Ewelina Bielawska: Marny początek sezonu zakończył się wspaniałym sukcesem drużyny. Dziś Falubaz jest w wielkim finale. Chyba musi być prezes zadowolony?
Robert Dowhan: Bardzo szczęśliwy i także zadowolony. Szczególnie gdy wychodzi się z takiego kryzysu, gdzie w którymś momencie zastanawiamy się, czy czasem nie będziemy walczyć o utrzymanie i nie będziemy skazani na pozycję 7. czy 8. Mieliśmy za sobą piąte miejsce po rundzie zasadniczej, później cały czas toczyła się walka z zespołami wyżej notowanymi. Wyszliśmy z tego zwycięsko i mamy teraz wielki finał z Unią Leszno. To jest klasyk nad klasyki. Spotkają się dwie godne drużyny, które okazały się być najlepsze w ekstralidze. Myślę, że to jest wspaniały deser na rozstrzygnięcie tego roku.
Jak wygląda atmosfera w Falubazie?
- Jest wspaniała, zwłaszcza przy takim sukcesie. Widać to po liczbie kibiców, osób które jeżdżą za drużyną. Ten sezon, który zaczął się dla nas bardzo nieprzychylnie i pod górkę kończy się bardzo szczęśliwie. Awans do wielkiego finału jest zwieńczeniem ciężkiej pracy zarządu, trenera, zawodników, mechaników. To jest to, co chce zawsze osiągnąć każdy klub sportowy. My to osiągamy po raz kolejny. Cieszymy się i jest to wspólny sukces nas wszystkich. Również i mediów, bo czasem nam pomagacie, czasem i przeszkadzacie. Może to nakręca dzięki temu inne spojrzenie na niektóre rzeczy. Stąd chciałbym podziękować także kibicom, którzy dołożyli także cegiełkę.
Czy jest jakiś zawodnik, który szczególnie zasługuje na słowa uznania bądź taki, z którego nie jest pan zadowolony?
- U nas jest drużyna. Nie ma indywidualności, wszyscy zasługują na pochwałę. Każdy z zawodników kiedyś zawiódł, więc w sporcie jest to dopuszczalne. Liczy się zaś wynik końcowy. Drużyna właśnie polega na tym, że w momencie słabszej dyspozycji jednego zawodnika, pomaga mu drugi, który go uzupełnia. Widać, że ten model się sprawdza. Taki akurat funkcjonuje u nas i daje efekty. Pieniądze, piękne stadiony, szumne nazwiska, walka o światowe imprezy nic nie daje. W Polsce liczy się tylko liga, walka w wielkim finale i to osiągnęliśmy po raz kolejny.
Finał z niezwykle mocną drużyną. Czy zdobycie w takim razie srebrnego medalu byłoby porażką dla Falubazu?
- Walczymy o złoto, a myślę, że dzisiaj i nikt by nie pogardził srebrem. Nikt się tego medalu nie spodziewał, bo po takim marnym początku sezonu każdy kruszec jest uwieńczeniem pracy. O złocie częściej się wspomina, o nim się mówi i pamięta. Jednak myślę, że żaden z kibiców nie odmówiłby zawieszenia sobie srebrnego krążka.
Przejdźmy do sobotniej imprezy, a mianowicie finału Indywidualnych Mistrzostw Polski. Przygotowanie imprezy takiej rangi to nie lada wyzwanie dla organizatorów.
- Jesteśmy profesjonalistami. Robiliśmy nie takie imprezy, poradzimy sobie również i z tą.
Czy zainteresowanie sobotnim finałem jest duże?
- Jest spore, szczególnie, że ma być fajna pogoda. Do tego dochodzi niedziela, gdzie będzie miał miejsce wielki finał ligowy. Mamy sygnały, że dużo ludzi wybiera się na cały weekend do Zielonej Góry. Więc dużo będzie się działo nie tylko na naszym obiekcie, ale myślę, że i w całym mieście.
Komu kibicować będzie włodarz zielonogórskiego Falubazu?
- Oczywiście naszemu zawodnikowi i wychowankowi Piotrowi Protasiewiczowi.
Mimo waszych starań dochodzą głosy, iż niedzielne zawody mogą zostać jednak przełożone, gdyby Mistrzostwa Europy Par w Niemczech się nie odbyły. Czy to prawda?
- Tak, chodzi o przepis, który mówi o tym, iż w momencie gdy zawody te się nie odbędą, zostaną przełożone na niedzielę. Wówczas ma się odbyć pierwszy mecz finałowy w Zielonej Górze. Będzie on musiał zostać przełożony. Z jednej strony startuje w Mistrzostwach Par Patryk Dudek, z drugiej Jurica Pavlic. Zgłosiłem ten zapis do zmiany w przyszłym roku, apelowałem, by wykluczyć możliwość przeniesienia takich zawodów jeżeli będą startować tylko i wyłącznie zawodnicy, którzy mogą być na ZZ. Nie powinno to zaś dotyczyć każdego innego żużlowca, bo jeżeli drużyna będzie miała dziesięciu zawodników i tam będzie dwóch lub trzech innej nacji to zawody będzie można zawsze przekładać. Jest to w tym momencie uciążliwe, bo mamy wielki finał, jest sporo przygotowań, wszyscy na to czekają, a my mamy poczucie, że tamte zawody w Niemczech mogą nam to storpedować. Nie wyobrażam sobie tego w ogóle.
Jak prezes skomentuje fakt, iż doradza się rzekomo Tomaszowi Gollobowi, by zrezygnował ze startu w sobotnim finale IMP? Zawodnik Caelum Stali Gorzów już za dwa tygodnie może zostać indywidualnym mistrzem świata i nie wykluczone, że przez ostrożność zrezygnuje z rywalizacji o tytuł najlepszego żużlowca naszego kraju .
- Mogę skomentować jedynie ten artykuł, gdzie prezes Stali Gorzów jak i kilku innych działaczy odmawia startu w Grodzie Bachusa. Chciałbym podkreślić, że Zielona Góra jest domem dla wszystkich zawodników i sportowców, zwłaszcza przy imprezie indywidualnej. Chcę, by każdy czuł się tu jak u siebie. Będziemy każdego witać z otwartymi ramionami i robić wszystko by każdy z nich czuł się na tyle dobrze, by walczyć o punkty, nie myśląc o innych rzeczach. Jestem zdziwiony tym, że można zniechęcić zawodnika do startu, bo myślę, że każdy chciałby zdobywać medale, walczyć o prestiż, o punkty. Jeżeli iść tokiem rozumowania niektórych działaczy, to zawodnik powinien się skupić wyłącznie na Grand Prix, odpuścić sobie ligę polską, szwedzką czy angielską. Tomek jest na tyle utalentowanym zawodnikiem, że ma spore szanse stanąć na podium i ja na jego miejscu na pewno bym startował. Dlatego też, Drogi Tomku, zapraszamy do Zielonej Góry. Na pewno będziesz się czuł tu bardzo dobrze.
Sporo szumu wywołał w zeszłą środę protest Falubazu w związku z wyprowadzeniem przedwcześnie motorów Piotra Świderskiego po zakończonym meczu półfinałowym. Pomiędzy prezesami odbywało się głosowanie dotyczące tego, czy taki system jest sprawiedliwy. Może coś więcej w tym temacie?
- Głosowanie zostało zakończone. Prezesi Stali Gorzów oraz Unii Leszno zagłosowali za tym, by przywrócić punkty wrocławianom. Wynik został już zweryfikowany, co można odczytać w komunikacie Komisarza Ligi, gdzie ostatecznie widnieje wynik 46:38. Tylko dwa kluby zagłosowały za tym, reszta była przeciw. Jest to dla mnie dziwna sytuacja, szczególnie w przypadku jednego klubu, który zakończył już rozgrywki w tym roku, a wypowiada się na tematy dotyczące klubów, które nadal walczą o najwyższe cele.
Wiele klubów ekstraligowych boryka się w tym sezonie z niską frekwencją na stadionach. W Zielonej Górze jest inaczej. Są kibice, atmosfera, prawdziwa drużyna i wynik. Czy ma prezes jakąś receptę na taki sukces? Może jakieś rady dla innych prezesów?
- Każdy ma swój sposób na prowadzenie klubu, na współpracę z kibicami. Być może to się nie sprawdza w innych ośrodkach. Natomiast wszystkich recept na sukces też się nie sprzedaje. Jeżeli któryś z prezesów będzie chciał, to może to naśladować lub robić to co my. Myślę, że to też jest proces, tego się nie zrobi w ciągu jednego roku. U nas to też trwało. I jak myślę wszyscy pamiętają, kiedy jeszcze 6 czy 7 lat temu w Zielonej Górze było podobnie jak na innych obiektach.
Jakiś czas temu w Gnieźnie odbyło się spotkanie przedstawicieli klubów I i II ligi, którzy m. in. wyrazili zgodę na powiększenie ekstraligi w 2012 roku do 10 drużyn. Czy pańskim zdaniem jest to dobre rozwiązanie?
- To się okaże. Na dzień dzisiejszy rywalizuje 8 drużyn i to jest ta cała śmietanka jeśli chodzi o prestiż i wyrównane składy. Da się zauważyć również, że niektóre drużyny gdzieś tam mając problemy finansowe jak chociażby Częstochowa, ten skład nie do końca dopasowali do ekstraligi. Jeżeli dojdą do tego jeszcze dwie drużyny, to czy wystarczy sił i środków, a przede wszystkim wyrównanych składów, które zapewnią, by każde widowisko było fascynujące, by walka była do ostatniego biegu?
Może to nie czas na tego typu pytania, gdyż aktualny sezon jeszcze się nie skończył. Jednak kibice na forach coraz częściej pytają o to, czy klub zamierza zostawić mistrzowską drużynę na przyszły sezon? Czy jest szansa na pozostanie w składzie Iversena, który co prawda dopiero na koniec sezonu dostał szansę, ale pokazał się z bardzo dobrej strony?
- Nie słyszałem, żeby tak za mną bardzo tęskniono. Natomiast ja obiecałem podsumowanie kilkuletnie działalności i myślę, że przyjdzie na to moment w tym sezonie. Myślę, że w dobrej atmosferze, bo trzeba pamiętać o osiągnięciach i trudnych początkach. O tym jak nasz klub wyglądał kilkanaście lat temu. Ten wynik jest naszym wspólnym sukcesem, zarówno miasta, jak i kibiców, zawodników, sponsorów, mechaników, kadry szkoleniowej, jak i pracowników klubu. Każdy dołożył swoją cegiełkę, ja w pojedynkę nic bym nie zrobił.
Może kilka słów w stronę kibiców?
- Dziękuję za wszystko i proszę o więcej. Poza tym korzystając z okazji chciałbym złożyć życzenia dla Fredrika Lindgrena, który obchodzi urodziny. Aby ten prezent, na który wszyscy czekają był również prezentem dla niego. By wywalczone punkty można było bronić w rewanżu w Lesznie.