Niektóre media nie sprzyjają temu sportowi w Krakowie - rozmowa z Pawłem Sadzikowskim, prezesem Speedway Wandy Kraków

Chociaż Speedway Wanda Kraków zajęła ostatnie miejsce w drugiej lidze w sezonie 2010, to jednak zawodnicy z Nowej Huty mogli liczyć zawsze na doping kibiców. Pod tym względem sezon był więc udany. Między innymi na ten temat wypowiada się w rozmowie z naszym portalem prezes krakowskiego klubu, Paweł Sadzikowski.

Jarosław Handke: W pierwszych rozgrywkach po reaktywacji Speedway Wanda zajęła ostatnie miejsce w drugoligowej tabeli. Jak ocenia pan sezon 2010 w wykonaniu krakowskiego zespołu?

Paweł Sadzikowski: Pod względem sportowym już sama tabela świadczy o tym, jaki był dla nas ten sezon. Pod względem organizacyjnym, organizacji meczów, całej tej otoczki, czyli logistyki, oceniamy ten sezon razem z wiceprezesem bardzo pozytywnie. Jest to pierwszy sezon w Krakowie, można powiedzieć, od sześciu lat, który był odjechany cały. Stało przed nami bardzo trudne zadanie, bo wszyscy twierdzili, że nie dokończymy tych rozgrywek. Mamy ciężki orzech do zgryzienia. W Ostrowie na przykład sytuacja jest inna, tam wystartował nowy klub, ale ta ciągłość tego żużla w tym mieście jest od wielu lat. A u nas ta ciągłość została naruszona. Jesteśmy zadowoleni z pierwszego sezonu. Oceniamy go na plus. No może zawodnicy powinni troszkę lepiej jechać, ale co możemy zrobić? W pierwszym sezonie dostaliśmy nauczkę jako beniaminek. Mam nadzieję, że kolejny będzie o wiele lepszy i następne też.

Dla krakowian sezon skończył się na początku sierpnia. To chyba nie jest plus aktualnego regulaminu.

- Sezon skończył się dla nas w takim momencie, na jaki wskazywał regulamin. Ten, kto nie wywalczył awansu do rundy finałowej w II lidze, kończy sezon ostatnim meczem fazy zasadniczej. Powiedzmy sobie szczerze, dolna czwórka nie ma o co jechać. Byłyby to mecze o tak zwaną pietruszkę. Ich rozgrywanie powodowałoby, że kluby popadałyby w coraz większe długi i przez to mogłyby nie wystartować w kolejnych rozgrywkach. A to jest bez sensu. Teraz jako prezesi klubów drugoligowych zmieniliśmy nieco podejście do tych rozgrywek. Było kilka wariantów zaproponowanych na spotkaniach w Opolu i w Gnieźnie. Wybraliśmy wariant mówiący o tym, że runda zasadnicza jest rozciągnięta w czasie. To oznacza, że sezon II ligi kończy się równocześnie z sezonem w I lidze oraz w Ekstralidze. Kibice będą mogli cały rok się cieszyć żużlem. Mam nadzieję, że ten system czternastu meczów rundy zasadniczej będzie o wiele sprawiedliwszy, bo unikniemy tutaj takich meczów jak w Ekstralidze Gorzowa z Zieloną Górą w play-offach, gdzie Gorzów jako wicelider po rundzie zasadniczej odpada w rundzie play-off.

To fakt. Z pewnością jednak minusem tej wydłużonej rundy zasadniczej będzie liczba tylko siedmiu spotkań każdego klubu przed własną publicznością. Kibica to z pewnością nie ucieszy.

- Ma być czternaście meczów, siedem u siebie. My jako klub z Krakowa zakładaliśmy wariant, gdzie meczów razem miało być bodajże dwadzieścia dwa. Na własnym torze drużyna odjeżdżałaby więc jedenaście spotkań, o cztery więcej. Zespoły 7-8 miałyby kończyć rozgrywki po rundzie zasadniczej. Sześć zespołów walczyłoby w systemie play-off o wejście do I ligi. Wiadomo jak jest na spotkaniach, każdy prezes ma swoją wizję. Doszliśmy do konsensusu, że najodpowiedniejszy na sezon przejściowy 2011 będzie system czternastu meczów w rundzie zasadniczej. To fakt, że sezon 2011 będzie przejściowy, powiedziałbym radykalny. Bo do pierwszej ligi awansują dwie drużyny, trzecia pojedzie w barażu. Powiększona zostanie Ekstraliga.

Jak skomentuje pan pozostałe decyzje podjęte w Gnieźnie? Mam tutaj na myśli głównie regulamin finansowy.

- Byłem na spotkaniu w Gnieźnie, rozmawialiśmy. Wszyscy obecni byli "za", więc cóż tu komentować? Należało podjąć pewne decyzje, żeby się nie "przebijać", żeby uspokoić trochę tę sytuację w naszym żużlu. Chodzi o to, by jak najwięcej drużyn, które obecnie startują przetrwało jak najdłużej.

W trakcie sezonu 2010 głośno było w środowisku żużlowym o problemach finansowych Wandy. Ile było w tym prawdy i jak sytuacja klaruje się obecnie?

- O problemach finansowych było głośno na pewno w środowisku u nas w Krakowie. Niektóre gazety i niektóre media nie sprzyjają temu typowi sportu w Krakowie. Dlatego zostało to tak rozdmuchane. Większość klubów w Polsce ma większe lub mniejsze problemy finansowe. My jako beniaminek też mamy ich troszeczkę. Ale staramy się wszystko uregulować, spłacić zaległości. Nie wygląda to wszystko tak tragicznie, jak było to opisywane w mediach.

W trakcie rozgrywek na stanowisku trenera Mirosława Cierniaka zastąpił Michał Widera. To jeden z członków-założycieli Funny-Teamu. W tej chwili team ten ma pod swymi skrzydłami już dwójkę zawodników Wandy: Andrieja Kudrjaszowa oraz Grzegorza Stróżyka. Jak ocenia pan współpracę z Widerą i inicjatywy Funny-Teamu?

- Na wstępie chciałbym bardzo podziękować Michałowi Widerze i Grzegorzowi Krzywdzie, który jest głównym sponsorem Funny-Teamu za to, że zaufali nam na początku sezonu 2010. Usiedli z nami do rozmów i doszliśmy do porozumienia, że ich zawodnicy będą startować w ośrodku w Krakowie. Wkład i działalność Michała Widery i Grzegorza Krzywdy są nieocenione. Do tej pory są duże korzyści i pomoc z ich strony. Brakuje słów, by podziękować tym dwóm osobom, które przyczyniły się do tego, że sezon został zakończony i dojechany do końca w Krakowie.

Dobrym duchem krakowskiego żużla jest także Krzysztof Cegielski, który w największym stopniu pomógł wam chyba przed sezonem.

- Krzysztof jest człowiekiem, któremu należą się ogromne słowa podziękowania i wdzięczności ze strony mojej i zarządu. Podejmował różne decyzje, podpowiadał co mamy zrobić. Jest on bardziej doświadczony w tym środowisku niż my jako kibice. Przed rozpoczęciem sezonu brakowało nam zapoznania z wszelkimi niuansami ligi. On jest człowiekiem, który nam bardzo dużo pomógł, czyni to w dalszym ciągu. Mam nadzieję, że nasza współpraca będzie się zacieśniać, a Krzysztof będzie w dalszym ciągu takim dobrym duchem i patronem żużla w Krakowie.

Przed kilkoma dniami na Wyspach Brytyjskich zadebiutował Grzegorz Stróżyk. Pokazał się on z bardzo dobrej strony. Wydaje się, że może być on silnym punktem drużyny w sezonie 2011.

- Jeżeli Grzegorz wyrazi chęć pozostania na sezon 2011 w Krakowie w zespole Speedway Wandy, to jak najbardziej. Chciałbym mu tutaj pogratulować na łamach portalu SportoweFakty.pl bardzo udanego debiutu na Wyspach Brytyjskich. Wiem, że to było jego marzenie, od zawsze chciał jeździć w Anglii. I oby te jego występy były jeszcze lepsze niż ten ostatni.

Jak wygląda przyszłość Andrieja Kudrjaszowa? Objawienie tegorocznej II ligi chyba za długo w niej nie zabawi.

- Przyszłość każdego zawodnika, który jest objawieniem II ligi, w tejże lidze jest krótka. Kluby z I ligi szukają dobrych zawodników, tym lepiej, jeśli ten zawodnik jest młody. Andrieja może blokować tylko to, że jest on młody i kluby będą chciały większy nacisk kłaść na szkolenie polskiej młodzieży. Tutaj może mu to trochę zablokować rozwój jego kariery w Polsce. Uważam, że jest to na tyle mądry, rozsądny i życzliwy chłopak, że da sobie radę w każdym zespole, w którym będzie jeździł. Ale nie ukrywam, że chciałbym go zatrzymać w Krakowie na przyszły sezon.

W sezonie 2010 na pewno mogliście liczyć na doping ze strony krakowskich kibiców. Na każdym wyjeździe odczuwaliście ich wsparcie mimo kiepskich wyników.

- Kibicom należą się ogromne brawa. Zresztą, gdy spotykam się z nimi podążając ścieżkami Nowej Huty, to zawsze myślę, że należą im się brawa. Klub, który nie miał w swym pierwszym sezonie sukcesów, ściągał na trybuny ogromne rzesze kibiców. Wystarczy spojrzeć na państwa portalu na statystyki kibicowskie dla II ligi. Jesteśmy w nich na drugim miejscu pod względem frekwencji za Ostrowem Wielkopolskim. Ogromne brawa dla tych kibiców, którzy podążali by dopingować naszych zawodników setki kilometrów, choćby do Piły czy gdziekolwiek indziej.

Czy rozważał pan opcję współpracy z klubami piłkarskimi z ekstraklasy? Wymiana biletów, wzajemna reklama - może dałoby to efekt w postaci zwiększenia dochodów poprzez jeszcze lepszą frekwencję na stadionie.

- Rozpatrujemy wiele pomysłów, rozważamy je. Jestem jak najbardziej za taką promocją, tylko czy ci kibice stricte piłkarscy będą potrafili odróżnić stadion piłkarski od żużlowego, gdzie kibicują jednej drużynie, a nie swoim drużynom piłkarskim. Ci kibice piłkarscy, którzy chcą przychodzić na żużel w Krakowie, na pewno są na trybunach i kibicują. Co do kwestii promocyjnej, to jesteśmy jak najbardziej za. Jesteśmy po rozmowach z dwoma klubami krakowskimi, nie ma problemów, żeby taką wymianę barterową na meczach wzajemnie zastosować.

Komentarze (0)