpieczeństwo i wcale im się nie dziwię. Kiedy zawody się rozpoczęły, nic groźnego się nie działo nie licząc tego ostatniego wypadku. Owszem upadki były, ale były one niegroźne. Każdy się pozbierał i o własnych siłach wrócił do parkingu. Ucierpiał chyba tylko sprzęt - komentował trener "Jaskółek".

Marian Wardzała miał także sporo zastrzeżeń do sędziego, który dopiero po kraksie w biegu dwunastym zdecydował o zakończeniu spotkania. Według trenera "Jaskółek" mecz można było zakończyć już po rozegraniu ośmiu wyścigów. Z minuty na minutę warunki torowe tylko się pogarszały. Tor po dwunastym wyścigu był tak grząski, że problemy z jego opuszczeniem miała jedna z karetek, która wyjechała po leżących zawodników Włókniarza. - Dziwna była decyzja sędziego w biegu dwunastym w sytuacji, gdy dwóch zawodników miejscowych upadło. Wtedy według sędziego można było przerwać zawody. Ja uważam, że można było je przerwać już po ośmiu biegach. Byłoby to chyba najbardziej eleganckie. Po ósmym biegu przerwanie meczu byłoby z duchem sportu. Tymczasem przerwanie nastąpiło w sytuacji, gdy dwóch zawodników straciła drużyna miejscowa - kończy Marian Wardzała.

Komentarze (0)