Michał Czajka: Lamenty rawickie

No to pokazali nasi w DMEJ… Od czwartku czytam różne opinie jak to tragicznie jest z naszą młodzieżą, brakuje szkolenia i wszystkie te inne problemy ożywają ponownie i każdemu od razu przychodzą na myśl. Postanowiłem i jak wtrącić swoje trzy grosze choć od razu mówię, że nie zamierzam po raz setny biadolić o złym szkoleniu itp.

W tym artykule dowiesz się o:

Szkolenia niby nie ma – fakt, i co jakiś czas odżywają kolejne dyskusje wokół tego tematu. Z łatwością wszyscy mówią, że polski żużel chyli się ku upadkowi, ale praktycznie niewiele dzieje się oprócz tego gadania. Tymczasem może spójrzmy też na problem trochę z innej strony.

Polska rzeczywistość

Nasi młodzi żużlowcy mają problem, by przebić się do składu, bo z zagranicy sprowadzani są Sajfutdinowy i inne Sitery. Faktycznie, działacze jeśli mogą, to korzystają z tego przepisu, ale jednak to chyba nie jest jedyny problem polskiego żużla.

Nasze młodziki po zdaniu licencji są pełne entuzjazmu, palą się do jazdy i na początku przynajmniej w wielu przypadkach wszystko jest ok. Problemy pojawiają się, gdy trzeba zacząć walkę o skład. Wiadomo, że na początku jest ciężko pod każdym względem, ale czasami odnoszę wrażenie, iż niektórzy nasi młodzieżowcy chcieliby mieć od razu wszystko bez grama ciężkiej pracy.

Do roboty panowie

No i możliwy mamy na przykład scenariusz następujący: młodzik zdał licencję, zaczyna marzyć o wielkiej karierze, chce jeździć, ale miejsca w składzie nie ma, bo szansę dostał powiedzmy jakiś Rosjanin czy Duńczyk. Słyszy dookoła jak to źle z tym naszym żużlem, nieśmiertelne hasła "nasi nie jeżdżą, a zagraniczni zabierają im miejsce" również chodzi mu po głowie. Koło się zamyka i zamiast wziąć się do jeszcze cięższej pracy nad sobą, zasuwać na treningach to on zaczyna sobie odpuszczać, bo i tak mi nie dadzą szansy. Lepiej mówić "jak to jest niesprawiedliwie" i "jaki to ja biedny".

To przykład "kariery", która nawet się nie zaczęła, bo do żużla trafił marzyciel, a nie chłopak, który naprawdę chce się ścigać i poświęci dla tego sportu bardzo dużo. – Świat jest teraz inny – mówił mi ostatnio Greg Hancock. – Gdy ja zaczynałem, mój świat zamykał się w żużlu, wszystko inne było nieważne – tłumaczył. I tak właśnie powinno być, ciężką pracą można do czegoś dojść, bez względu na to, jakie przeszkody nas spotkają.

Młode gwiazdki

Możemy też przeanalizować inny scenariusz: jest młodzian po licencji, widać, że ma talent i dostaje szansę, którą na dodatek wykorzystuje. Ma dobry sezon, może nawet więcej, robi postępy aż przychodzi moment, kiedy myśli – nikt mi nie podskoczy, jestem przecież świetny. Zaczynają się dyskoteki, dziewczyny, imprezy itd. Po pewnym czasie kasa się kończy i pasowałoby trochę zarobić. Jedyny problem to brak formy. No bo jak mają być wyniki, kiedy zaniedbuje się treningi i wszystkie inne przygotowania?

Ileż takich właśnie zmarnowanych talentów już przerabialiśmy? Niestety takie przypadki wciąż się pojawiają i następców takich gwiazdek nadal nie brakuje.

Kto jest pierwszy bez winy…

Śmiało można przytoczyć tu właśnie chyba fragment piosenki Stanisława Soyki. Naszym młodym żużlowcom bowiem brakuje często bezcennej samokrytyki. Wygodniej im powiedzieć, że wszyscy są przeciwko nim – wtedy nikt się ich nie będzie czepiał i usprawiedliwienie też mają wspaniałe.

Są i wyjątki

Trochę boję się kogoś pochwalić za podejście do speedway’a, bo jeszcze mogę zapeszyć, ale zaryzykuję. W Rawiczu najlepiej pojechał Maciej Janowski, który paradoksalnie wywodzi się z Wrocławia. Przecież tam Marek Cieślak bardzo śmiało stawiał na zagranicznych juniorów i nie ukrywał, że jeśli może to robić, to czemu ma z tego przepisu nie korzystać. Jednak udało mu się "wyhodować" Maćka, który w lidze na razie nie błyszczy pod względem zdobyczy punktowych, ale widać wyraźnie, że czyni stałe postępy.

Innym przykładem może być Dawid Lampart, który w Rzeszowie zadania też nie ma znowu takiego łatwego. Tym bardziej, że z polską licencją może się ścigać teraz zdolny Słowak Martin Vaculik. Dawid jednak powiedział mi szczerze przed sezonem – Dobrze, że Martin przyszedł. To pomoże mi się zmobilizować do jeszcze cięższej pracy i na pewno dzięki temu będę lepszym zawodnikiem. Z takim podejściem można do czegoś dojść.

"Life is brutal"

No niestety życie nikogo nie oszczędza, a żużel to sport dla twardzieli – ileż takich opinii słyszeliśmy. Więc moja rada młodzi panowie: nie oglądać się na problemy tylko robić swoje. Charakter do walki żużlowiec musi pokazywać nie tylko na torze. Ciężka praca i poświecenie też powinny cechować dobrego żużlowca.

Michał Czajka

Komentarze (0)