Gdańszczanie zostali tym razem rozgromieni przez Marmę Hadykówkę aż 68:22, a Dawid Stachyra chociaż ponownie zdobył dla swojego zespołu najwięcej punktów (6), to jednak nie może być zadowolony z tego występu. Były jeździec Żurawi w trakcie meczu zaliczył groźnie wyglądający upadek, a jedynym zawodnikiem gospodarzy, którego udało mu się pokonać był Łukasz Kret. - Na pewno było nam ciężko o jakiś dobry wynik drużynowy, bo przyjechaliśmy mocno okrojeni, bez Gafurowa i Jonassona. Dla mnie zawody też pechowe od początku. Po upadku już średnio powiedzmy to się odbywało, nie miałem wielkiej chęci do jazdy, ale trzeba było te zawody jakoś odjechać. Dostaliśmy dziś sromotne lanie, ale nie ukrywam, że podobnego wyniku się spodziewaliśmy, bo wiadomo, że takim składem, przy takiej dyspozycji gospodarzy ciężko o jakiś dobry wynik - powiedział Stachyra zaraz po meczu.
Drużyna Lotosu Wybrzeże w tabeli pierwszej ligi nadal piastuje drugie miejsce, jednak szanse na prześcignięcie liderującego zespołu z Rzeszowa ma już tylko iluzoryczne. Gdańszczanie jeśli chcą jeździć w barażach o Speedway Ekstraligę, muszą uważać na zespoły z Gniezna i Daugavpils. Podopieczni Stanisława Chomskiego nie wygrali od trzech spotkań, dlatego kolejne punkty będą na wagę złota. - Skupiamy się teraz tak naprawdę na meczu z Gnieznem, żeby zdobyć dwa punkty. Jest szansa, żeby znaleźć się w barażach i tam powalczyć o ekstraligę. Nie ma jednak co ukrywać, że cała drużyna jedzie słabiej i złapaliśmy jakiś dołek, tak, że będzie ciężko, ale trzeba walczyć - uważa 25-letni zawodnik.
Druga drużyna pierwszoligowych rozgrywek w spotkaniu barażowym o Speedway Ekstraligę trafi na Polonię Bydgoszcz bądź Włókniarza Częstochowa. Z którym z tych zespołów wolałby jechać Stachyra, jeśli to Lotos Wybrzeże zajmie drugie miejsce? - Ciężko powiedzieć, ja osobiście wolałbym drużynę z Częstochowy, może z racji większej znajomości tego toru. Choć tu i tu jest znikoma, bo w Bydgoszczy może jeździłem ze dwa razy, a w Częstochowie trzy albo cztery, tak, że wcale nie tak dużo. W sumie nie ma co wybierać, kto nam przypadnie, z tym trzeba walczyć. Jeśli mamy wejść do tej Ekstraligi, to musimy na to patrzeć w tych kategoriach.
Dawid Stachyra nie może być zadowolony ze swojej postawy w niedzielnym meczu z Marmą Hadykówką Rzeszów
Dawid Stachyra na co dzień ściga się także w brytyjskiej Elite League, gdzie już drugi sezon reprezentuje Ipswich Witches. Jego zespół w obecnych rozgrywkach prezentuje się jednak słabo. Wiedźmy zajmują ostatnie miejsce w tabeli i jest już pewne, że będą musiały zmierzyć się w barażu z najlepszym zespołem Premier League. Co jest przyczyną tak słabego sezonu? - Na pewno brakło nam jeszcze jednego takiego lidera jak Scott Nicholls, choć drużyny w Anglii budowane są w oparciu o KSM. Od początku do połowy sezonu zawodziło paru zawodników, później nastąpiły małe zmiany, ale w dalszym ciągu niektórzy zawodzili i tak naprawdę już nic wiele nie możemy zdziałać. Trzeba się skupić i uratować w tych barażach Elite League dla Ipswich.
Mimo, iż brytyjska drużyna "Davidoffa" ma słaby sezon, to on nie zamierza rezygnować ze startów na Wyspach w 2011 roku. - Nawet nie biorę pod uwagę, żeby z Anglii zrezygnować. To porządna szkoła jazdy, bardzo dobrze mi się tam jeździ, w tym roku też wyniki poszły do góry, tak, że pomaga to zdobyte doświadczenie. Już w tym roku zresztą pomogło i lepiej mi się jeździ też w Polsce, gdzie wyniki poszły mocno do góry. Naprawdę widać przydatność ligi angielskiej u nas na torach - kończy Stachyra.