Brytyjczyk w rozmowie z Gazetą Wyborczą przyznał, że ciążyła na nim duża presja. - Bo przecież przyszedłem do pierwszoligowej drużyny z Rzeszowa po bardzo udanym sezonie w Częstochowie, gdzie w ekstralidze byłem jednym z liderów tego zespołu. Dlatego wiedziałem, że jeżdżąc w niższej lidze, będę pod dużą presją, bo oczekiwania wobec mnie będą bardzo duże - powiedział.
- Każdy w klubie liczył, że będę zdobywał bardzo dużo punktów, a tymczasem początek sezonu miałem bardzo nieudany. Długo się męczyłem, ale wreszcie doszedłem do ładu z motocyklami i w play-offach mogłem pomóc drużynie w awansie do ekstraligi. Wykonałem swoją pracę w stu procentach i jestem bardzo szczęśliwy, bo chyba doskonale zdajemy sobie sprawę z tego, że jeśli nie wywalczylibyśmy awansu, to w pierwszej kolejności ja byłbym temu winny - wyjaśnił Richardson.
Więcej w Gazecie Wyborczej.