Robert Miśkowiak: Musimy dalej walczyć z podniesioną głową

Niedziela nie była udanym dniem dla żużlowców PSŻ-u Lechma Poznań. Skorpiony dość nieoczekiwanie przegrały na własnym torze z Lokomotivem Daugavpils 50:40. Najlepszym zawodnikiem poznańskiego zespołu był w tym meczu Robert Miśkowiak.

- Jestem bardzo rozczarowany porażką w dzisiejszym spotkaniu. Zakładaliśmy, że dziś odniesiemy pewne zwycięstwo. Podeszliśmy do tego meczu z pokorą, ale od samego początku nie do końca nam się układało. Przegrywaliśmy biegi podwójnie i dlatego goście zbudowali sporą przewagę. W efekcie ciężko było ich później gonić. Próbowaliśmy wszystkich sposobów i jakoś nam się udało. Niestety, w końcówce czegoś zabrakło - mówił po meczu z Lokomotivem Daugavpils Robert Miśkowiak.

Podczas niedzielnego spotkania można było odnieść wrażenie, że tor był nie atutem gospodarzy, lecz gości, którzy czuli się na nim znakomicie. - Co do toru nie ma w ogóle żadnej dyskusji. Nawierzchnia była jednakowa dla wszystkich zawodników. Byliśmy gospodarzem a gospodarz do toru musi się dostosować. My natomiast mieliśmy z tym spore problemy. Czasami bywa tak, że na treningu wszystko pasuje, a podczas zawodów jest przykładowo inna pogoda i nagle coś nie gra tak jak powinno. Jak już powiedziałem, zabrakło nam szczęścia, do tego doszły problemy z dopasowaniem. Jednak tor nie może być żadną wymówką, ponieważ był równy dla wszystkich - wyjaśnił zawodnik Skorpionów.

Dla Miśkowiaka pojedynek z Lokomotivem był ciężki z powodu upadku, który zawodnik zanotował wcześniej w lidze angielskiej. - Na pewno nie było mi łatwo w trakcie tych zawodów. Zanotowałem w czwartek upadek, po którym odjechałem jeszcze jeden wyścig. Powiem szczerze, że bardzo dokuczał mi ból barku i obojczyka. Starałem się jednak jak najlepiej przygotować do pojedynku z Lokomotivem. Już od piątku wraz z moimi fizjoterapeutami robiłem wszystko, żeby być w jak najlepszej formie. Bardzo chciałem doprowadzić do tego, że będę w pełni sprawny i ból nie będzie mi dokuczał w trakcie jazdy. Jak widać, z pomocą specjalistów w ciągu kilku dni idzie sporo zrobić. Czułem się naprawdę dobrze podczas meczu z Lokomotivem. Wydaje mi się, że osiągnąłem całkiem niezły wynik - opowiada Miśkowiak.

W niedzielę zawiódł lider poznańskiego zespołu, Adam Skórnicki, u którego widoczne były skutki kontuzji. Miśkowiak jest jednak daleki od obarczania kogokolwiek winą za porażkę w pojedynku z łotewską drużyną. - Nie można mówić, że niedyspozycja Adama to powód naszej porażki. Wszyscy tworzymy drużynę, która powinna stanowić całość. Mówiłem o tym już wiele razy. Prawda jest taka, że w niedzielę każdy z nas pogubił trochę punktów. Do tej pory w naszym zespole bywało tak, że w przypadku mniej okazałej zdobyczy jednego zawodnika, inny to nadrabiał i zdobywał znacznie więcej punktów. Adam jest po upadku i w jego sytuacji naprawdę różnie mogło dziś być - powiedział „Misiek”.

Porażka z Lokomitivem może mieć ogromne znaczenie w końcowym rozrachunku, kiedy będą ważyć się losy awansu do pierwszej czwórki. - Na pewno są pewne obawy, że tych punktów może zabraknąć. Zachowajmy jednak spokój, musimy dalej walczyć z podniesioną głową. Przed nami jeszcze wiele spotkań, między innymi te wyjazdowe do Rybnika i Miszkolca. Z tych torów na pewno można przywieźć cenne punkty. Jest jeszcze wiele jazdy do końca rundy zasadniczej, więc nie przesądzajmy nic zbyt wcześnie. Trzeba podejść do tematu na spokojnie i zobaczyć, co się będzie działo - zakończył Miśkowiak.

Komentarze (0)