Każda reprezentacja może wygrać w Vojens - rozmowa z Lukasem Drymlem, zawodnikiem Lubelskiego Węgla KMŻ Lublin

Kolejarz Rawicz przegrał zdecydowanie w piątkowy wieczór na własnym torze z Lubelskim Węglem KMŻ Lublin 29:61. Zespół gości był wyrównany, zawodnicy jechali na bardzo wysokim poziomie. Jednym z architektów tego sukcesu był Lukas Dryml, który wywalczył dla swej drużyny z bonusami dziesięć punktów. W rozmowie z naszym portalem Czech wspomina między innymi swój niedawny występ w półfinale DPŚ.

Jarosław Handke: Jak oceniasz piątkowy mecz w Rawiczu?

Lukas Dryml: Jestem dość zadowolony ze swego dorobku punktowego. Spotkanie to układało się dla nas bardzo pomyślnie i miało łatwy przebieg. Od początku wypracowaliśmy sobie sporą przewagę, którą tylko powiększaliśmy. Nie mieliśmy dzięki temu na sobie żadnej presji. Tor był dość nierówny, było na nim sporo dziur. Nadawał się on do jazdy, ale nie był zbyt bezpieczny, jeśli wyszedłeś gorzej ze startu i próbowałeś potem mijać rywali szczególnie po szerokiej. Trudno mijało się przeciwników. Nie byłem w Rawiczu dość dawno, podoba mi się tutaj. Jak już wspomniałem, nie było na nas tej presji i przez to były to dość fajne zawody. Jestem umiarkowanie usatysfakcjonowany swym dorobkiem punktowym, cieszę się natomiast bardzo z tego, że w dobrym stylu wygraliśmy tutaj i zdobyliśmy kolejne punkty. To nas wzmocni przed play-offami.

Jak podoba ci się atmosfera w lubelskim klubie?

- Atmosfera jest dość dobra. Ludzie w klubie są w stosunku do nas naprawdę mili. Jak do tej pory, jesteśmy dobrym zespołem. Mam nadzieję, że także w przyszłości będziemy stanowili silną drużynę.

Spytam cię o niedzielny występ w półfinale Drużynowego Pucharu Świata, który odbył się w Gorzowie Wielkopolskim. Rywale byli znacznie lepsi niż ci z drugoligowych torów, ty pojechałeś kiepsko, zdobywając dwa punkty.

- Jasne, że rywale byli trudniejsi, ale dla mnie to nie jest problem. Jeżdżę z nimi w Anglii i nie tylko i czasami ich pokonuję. Problem leżał raczej w torze, który na przestrzeni dwóch godzin diametralnie się zmienił. Sobotni deszcz sprawił, że był on ciężki, przyczepny. Rano w niedzielę wymieniliśmy wszystkie silniki. Potem popołudniu warunki zmieniły się niespodziewanie. Wyszło silne słońce, było ślisko. Nasze motocykle nie były przystosowane do jazdy w zmienionych warunkach. Naszym błędem była nieznajomość toru, ale nigdy wcześniej na nim nie jeździliśmy.

Twymi rywalami w Gorzowie byli między innymi reprezentanci Polski. Czy sądzisz, że w sobotę w Vojens sięgną oni po złoto?

- Uważam, że każda reprezentacja jest w stanie sięgnąć po tytuł najlepszej na świecie. Będą to trudne zawody. Myślę, że będzie w nich dość ciekawie.

Czy sądzisz, że w najbliższych latach twą reprezentację stać na poprawienie wyniku z Gorzowa w Drużynowym Pucharze Świata?

- Jak już wspomniałem, w Gorzowie zmagaliśmy się z problemami sprzętowymi, to znaczy nie mogliśmy dopasować się do tego toru. To był nasz problem. Natomiast jeśli chodzi o pytanie, to szczerze mówiąc, nie uważam, że mamy szansę w najbliższych latach stworzyć silny zespół, który rywalizowałby na równi z wielkimi drużynami jak Polska czy Dania. Musimy pracować nad tym, by stawać się coraz lepszymi zawodnikami i dorównywać poziomem najlepszym żużlowcom z tych najlepszych reprezentacji.

W Czechach główny problem nazywa się pewnie "sponsorzy"…

- Tak. Nie mamy pieniędzy w naszym żużlu. Jeśli zawodnik nie jeździ za granicą w Polsce, Szwecji czy w Wielkiej Brytanii, to nie stać go po prostu na zakup dobrej jakości sprzętu. Przez to nie może sobie taki zawodnik pozwolić na rywalizację z najlepszymi. Konieczne jest także zdobywanie doświadczenia za granicą, bo jest ono niezbędne w stawaniu się coraz lepszym żużlowcem.

Kilka lat temu doznałeś poważnej kontuzji, która zahamowała rozwój twej kariery. Czy sądzisz, że faktycznie mocno przystopowała ona rozwój kariery Lukasa Drymla?

- Nie było aż tak źle. Trzeba pamiętać o tym, że jeździłem przez dwa lata w cyklu Grand Prix. Dwukrotnie znalazłem się w półfinałach. Byłem można powiedzieć, na takiej przepaści między półfinałem a finałem. Ciężko było znaleźć się ponownie na topie. Powrót do niegdysiejszej dyspozycji zabiera sporo czasu i właśnie on jest najbardziej potrzebny. Musisz być w stu procentach zdeterminowany, by walczyć o powrót do dawnej formy.

Uważam, że podjąłeś mądrą decyzję, przechodząc do Lublina. To żaden wstyd jeździć w drugiej lidze, której poziom jest w tym roku naprawdę wysoki.

- Nie patrzę na poziom tej ligi. Patrzę na to, by pomóc mojej drużynie w awansie do pierwszej ligi. Jeśli uda nam się wywalczyć awans, a przy tym ja okażę się wystarczająco dobrym zawodnikiem, to będę się cieszył z sukcesu.

Komentarze (0)