Ireneusz Kwieciński: Wszystko, co było złe, trzeba zmienić na lepsze

Żużlowcy KSM Krosno powoli kończą swój ligowy sezon, a razem z nimi trener drużyny, Ireneusz Kwieciński. Sezon, który nie da się uznać za udany, dlatego myśli kibiców - z nadzieją oraz niepokojem - coraz częściej wędrują w stronę rozgrywek roku 2011.

Ireneusz Kwieciński nie był szczęśliwy po meczu, w którym jego drużyna wywalczyła jedynie 33 punkty. - Przede wszystkim straciliśmy atut własnego toru. Nie był przygotowany tak, na jakim jechaliśmy w ostatnich meczach i na jakim trenowaliśmy. Inna sprawa, że przeciwnik był naprawdę wymagający, nie umniejszając poprzednim rywalom. No i nie był najmocniejszy skład. Dlatego nic więcej nie dało się wycisnąć z tego, co było dzisiaj. Szkoda, bo inaczej wyobrażałem sobie pożegnanie z kibicami, z garstką, która dotrwała. Być może niską frekwencję tłumaczy fakt, że spotkanie było już czwartym podejściem do pojedynku KSM - Orzeł. - Okazało się, że, ironizując, naszym największym osiągnięciem dzisiaj było to, że ten mecz w końcu rozegraliśmy. Wiadomo, jakie to są koszty. Co mogę powiedzieć, cieszy chociaż jazda takich zawodników jak Paweł Staszek, który podobno miał sobie nie radzić na trudnych i dziurawych torach, jednak pokazał, że u siebie też sobie poradził i to z bardzo wymagającym przeciwnikiem - chwalił zawodnika Kwieciński.

W przekroju sezonu, jedną z bolączek drużyny była postawa formacji juniorskiej. - Przegrywaliśmy mecze też w dużej części młodzieżowcami, którzy zdobywali skąpe ilości punktów. Patrząc pod kątem przyszłego sezonu, trzeba by się zastanowić nad mocnymi młodzieżowcami, bo okazuje się, że można zrobić dobry wynik nawet korzystając z takiej rezerwy jak Patrick Noergard, który w przyszłym roku akurat nie będzie juniorem, a szkoda, bo mógłby się przydać. Warto także zastanowić się nad przyszłością seniorów, którzy mieli stanowić o sile drużyny. - Z oceną zawodników wstrzymajmy się do ostatniego meczu. Trochę pokaże średnia z wyjazdów, trochę pokaże średnia u siebie, to wszystko sobie przeanalizujemy.

Recepta na lepsze wyniki jest prosta. - Trzeba po prosu wyciągnąć wnioski, tak jak powiedziałem, wszystko co było złe, zmienić na lepsze i jechać dalej - mówi trener. Jednak przyszłość krośnieńskiego żużla nie rysuje się w jasnych barwach. Podstawowym problemem jest ten, który klub z Podkarpacia dotykał niemal zawsze: pieniądze. - Nie mam pojęcia, co będzie w przyszłym roku pod względem organizacyjnym, bo widać, że trzeba się nastawić na żużel w dobrym wydaniu, wtedy można liczyć na kibiców, bo w słabym wydaniu to widać, ilu kibiców chodzi. Nawet przy średnim wydaniu nie wydaje mi się, żeby wpływy z biletów gwarantowały utrzymanie składu. Dlatego jeśli nie będzie poważnego sponsora, a ciężko będzie o takiego, to będziemy, że tak powiem, bawili się w żużel, tak jak do tej pory. Żeby zmontować dobry skład, poważnie myśleć o awansie, to bez pieniędzy się nie obejdzie - zakończył Ireneusz Kwieciński.

Komentarze (0)