- Startowałem cztery lata temu, bo byłem wytypowany jako kandydat między innymi Włókniarza Częstochowa, jak również Polskiego Związku Motorowego. W głosowaniu wybrany został jednak Ryszard Kowalski. Ja pełniłem funkcję Vice- przewodniczącego Rady Nadzorczej aż do momentu, kiedy byłem zmuszony zrezygnować ponieważ pan Edward Boczula zarzucił mi konflikt interesu, gdyż pracowałem we Włókniarzu i Radzie Nadzorczej Speedway Ekstraligi. To okazało się bzdurą, a moje miejsce zajął właśnie pan Edward Boczula, który pracował w stowarzyszeniu WTS Wrocław - przypomniał krótko swoją przygodę ze Speedway Ekstraligą Robert Jabłoński.
Jabłoński aktualnie jest menedżerem Sebastiana Ułamka. Od kilku tygodni pełni również funkcję menedżera Tauronu Azotów Tarnów. Jak twierdzi, właśnie na tym zamierza skupić się w najbliższej przyszłości, a temat prezesowania spółce odkłada na bok. - Obecnie pracuję jako menedżer Sebastiana Ułamka. Również Tauron Azoty Tarnów zgłosił się do mnie z prośbą o pomoc i od kilku tygodni pełnię również funkcję menedżera tego klubu. Przed nami najważniejsze trzy mecze. One będą decydowały, czy będziemy w pierwszej szóstce, czy będziemy walczyć o utrzymanie. Skupiam się na pomocy tarnowskiej drużynie, a temat prezesury w Speedway Ekstralidze odkładam na bok - wyjaśnił Jabłoński.
Robert Jabłoński nie zamierza startować na stanowisko prezesa Speedway Ekstraligi. Odniósł się jednak do pogłosek na temat kandydowania Andrzeja Rusko i cech, jakie powinien posiadać dobry kandydat. - Wiem, że firma headhunterska ma szukać kandydatów. Osobiście uważam, że powinien być to ktoś, kto ma pojęcie na temat żużla. Ale powinien być profesjonalnym menedżerem. Andrzej Rusko na pewno jest taką osobą, ma ogromne doświadczenie jako menedżer i to nie ulega wątpliwości i ma doświadczenie jako działacz żużlowy. Myślę jednak, że istnieje poważny konflikt interesów, bo pan Rusko bez wątpienia jest personalnie związany z WTS Wrocław. Można pójść dwoma drogami. Można faktycznie wynająć firmę headhunterską, która poszuka osobę, dobrego menedżera, z mniejszą znajomością rynku żużlowego. A jeśli ktoś ma się dobrze znać na produkcie, czyli żużlu, to w jakiś sposób musi być powiązany z klubem i mieć w cudzysłowiu polityczne poparcie co najmniej 4 klubów i PZM lub 5 klubów - zakończył Robert Jabłoński.