Przypomnijmy, że w meczu rundy zasadniczej, rozegranym 8 sierpnia, Janowski delikatnie mówiąc nie błyszczał. Dwa punkty w czterech startach to nie jest wynik rzucający na kolana. Sam zawodnik zdecydowanie zaprzeczał, że słabszy rezultat to efekt zmęczenia (Janowski tego samego dnia brał udział w finale Drużynowych Mistrzostw Europy Juniorów w czeskim Divisovie). Trener Betardu WTS Marek Cieślak wyrażał przypuszczenia, że za gorszym występem stoją nowe tłumiki, których zawodnik używał w Czechach. - Nie mógł się w ogóle zabrać ze startu. Te silniki pojeździły na nowych tłumikach i teraz Maciek musi z nimi jechać do remontu - mówił szkoleniowiec po przegranym meczu.
Tydzień później historia się powtórzyła. Znów w przeddzień meczu z Unibaksem Toruń, tylko tym razem nieco ważniejszego, Janowski startował w zawodach na tłumikach nowego typu. Raz jeszcze szalona (choć nie aż tak jak z Divisova) podróż, teraz z łotewskiego Daugavpils, gdzie rozegrany został drugi finał Indywidualnych Mistrzostw Świata Juniorów. Przychodzi mecz i... fani z Wrocławia mogli na torze zobaczyć "starego, dobrego Janowskiego". Co było przyczyną tej przemiany?
- Nie można mówić o zmęczeniu podróżą, naprawdę - zapewnia młodzieżowiec. - Zaraz po meczu jechałem do Szwecji, akurat tak się złożyło, że w ostatnich dniach jestem ciągle w rozjazdach - kontynuuje. Zatem tezę o wyczerpaniu podróżami można włożyć między bajki. Sam zawodnik zdradza przyczynę lepszego występu. - Po prostu w niedzielę po Daugavpils jechałem na całkiem innych silnikach niż te z Indywidualnych Mistrzostw Świata Juniorów.