Piotr Protasiewicz: Decyzję o starcie podjąłem w sobotę

Falubaz w finale! - dało się słyszeć okrzyki z parkingu po niedzielnym pojedynku we Wrocławiu. Kapitan zwycięskiej drużyny, a jednocześnie zdobywca 7 punktów wraz z jednym bonusem podsumował po spotkaniu swój występ, opowiadając również o kontuzji, z którą borykał się ostatnimi dniami.

- Może brakowało mocy we mnie. Jadę ze złamanymi żebrami i nie jest to łatwy układ. Szczęście, że dziś tor był dobry do jazdy, równy przede wszystkim. Na dziurawym, przyczepnym torze mogłoby być różnie. Każdy dzień działał na mój plus. Cieszę się z mojej zdobyczy punktowej, bo na więcej dziś nie było mnie stać. Zacząłem pojedynek bardzo dobrze, ale potem wskoczyłem na bardziej wymagające pola i za późno dostosowałem się sprzętowo. Dopiero na XV bieg zrobiłem korektę i w tym biegu, gdzie jechali najlepsi udało się pojechać dobrze. Korekta była zbyt późno ale mimo to jestem bardzo zadowolony z wyniku własnego jak i drużyny. Musiałem się mocno sprężać i dałem z siebie wszystko - podsumował swój występ Piotr Protasiewicz.

Przed meczem nikt spoza drużyny nie wiedział o kontuzji zawodnika. Czy mogło go zabraknąć w niedzielę we Wrocławiu? - Decyzja o starcie była podjęta w sobotę, po krótkim teście gdzie przejechałem kilka kółek w Zielonej Górze i zdecydowałem, że pojadę. W poniedziałek pojechałem do szpitala bo ból był duży. Zrobiłem zdjęcie rentgenowskie i lekarze stwierdzili, że dwa żebra są złamane. Nie sądziłem, że dam radę pojechać ale miałem dość intensywną terapię, rehabilitację, trochę farmakologia poszło do przodu i można było zadziałać przeciwbólowo. Okazało się, że organy wewnętrzne nie były uszkodzone, bo było to też możliwe. Ne szczęście skończyło się na samych żebrach. Pojechałem, szczęście że tor był bardzo dobry do jazdy i równy, nie wymagający wielkiej kondycji, bo gdybyśmy jechali tego dnia w Zielonej Górze mogłoby być różnie - stwierdził zawodnik Falubazu.

W XIV odsłonie dnia znakomicie popisali się zielonogórzanie – Rafał Dobrucki oraz Niels Kristian Iversen, wygrywając bieg 5:1. Co wówczas czuł kapitan drużyny spod znaku Myszki Miki? - Wielką ulgę, bo wiedziałem, że nie będę musiał się jakoś bardzo mocno spinać w tym XV biegu. Chłopaki wykorzystali bardzo dobrze pola startowe, bo dziś pola 1 i 3, jeśli chodzi o układ pary były zdecydowanie lepsze niż 2 i 4 Bezapelacyjnie czwarte pole było najgorsze, a pierwsze najlepsze. Wystarczy spojrzeć w program aby to samo stwierdzić. Rafał zrobił super robotę, Niels to wykorzystał i chłopaki przyjechali na 5:1. My mieliśmy za zadanie przywieźć jedynie 3 punkty żeby nie było jakiś tam rozmów przez całą zimę, że awansowaliśmy do finału fartem. Zremisowaliśmy i w dwumeczu byliśmy lepsi - oznajmił "PePe".

Źródło artykułu: