Paweł Miesiąc: Jest to dla mnie stracony sezon

W niedzielnym spotkaniu Marmy Hadykówki Rzeszów i Lokomotivu Daugavpils trzy punkty dla gości wywalczył Paweł Miesiąc. Gdyby nie incydent z 11. biegu zawodów, zdobycz punktowa "Łełka" mogłaby być dużo większa.

Paweł Miesiąc z pewnością ostatniego spotkania ligowego nie zaliczy do udanych. W trzech startach 25-letni żużlowiec zdobył tylko trzy punkty. - Jeśli chodzi o mój indywidualny występ - zawody słabe. W pierwszym biegu jechałem na trzeciej pozycji, chciałem zaatakować, jednak popełniłem błąd i wyprzedził mnie Harris. W następnym biegu było już lepiej, bo przyjechałem drugi - ocenił swoje dwa pierwsze biegi zawodnik Lokomotivu Daugavpils. - Rzeszów był dzisiaj lepszy, zresztą tak jak w całym sezonie, i zasłużenie awansował do ekstraligi. Mogę tylko pogratulować i życzyć sukcesów. Co do toru, to był on dzisiaj fajny, na pewno do walki - dodał.

W 11. gonitwie dnia ostro zaatakowany przez Miesiąca został Lee Richardson. Brytyjczyk wskutek tego zahaczył o bandę i na szczęście niegroźnie upadł na tor. Chwilę później doszło do niecodziennej sytuacji. Lider Marmy Hadykówki Rzeszów sam chciał wymierzyć sprawiedliwość rywalowi z Daugavpils. Pomiędzy Richardsonem a Miesiącem doszło do prawdziwej wymiany ciosów, której świadkami byli zgromadzeni na Stadionie Miejskim kibice. Sędzia niedzielnego spotkania, Marek Wojaczek zgodnie z regulaminem wykluczył obu żużlowców do końca zawodów. Z decyzją sędziego nie zgodził się do końca Paweł Miesiąc. - Niepotrzebne było to moje wykluczenie. Przyznam, że nie ja tu byłem winny. Zostałem uderzony przez Richardsona, ja się tylko broniłem, a mimo to zostałem wykluczony.

Ponadto nie popisali się również fani biało-niebieskich, którzy wychowanka swojego klubu - Miesiąca, po całym zajściu w biegu 11. obrzucili wulgaryzmami.

Paweł Miesiąc przyznaje, że w sezonie 2010 w barwach Lokomotivu Daugavpils nie miał wielu okazji do startów. Kierownictwo klubu z Łotwy powołało "Łełka" jedynie na 10 meczów w tym roku. - Myślę, że to o dziesięć spotkań za mało. Na pewno chciałem częściej jeździć. Po prostu nie wierzono we mnie, a myślę, że byłem w stanie robić punkty tak samo jak inni. Jest to dla mnie stracony sezon - powiedział w rozmowie z naszym portalem rozgoryczony Miesiąc.

Czy były jeździec Żurawi zostanie na kolejny sezon w łotewskim klubie? - Na rozważania przyjdzie czas po sezonie. Teraz jeszcze mam zawody ligowe w Szwecji i na Ukrainie. W tym tygodniu czekają mnie cztery spotkania, więc na razie jeszcze jeżdżę i nie myślę o tym - zakończył 25-latek.

Komentarze (0)