W Poznaniu grudziądzanie mieli szansę na zwycięstwo, przez pierwszą część spotkania prowadzili sześcioma punktami. - Było widać, że dobrze nam się startowało, wygraliśmy podwójnie, potem 4:2 i mieliśmy przewagę. Zawszę mówię, że jedzie się tak, jak przeciwnik pozwala, a gospodarze na początku pozwalali nam wygrywać. Potem jednak nas dogonili i w sumie wygrali zasłużenie, czego im gratuluję - powiedział po meczu trener GTŻ.
- Nie chcę się usprawiedliwiać, ale może byłoby inaczej, gdyby nie upadek Schleina w pierwszym biegu. Pojechał w powtórce i wygrał, ale potem nie był już w stanie, a nasz rezerwowy Woelbert przywiózł trzy zera - dodał Kempiński.
Zarówno PSŻ, jak i GTŻ spotkają się ponownie w rundzie finałowej, bowiem oba zespoły nie zdołały awansować do pierwszej czwórki. - Jesteśmy bardzo rozczarowani, bo klub w tym roku zbudował całkiem dobry skład z trzema zawodnikami z ekstraligi - Chrzanowskim, Buczkowskim i Wattem. Ale mieliśmy trochę pecha - gdyby piątkowy mecz w Rzeszowie odbył się w pełnych składach, to pewnie Marma by wygrała. Wtedy przy naszej wygranej w Poznaniu, to by myśmy się cieszyli - zauważył.
- Dziś Gdańsk wygrał z Gnieznem, więc nawet nasze zwycięstwo nic by nam nie dało. Chcieliśmy jedynie powalczyć o honor i pokazać się naszym kibicom. Niestety w tym sporcie trzeba mieć też szczęście - zakończył Kempiński.
Robert Kempiński