Szołtysek mówi o Lindbaecku i decyzji GKSŻ

Kilka dni temu rybnickie Rekiny zakontraktowały nowego żużlowca, który ma pomóc w walce na I ligowych torach. - Antonio Lindbaeck chce odbudować się w I lidze i myślę, że Rybnik będzie dla niego najlepszym miejscem - mówi o Szwedzie prezes klubu, Aleksander Szołtysek.

Włodarz RKM-u zdradził, że starał się o Lindbaecka o dłuższego czasu. - Wielokrotnie rozmawialiśmy na temat jego startów w naszym klubie. Antonio chce odbudować się w I lidze po przejściach z sezonu 2007 i myślę, że Rybnik będzie dla niego najlepszym miejscem. Szybko ustaliliśmy wszystkie szczegóły i podpisaliśmy kontrakt - powiedział Aleksander Szołtysek. Prezes Rekinów nie chciał zdradzać finansowych szczegółów umów między klubem i zawodnikiem oraz między RKM i Włókniarzem Częstochowa, z którego Lindbaeck jest wypożyczony. - Proszę wybaczyć, ale nie jestem do tego upoważniony. Powiem tylko, że zawodnik na tym poziomie nie jeździ za czapkę śliwek - powiedział.

Włodarze rybnickiego kluby liczą na swojego nowego żużlowca, nie chcą jednak kreować go na lidera drużyny. - Lindbaeck nie ma zagwarantowanego miejsca w składzie, będzie musiał wywalczyć je na torze. Daliśmy po prostu naszemu trenerowi kolejne narzędzie do ręki. Żużlowiec ma trzy gotowe motocykle, na pewno nie brak mu umiejętności i doświadczenia, jest to przecież były uczestnik cyklu GP. Liczymy, że będzie skuteczny, ale nie chcemy wywierać na niego żadnej presji i mówić, że oczekujemy 10, 12 czy 15 punktów. Widzimy profesjonalizm Szweda, który chce wziąć udział w treningach, wystartuje prawdopodobnie także w Turnieju Pamięci Łukasza Romanka, ale o tym, czy będzie w składzie już w niedzielę w meczu przeciwko Intarowi Lazur, o tym zadecyduje trener - zdradził Szołtysek. - Lindbaeck to dobry zawodnik ze względu na wizerunek klubu i mogę zapewnić, że ze strony kibiców nie spotkają go żadne nieprzyjemności i będzie bardzo dobrze przyjęty - dodał.

Prezes wrócił także do meczu 6. kolejki, w którym RKM Rybnik uległ na własnym torze PSŻ Milion Team Poznań. W ostatnim biegu spotkania sędzia wykluczył Piotra Świderskiego za spowodowanie upadku Romana Chromika. Zdaniem rybniczan, a także wielu postronnych obserwatorów, nie była to słuszna decyzja. Działacze RKM złożyli protest, w którym napisali m.in.: Uważamy, że Maciej Spychała zamiast sędziować zawody żużlowe powinien przejść do pracy w drukarni, gdzie nie będzie musiał stosować zasady fair play i będzie mógł spokojnie zapomnieć o duchu sportowej walki.

Kilka dni temu Głównia Komisja Sportu Żużlowego odrzuciła protest uzasadniając, że sędzia nie musiał powtarzać wyścigu w pełnym składzie. - Po analizie meczu RKM Rybnik - PSŻ Poznań i pisma gospodarzy w sprawie wykluczenia w 15. wyścigu Piotra Świderskiego przez arbitra Macieja Spychałę GKSŻ stwierdziła, że nie został popełniony błąd. Tak naprawdę regulamin nie nakazuje sędziemu powtarzania wyścigu w pełnym składzie, po kolizji na pierwszym łuku. Stwierdziliśmy, że Maciej Spychała nie zrobił błędu i miał prawo do własnej interpretacji wydarzeń na torze, a wszyscy się z tym zgodzili - powiedział na łamach portalu SportoweFakty.pl Piotr Szymański, przewodniczący GKSŻ. Włodarze polskiego speedwaya podjęli natomiast decyzję, aby wszcząć postępowanie w sprawie pisma Aleksandra Szołtyska oraz wypowiedzi Piotra Świderskiego po feralnym spotkaniu.

- Powiem szczerze, że spodziewałem się takiej decyzji - przyznał prezes RKM. - Sam byłem członkiem GKSŻ i wiem, jak to gremium działa. Przyznaję, że nasze pismo było może zbyt obcesowe, ale zrobiliśmy to celowo, aby zwrócić uwagę na postępowanie, które - naszym zdaniem - bije w dyscyplinę. Bo takie sędziowanie może zniechęcić kibiców do żużla. Widzowie, którzy widząc, że nie wszystko rozstrzyga się na torze, następnym razem pójdą na basen, a nie na stadion - powiedział. - Wielokrotnie oglądałem powtórki z ostatniego biegu, z wielu kamer i - moim zdaniem, z moją znajomością regulaminu - nie ma tam winy Świderskiego. Już bardziej Kościucha można winić. Jeżeli sędzia nie chciał puścić powtórki w czterech, to powinien wykluczyć Chromika, który sam przyznał przecież, że nie miał kontaktu ze Świderskim - dodał.

- Może rzeczywiście nasze pismo nie do końca było odpowiednie, ale emocje wzięły górę. Ręce przecież opadają, gdy widzi się takie postępowanie. Na meczu były obecne trzy ekipy telewizyjne i dostęp do powtórek był nieograniczony. Sędzia mógł spokojnie skorzystać z zapisu wideo i podjąć decyzję - zapewnił Szołtysek, którego najbardziej boli to, że nie odbyła się dyskusja na temat poziomu sędziowania. - Naszym zdaniem potrzebne jest większe otwarcie środowiska sędziów i dopuszczenie tam nowych osób. Gdy będzie więcej sędziów, to i selekcja będzie lepsza i może poziom się poprawi. Najbardziej boli mnie to, że nie wszczęto postępowania w sprawie błędu sędziego, natomiast zrobiono to w przypadku Piotrka Świderskiego i moim - przyznał prezes RKM.

- Z drugiej strony, to sprawy by nie było, gdyby rybniccy żużlowcy zapewnili sobie zwycięstwo w tym meczu dużo wcześniej… - zakończył Aleksander Szołtysek.

Komentarze (0)