Nie przynieśliśmy wstydu - rozmowa z Józefem Dworakowskim, prezesem Unii Leszno

Józef Dworakowski nadzorował leszczyński komitet organizacyjny Grand Prix Europy. Po pierwszej tej rangi imprezie żużlowej w Lesznie, prezes klubu przeczytał wiele pochlebnych opinii, nie zabrakło jednak i krytyki. Dla jednych była to idealna reklama sportu żużlowego, innym był to bal w remizie.

Joanna Wojtko: Podsumowanie organizacyjne i sportowe GP w Lesznie?

Józef Dworakowski: Tylko organizacyjnie, o wynikach sportowych nie decydowaliśmy. Mamy w 95 proc. rozliczone GP. Jeżeli chodzi o organizację zewnętrzną jesteśmy bardzo zadowoleni. Jeśli chodzi o wynik ekonomiczny, można powiedzieć, że jest dobrze. Nie wolno narzekać. Pojawiło się kilka błędów, które musimy w tej chwili przedyskutować i wyciągnąć wnioski.

Jak impreza wypadła w ocenie władz?

- W ocenie władz miasta jest bardzo dobrze. Są bardzo zadowoleni. Nie przynieśliśmy wstydu ani miastu, ani regionowi. Potwierdzenie opinii z BSI jeszcze idzie pocztą, z pewnością je udostępnimy mediom. Ustne oceny są w superlatywach.

Porównanie imprez z cyklu Grand Prix - przed Lesznem i po - tutaj chyba ocena narzuca się sama.

- Uważam, że dla wszystkich ludzi uczestniczących w leszczyńskim GP, a później oglądających relację z Goeteborgu ważna jest jedna rzecz - leszczyński stadion nie ma 65 tysięcy miejsc, ale żyje imprezą. A w Szwecji publiczność nie jest tak spontaniczna jak tutaj.

Pojawiły się jednak i głosy krytyczne dotyczące m.in. miejsc dla dziennikarzy.

- Trudno mi dziś powiedzieć jak wyglądają miejsca dla dziennikarzy w Krsko czy w Daugavpils, ale miejsca w Lesznie są zawsze wypełniane przez kibiców. Uznaliśmy, że miejsca na pierwszym wirażu to rozsądny pomysł. Druga sprawa - jeżeli jednemu dziennikarzowi przeszkadza słońce, to proszę pisemnie się zgłosić do klubu, Unia Leszno zakupi dodatkowe okulary przeciwsłoneczne. Nie kupimy parasoli, a przecież też będzie przeszkadzał deszcz.

Skąd pochodzą nieprzychylne komentarze?

- Opinie dziennikarzy z zewnątrz, z obcych państw jest pozytywna. Czy my mamy dziennikarzy nosić na rękach i wozić na wózkach, żeby o nas dobrze pisali? Nie o to chodzi. W polskich gazetach także były dobre opinie, te negatywne mają się procentowo nijak do reszty. Nie rozumiem dlaczego dwóch dziennikarzy, w swoich felietonach zabiera radość z imprezy ponad dwudziestu tysiącom ludzi, może byli zamroczeni? Dziwię się, dlaczego.

W klubie udostępniono mi do przeczytania raport sędziego - opinia: "Idealna reklama sportu żużlowego, doskonale zorganizowane zawody", a także pismo przewodniczącego Jury z kolejnymi pochwałami.

- To są dla nas ważne opinie.

Czyli negatywnie tylko z Polski?

- To jest pytanie, dlaczego właśnie nasi ludzie judzą.

Przed Lesznem kolejne bardzo ważne i ciekawe imprezy, po majowym GP w lipcu mamy półfinał DPŚ, sierpień to tradycyjnie IMP.

- Imprezę z lipca trzeba dokładnie tak samo przygotować jak majową. Będzie telewizja, relacja znów pójdzie w świat. Co oznacza, że musimy z tą samą starannością przygotować wszystko. Jeżeli chodzi o IMP uważam, że nie możemy zejść z pewnego poziomu. Nie chcemy opinii, że Leszno przykłada się tylko do imprez międzynarodowych, a nie szanuje własnych kibiców. Obie te imprezy są wielkiej rangi.

Jakie są przewidywania sportowe Józefa Dworakowskiego?

- Impreza drużynowa, 12 lipca będzie ciężka, Australijczycy dobrze wiedzą o co jadą i tanio skóry nie sprzedadzą. Na dziś nie wiem czy polska reprezentacja jest dobrze przygotowana. Idąc dalej - sierpień i finał Indywidualnych Mistrzostw Polski, życzyłbym sobie trzech naszych jeźdźców w tej szesnastce. Na podium minimum jeden, tak sobie zakładamy. Obie te imprezy będą bardzo dobrze zorganizowane, od rana z różnymi atrakcjami dla każdego kibica.

Komentarze (0)