Piotr Pawlicki junior: Tata zawsze mi powtarzał, żeby się nie "podpalać"

Piotr Pawlicki junior dopiero w poniedziałek został zatwierdzony do startów w rozgrywkach młodzieżowych. Już we wtorek był natomiast w Tarnowie podczas rozgrywanego tam piątego turnieju Ligi Juniorów. 15-latek w swoim oficjalnym debiucie przywiózł dla leszczyńskiej Unii pięć oczek w trzech wyścigach.

- Mogło być lepiej, ale "nie od razu Kraków zbudowano". Ciekawe jest to, że mój brat również podczas swojego oficjalnego debiutu zdobył pięć punktów. Tylko, że on swój pierwszy wyścig pojechał w Zielonej Górze, a ja w Tarnowie. Z czasem będzie na pewno coraz lepiej - mówi.

W pierwszych oficjalnych zawodach młodziutkiemu zawodnikowi przyszło się zetknąć z tarnowskim obiektem. - Tor jak na moją pierwszą jazdę był bardzo równy, nie można się przyczepić do niczego. Świetnie się tu ściga, zresztą zawsze podkreśla to mój brat Przemek. Mimo to, szczerze mówiąc, wolę jeździć na mniejszych, bardziej technicznych torach - opowiada świeżo upieczony zawodnik Unii Leszno. - Moim planem jest na razie rozjeżdżać się w młodzieżówkach. Z czasem zobaczymy, jakie będę robił postępy i wtedy dopiero pomyślimy o czymś więcej. Muszę najpierw skończyć szesnaście lat. Jest to na pewno w jakimś stopniu ograniczenie, bo póki co nie będzie mi dane zadebiutować w Ekstralidze. Mam nadzieję, że za rok pojadę swój pierwszy mecz w barwach Unii Leszno.

Czy mimo że Piotr junior dopiero postawił swój pierwszy krok w żużlowej karierze, zdarza się mu już rywalizować choćby na treningach ze starszym bratem? - Na ten czas na pewno nie. Wiadomo, że kiedyś przyjdzie taki moment i staniemy ze sobą w jakimś turnieju indywidualnym pod taśmą, ale dopiero wtedy będziemy się martwić. Na pewno jednak nie będzie odpuszczania. Na treningach bardziej uczymy się jeździć parowo - wyjaśnia młody "Byk".

Duży wkład w rozwój zawodnika miał duet Czesław Czernicki - Piotr Pawlicki senior. Pierwszy opiekował się młodym jeźdźcem jeszcze w czasach, kiedy było mu dane pracować w Lesznie. Drugi jest ojcem i właściwie to powinno wystarczyć za cały komentarz. - Ich rola była i jest nieoceniona. Trener Czernicki nie uczył mnie może szybkości na torze, ale techniki na pewno. Tata z kolei zawsze mi powtarzał, żeby się nie "podpalać" - wyjaśnia.

Komentarze (0)