Z inicjatywą zaproszenia najlepszych zawodników świata w jeździe na żużlu wystąpiła Rada Miasta Tauranga na przełomie ostatniego roku. Uchwalono wówczas dodatkowe fundusze w wysokości 100 tys. dolarów nowozelandzkich, aby wesprzeć działania TCVL. Po ostatecznej analizie wymagań logistycznych i finansowych związanych z organizacją mistrzostw postanowiono nie obiegać się o zakup praw organizacyjnych.
- Całkowity koszt zobowiązań finansowych oraz wymuszone zmiany warunków obiektu do prezentacji speedwaya zgodnie z normami FIM mogłyby mieć istotny wpływ na zakłócenie normalnej egzystencji istniejących użytkowników. Obiekt organizuje przede wszystkim wyścigi samochodowe i mecze rugby. Wspólnie z Radą Miasta ciężko pracowaliśmy, aby runda Grand Prix zagościła w Nowej Zelandii. Otrzymaliśmy wielokrotnie dowody wsparcia także i od prywatnych partnerów, którzy obiecywali znaczącą pomoc. Szkoda, że rezultat naszych działań jest rozczarowujący dla zainteresowanych stron. Zdobyte doświadczenia w tym całym procesie negocjacji z pewnością pozwolą nam zabezpieczyć w przyszłości zawody rangi światowej odpowiadające profilowi naszego miasta, satysfakcjonujące naszą społeczność - stwierdził dyrektor TCVL Ervin McSweeney.
Nic dodać, nic ująć. Nie da się ukryć, że analiza finansowa całego przedsięwzięcia nie gwarantowała pozytywnego wyniku ekonomicznego. Miasto musi liczyć się z kosztami. Współpartner z pobliskiej Australii nie pojawił się na scenie do tej pory i wymagania IMG wyraźnie wzrosły.
W obecnych warunkach finansowych na świecie, przy nikłym zainteresowaniu publiczności żużel w wydaniu Grand Prix ma minimalne szanse, aby zaistnieć w Nowej Zelandii czy też Australii.