Pokochałem to miasto, tych kibiców i chętnie bym tu został - rozmowa z Piotrem Żyto, trenerem Falubazu Zielona Góra

W najbliższą niedzielę, 29 sierpnia, na stadionie przy W69, odbędzie się pierwszy pojedynek półfinałowy pomiędzy Falubazem a Betardem Wrocław. Trener gospodarzy, Piotr Żyto opowiada jak będą wyglądały przygotowania do tego spotkania, kogo awizuje do składu, a także ocenia drużynę przeciwną, z którą przyjdzie walczyć drużynie zielonogórskiej o awans do finału.

Ewelina Bielawska: Przed nami pierwszy mecz półfinałowy z Betardem Wrocław. Jak będą wyglądały przygotowania do tego spotkania?

Piotr Żyto : Mamy w piątek trening o godz. 17.00, w sobotę również odbędzie się o tej samej porze. Jedziemy takim samym cyklem jaki jest sprawdzony. Nie będziemy wprowadzać żadnych nowości, skoro te przynoszą efekty. Treningi odbywają się w naszym gronie, zabraknie oczywiście jeźdźców z Grand Prix – Grega Hancocka i Fredrika Lindgrena. Nie dotrzymają nam niestety towarzystwa. W piątek nie dołączy także Zengota i Dudek, którzy mają spotkania poza granicami kraju. Przygotujemy tor pod swoich zawodników i tak to ma wyglądać.

Jeśli chodzi o skład, na którego zawodnika postawi trener w tym meczu? Zengotę czy Iversena?

- Skład jest taki sam, nie zmieniamy go na razie. Pomimo tego, że obserwuje jazdę Iversena w innych ligach, na chwilę obecną stawiam na Grzegorza.

Może w meczu wyjazdowym można by dać szansę Duńczykowi?

- Nie wiem, do meczu wyjazdowego jeszcze daleka droga. Patrzę na jego wyniki. Zengota jeździł w Szwecji zdobywając 7 punktów, ale jechał w takim składzie, że numer 4 startował z dobrymi zawodnikami. Natomiast Niels wskoczył pod szóstkę, siódemkę, więc jechał z troszkę słabszymi przeciwnikami. Dobrze, że chłopak wygrywa, zaczyna łapać formę. W tej chwili na naszym torze Zengota wydaje mi się być tym lepszym jeźdźcem. Na ten mecz więc nic nie będę zmieniał.

Czy zadowolony jest trener z tego, iż przeciwnikiem jest akurat Betard Wrocław?

- Nie ma na dzień dzisiejszy słabych zespołów. Wszystkie silne drużyny awansowały do półfinałów. My mieliśmy chyba najcięższego rywala w fazie play-off, ale daliśmy radę. Przygotowujemy się do spotkania z Wrocławiem w taki sam sposób jak dotychczas, nie ma wyjątków czy byłaby to drużyna Unii Leszno, czy Unibax, czy też Betard. Chcemy jechać swoje, wygrywać, żeby spokojnie walczyć dalej.

Jak oceni Piotr Żyto drużynę wrocławską?

- To nie jest wcale słaba drużyna, bo pokazali nam już na początku sezonu, że potrafią jechać. Nie mniej jednak ten mecz będzie zupełnie innym pojedynkiem, niż ten z początku roku. Wówczas mieliśmy mało treningów na torze, wrocławianie do tego wykorzystali ZZ za Świderskiego całkiem udanie. Myślę, że Wrocław też już nie jest tą samą drużyną co wcześniej, a my powolutku dochodzimy do mistrzowskiej formy.

Co pan powie na słowa Marka Cieślaka, który powiedział, iż "Mieliście dużo szczęścia i fuksa, że wyeliminowaliście Stal Gorzów z rozgrywek"?

- W sporcie trzeba mieć szczęście i tyle. A fuks? Wygraliśmy i koniec, zobaczmy za dwa, trzy tygodnie jaki będzie wynik półfinałów i wtedy będziemy komentować, kto miał fuksa, a kto nie.

Najbliższy mecz będzie transmitowany równocześnie ze spotkaniem z Leszna. Pojedynek będzie trwał dłużej, gdyż jest równoległa transmisja z obu meczów półfinałowych. Czy może mieć to wpływ na sportową postawę?

- Nasz mecz rozpoczyna się o godz.17.30, w Lesznie zaś o godz. 18.00. W tym czasie myślę, że już kilka biegów naszych się odbędzie. Później będą puszczali biegi na zmianę. Widziałem taką relację w telewizji Sky, wyglądało to fajnie. Uważam, że troszkę późno jest na takie "nowości". Można było spróbować transmitować tak mecze już w rundzie zasadniczej i zobaczyć jak to wygląda.

Rzecznik zielonogórskiego Falubazu, Marek Jankowski, na konferencji prasowej powiedział, że biegi finałowe będą transmitowane w głównym wydaniu wiadomości.

- To super. Mecz potrwa nawet do 2,5 godziny, ale myślę, że dla naszych kibiców nie jest to problem. Są z nami, świetnie się bawią na stadionie.

Dlaczego zawodnicy Falubazu nie radzą sobie na wrocławskim owalu tak dobrze, jak chociażby na torze w Gorzowie?

- Jak nie radzą? Tor był troszkę przebudowany, jest obecnie inny niż wcześniej. W rewanżu jechaliśmy tam pierwszy raz na nowym torze, zmieniła się jego geometria. Im bliżej było końca tego spotkania, tym lepiej sobie radziliśmy. Teraz zielonogórski tor jest naszym atutem, we Wrocławiu też już wiemy mniej więcej o co chodzi, dlatego postaramy się wygrać oba spotkania. A jeśli nie, to chociaż u siebie zwyciężyć na tyle wysoko, by szybko zagwarantować sobie awans. Myślę, że nie będzie źle.

Mecz rewanżowy miał odbyć się 5 września, jednak na ten dzień zaplanowany jest w brytyjskim Rye House finał Drużynowych Mistrzostw Świata Juniorów. Czy rewanż zostanie więc przełożony?

- Proponujemy datę 12 września, jest to dzień po Grand Prix w Vojens. W tym samym dniu w Wielkiej Brytanii odbędzie się finał drużynowych mistrzostw świata juniorów, a w reprezentacji Polski prowadzonej przez trenera Betardu, Marka Cieślaka są przecież m.in. nasz Patryk Dudek i wrocławianin Maciej Janowski, a także ma w tych zawodach wystąpić Andersson. Obie drużyny nie chcą więc odjeżdżać meczu 5 września.

Prognozy pogody nie są zbyt optymistyczne na najbliższe dni. Czy nie lepiej byłoby pomyśleć już o przełożeniu tego pojedynku?

- Pogoda nas rzeczywiście nie rozpieszcza, bo patrzyłem na prognozy. W piątek pada, w sobotę ma być podobnie. Przed Gorzowem również miały być opady, a było inaczej. Zobaczymy.

Czy ten deszcze nie pokrzyżuje planów związanych z odpowiednim przygotowaniem toru? Na meczu z Gorzowem ta nawierzchnia nie była do końca taka, jak chcieliście.

- Nie można było wówczas wrzucić ciężkich maszyn na tor ze względu na pogodę. Chcieliśmy, żeby mecz się odbył, bo wiadomo, że jakiekolwiek odwołanie sprowadza spore koszty. A te prognozy nie są takie złe, troszkę popada, troszkę nie. Zaoszczędzimy na wodzie przynajmniej.

Po wygranych derbach na forach roi się od komentarzy, w których kibice otwarcie piszą, iż bardzo chcieliby, by trener został z Falubazem na najbliższe lata. Czy sam trener również tego chce?

- To nie ode mnie zależy, bo ja pokochałem to miasto, tych kibiców i chętnie bym tu został. Jednak ja mogę chcieć, a druga strona powie, że ma kogoś lepszego i podpisze z kim innym kontrakt. To z prezesem trzeba rozmawiać i zapytać jaką on ma wizję. Chciałbym zostać w Zielonej Górze. Mój kontrakt kończy się z dniem 31 grudnia. Na razie nie rozmawiamy w tym temacie, bo jeszcze nie jest na to czas. Liga się toczy i mam nadzieję, że po zakończeniu sezonu usiądziemy do rozmowy i wówczas będzie wiadomo czy zostaję tutaj czy nie. Moje zdanie jest takie, że chciałbym być tu nadal.

Komentarze (0)