Arkadiusz Rusiecki: Dla kogo mamy walczyć?

Przed rozpoczęciem rundy finałowej w pierwszej lidze, wydawało się, że karty są już rozdane. O awans mieli walczyć Marma z Wybrzeżem oraz ewentualnie Lokomotiv. Start miał być tylko łatwym dostarczycielem punktów, bez nadziei na zajęcie wyższego miejsca niż czwarte.

Regulamin rozgrywek sprawił, że pomimo dobrego sezonu w wykonaniu Startu Gniezno, aktualnie klub ten ma jedynie matematyczne szanse na zajęcie chociażby drugiego miejsca, uprawniającego do jazdy w barażach. Aby tak się stało, musieliby oni wygrać oba pozostałe mecze u siebie (z Lokomotivem Daugavpils i Marmą Hadykówką Rzeszów) za trzy punkty, a przy tym pokusić się o niespodziankę w Gdańsku. Zadanie trudne, ale nie niewykonalne. Problem w tym, że do szczęśliwego finału rozgrywek potrzebne są też korzystne rozstrzygnięcia w innych spotkaniach, na co w Gnieźnie nie mają wpływu. Jednak jak powtarzają w klubie, dopóki będą istniały chociażby matematyczne szanse na dobry wynik na koniec sezonu, to Start zrobi wszystko, aby z tego skorzystać.

Tyle o kalkulacjach, a teraz przejdźmy do faktów. Za nami dwa spotkania rundy finałowej, w której gnieźnianie spisują się nadspodziewanie dobrze. Przed tygodniem byli bardzo bliscy sprawienia megasensacji, gdy długo jak równy z równym walczyli na torze głównego kandydata do awansu - Marmy Hadykówki. Ostatecznie zdołali zdobyć trzydzieści osiem punktów, które na dobrą sprawę dalej pozwalają im myśleć o punkcie bonusowym za lepszy bilans w dwumeczu. Jednak jeszcze lepiej zaprezentowali się w ubiegłą niedzielę, kiedy rozbili liderujące tabeli Wybrzeże. Gdańszczanie, którzy w kwietniu wywalczyli w Gnieźnie aż czterdzieści trzy punkty, tym razem musieli zadowolić się dorobkiem o dziesięć "oczek" mniejszym.

- Ta różnica pokazuje, że na inaugurację sezonu ciężko jest poprawnie wskazać faworyta, gdyż za gospodarzem wcale nie przemawia znajomość własnego toru - mówi prezes Startu, Arkadiusz Rusiecki. - Wysoka wygrana z Wybrzeżem cieszy, tym bardziej, że gdańszczanie to aktualny lider tabeli i spadkowicz z ekstraligi. Rusiecki zaznaczył jednak, że byłby usatysfakcjonowany zwycięstwem nawet w mniejszych rozmiarach, gdyby dzięki temu jego zawodnicy nie okupili tego meczu kontuzjami. - Na tydzień przed kolejnym spotkaniem ligowym na mniej lub bardziej poważne urazy narzekają: Michał Szczepaniak i Adrian Gomólski. Proszę mnie zrozumieć, że z tego względu nasza radość z wysokiego zwycięstwa jest mniejsza, aniżeli być powinna.

Mimo, że Start jest w trakcie najlepszego sezonu w ostatnich latach, to frekwencja na meczach systematycznie... maleje. Konfrontację z Wybrzeżem na żywo obejrzało jedynie nieco ponad trzy tysiące osób. - Nie ukrywam, że słaba frekwencja dość mocno mnie podłamuje. Zresztą nie tylko mnie, ale też samych zawodników, którzy zastanawiają się, dla kogo tak naprawdę mają walczyć. Kiedy mieli słaby początek sezonu na stadionie "nie było" ludzi, kiedy złapali formę i wygrali siedem meczów z rzędu, tych osób wcale nie przybyło. Niestety, ale runda finałowa, w której ścigają się najlepsze drużyny w pierwszej lidze, także nie zmieniła tego stanu rzeczy. Sam już nie wiem co mamy robić... Jednak podkreślam, że ta sytuacja nie dotyczy tylko Gniezna, ale też klubów z innych miast w Polsce.

Mecze w Gnieźnie ogląda coraz mniej widzów

Prezes klubu, ale również sami żużlowcy mają nadzieję, że kolejne spotkanie w Gnieźnie obejrzy zdecydowanie więcej widzów. Przypominamy, że najbliższy mecz Start rozegra już w niedzielę z Lokomotivem Daugavpils. W składzie gości sami klasowi zawodnicy: Artiom Łaguta, który niedawno zapewnił sobie udział w cyklu Grand Prix w 2011 roku, Maksim Bogdanov, a więc aktualny lider zmagań o mistrzostwo świata w kategorii juniorów, a także doświadczeni seniorzy z Grigorijem Łagutą na czele. Szykują się emocje nie mniejsze od tych ze spotkania w rundzie zasadniczej, kiedy gnieźnianie wygrali z Łotyszami ośmioma punktami. Początek najbliższej rywalizacji wyznaczono na godz. 16.

Komentarze (0)