Eliminacje do ligi
W 1948 roku narodziła się liga żużlowa w Polsce. Przeprowadzono eliminacje do poszczególnych klas rozgrywkowych na trzech torach: w Łodzi (dwadzieścia tysięcy widzów), Pucku(!) (dwanaście tysięcy widzów) oraz Grudziądzu (ponad dziesięć tysięcy widzów). Zainteresowanie jakie wzbudziły turnieje eliminacyjne utwierdziło organizatorów ligi w przekonaniu, iż to co czynią, jest słuszne. Co prawda przez najbliższe lata czekało wszystkich zainteresowanych mnóstwo niedomówień, nieścisłości regulaminowych czy dziwnych decyzji, ale niestety tak wygląda lepienie świeżej gliny.
Jednym z czołowych klubów biorących udział w eliminacjach był Leszczyński Klub Motocyklowy Leszno reprezentowany przez żużlowców mających przejść do annałów żużlowych kronik: Józefa Olejniczaka i Alfreda Smoczyka oraz Osieckiego.
Olejniczak wystartował w pierwszej eliminacji w Łodzi z 17 punktami, Osiecki w Pucku wywalczył ich czternaście, zaś Smoczyk w Grudziądzu zakończył zawody dopiero na szóstej pozycji z 16 "oczkami".
Pierwszy sezon zawodnicy z Leszna prowadzeni przez 30 - letniego Olejniczaka zakończyli na drugim miejscu ulegając PKM Warszawa o 8 małych punktów i nie wykorzystali szansy jaka nadarzyła im się podczas ostatniej rundy, kiedy to niespodziewanie reprezentantom stołecznego miasta szyki pokrzyżowała ambitna ekipa z Rawicza. Był to jednak sygnał sukcesów jakie miały nadejść już niedługo...
Młoda dyscyplina posiadała dominatora
Sezon 1949 rozpoczął się dla Leszczynian mocnym akcentem. Zwyciężyli 2 czerwca trójmecz w Grudziądzu pozostawiając w pokonanym polu obrońcę mistrzowskiego trofeum. 26 czerwca ponownie zdeklasowali rywali w Warszawie. Zawody te przeszły do historii, bowiem po defekcie całej trójki zawodników zezwolono na użycie motocykli z silnikami JAP, a felerny wyścig powtórzono na koniec zawodów. Od tej chwili w pierwszej lidze ścigano się na JAP - ach, którymi kluby wymieniały się w trakcie sezonu, a ich sprowadzenie możliwe było dzięki uprzedniemu zażyrowaniu osobistemu weksli przez żużlowych działaczy!
Zawodnicy LKM zagwarantowali sobie mistrzowski tytuł podczas trzeciej tury we Wrocławiu po raz kolejny nie dając złudzeń rywalom. Skład Józef Olejniczak, Alfred Smoczyk, Henryk Woźniak, Wacław Andrzejewski był gwarantem dominacji na żużlowych torach jeszcze przez długie lata...
Lecz zanim do tego doszło w sierpniu zmieniono nazwę klubu na LKM Unia Leszno i właśnie pod taką nazwą klub z Leszna zdobył swój pierwszy mistrzowski tytuł.
O sile klubu z Leszna świadczą niewyobrażalnie "wyśrubowane" średnie biegowe Alfreda Smoczyka i Józefa Olejniczaka (odpowiednio 3,00 oraz 2,84) oraz średnia powyżej 2 punktów na bieg Henryka Woźniaka. Klub jako rezerwowy wspierał Wacław Andrzejewski (3 punkty) oraz Juchniak, który ani razu nie pojawił się na torze.
Mistrzostwo Polski wywalczył ponadto Smoczyk triumfując 23 października na rodzimym torze z kompletem oczek. O wielkim pechu mówić mógł Olejniczak, który trzykrotnie nie ukończył rywalizacji z powodu defektu i w ostatnim swoim starcie nie pojawił się na torze. Pozytywne wrażenie zostawił po sobie Woźniak (6 punktów w 3 startach, w tym jeden defekt) jednak oczarował wszystkich młodziutki mistrz, którego fotografia z pochlebnym komentarzem znalazły się nawet w angielskim miesięczniku "Speedway"! Wszyscy wierzyli, że czeka polski żużel świetlana przyszłość...
Tymczasem zima minęła niezwykle szybko i gdy tylko opadły śniegi żużlowcy wyjechali na tory by przygotowywać się do nowego sezonu. Czynili to pomimo problemów sprzętowych, bowiem sezon - zainaugurowany uznanymi za blamaż rozgrywek barażami - nadchodził wielkimi krokami.
Był to sezon rewolucyjny dla polskiego żużla, bowiem zdecydowano o startach w parach podczas wyścigów, co miało urozmaicić rozgrywki, a przede wszystkim wyszkolić w naszych zawodnikach umiejętność jazdy zespołowej, tak potrzebną podczas międzynarodowej rywalizacji.
Właściwe rozgrywki ligowe zainaugurowano dopiero 30 kwietnia w Lesznie i od razu doszło do niesamowitej niespodzianki. Gospodarze, prowadzeni przez niezwyciężonego Olejniczaka, zremisowali w trójmeczu ze Stalą Ostrów dzieląc się z nią dużymi punktami. Należy wspomnieć, iż w zespole Unii nie wystartował Alfred Smoczyk (odbywał służbę wojskową startując jednocześnie w barwach CWKS Warszawa), a Wacław Andrzejewski - posiadający już przecież tak ważne wówczas doświadczenie ligowe, przeszedł do Rybnika.
Niepokój kibiców Unii był jednak nieuzasadniony. Kolejne trójmecze w Rybniku (4 czerwca), Lesznie (9 lipca) oraz ponownie w Lesznie zakończyły się pewnymi wiktoriami Unii, która mogła świętować drugi z rzędu mistrzowski tytuł.
Liderem ekipy pozostał Józef Olejniczak, który na szesnaście ligowych wyścigów zwyciężył czternaście, a dwukrotnie w odniesieniu zwycięstwa przeszkodził mu defekt motocykla. Jednak mistrzowski tytuł to nie tylko prowadzący ekipę lider, ale także druga linia stanowiąca o sile drużyny, a przypadku Unii nie można było na nią narzekać. Doskonale spisywali się Henryk Woźniak, młodszy brat Alfreda - Zdzisław Smoczyk, a także Stanisław Glapiak.
Mistrz wicemistrzem
Dwa tygodnie przed finałem indywidualnego czempionatu niczym czarna strzała obiegła Polskę wiadomość o tragicznej śmierci Alfreda Smoczyka, w którym wszyscy pokładali olbrzymie nadzieje sportowe. Żałoba była ogromna. Odebrała nawet niektórym rozsądek bowiem zdecydowano, iż mistrzowski tytuł przyznany zostanie zmarłemu zawodnikowi, a uczestnicy krakowskiego finału walczyć będą o tytuł wicemistrzowski. Tak też było i po rozegraniu dwudziestu wyścigów wicemistrzem Polski został niepokonany Józef Olejniczak. Jego koledzy klubowi - Zdzisław Smoczyk oraz Glapiak dzielnie rywalizowali z silniejszymi rywalami i ukończyli zawody w środku stawki.
Olejniczak doczekał się jednak "opamiętania" 33 lata później, kiedy to decyzją PZM przyznano mu mistrzowski tytuł oraz szarfę, a Smoczyka uznano za Honorowego Mistrza. Szkoda, że tak późno, bowiem niektórzy zawodnicy nie dożyli tych wydarzeń...
Regulaminowe przełomy
Rok 1951 był przełomowy dla polskiego żużla. Spotkania rozgrywane miały być w formie dwumeczów, a w skład drużyny wchodzić miało sześciu zawodników plus rezerwowi. Gospodarze od 7 do 12, goście od 1 do 6. Rezerwowi przywdziewali plastron zawodnika zastępowanego. Ponadto każda para zmierzyć miała się z każdą co dawało dziewięć wyścigów w meczu. Nie były to jednak najważniejsze zmiany. Postanowiono, iż w miejsce klubów istniejących dotychczas powstaną centralne sekcje żużlowe i tylko one startować będą mogły w jedynej lidze. Był to krok ku profesjonalizacji, jednocześnie zapaleńcy promujący żużel w miasteczkach oraz niższych ligach (nawet okręgowych) musieli się poddać.
Siedzibą Unii zostało oczywiście Leszno w którego skład oprócz wcześniej uznanych zawodników dołączyli Kazimierz Bentke, Jan Malinowski z Grudziądza oraz jego klubowi koledzy Jan Najdrowski i Zbigniew Sander. Z Unii Inowrocław dokooptowano Zbigniewa Chałupczaka. Skład ten miał walczyć o najwyższe cele i jak się okazało - tak było.
Obrońcy mistrzowskiego trofeum rozgromili Ogniwo 37:17, a Olejniczak poprawił należący do Smoczyka rekord toru. W drugiej kolejce również zwyciężyli.
1 lipca wybrali się do Rybnika by rywalizować z Górnikiem. Przed ostatnim biegiem goście nieoczekiwanie prowadzili 25:23, jednak ostatni bieg śniłby się Bentke i Malinowskiemu w przypadku niepowodzeniu na koniec sezonu, bowiem najpierw przewrócił się ten pierwszy, a potem Malinowski w związku z czym żużlowcy ze Śląska triumfowali 28:25!
W Warszawie Unia zwyciężyła 29:25. Komplet punktów zapisała sobie także rozgramiając słabiutki Włókniarz 42:12, pokonując 32:21 Bydgoszczan w Warszawie oraz na swoim obiekcie Kolejarz Rawicz 37:17. Spotkanie to zakończyło się pechowo dla Floriana Kapały, który po pokonaniu Olejniczaka (co wówczas było niezwykłym wydarzeniem, gdyż żużlowiec Unii na 27 biegów ligowych zwyciężał w 24 i raz zanotował defekt) doznał kontuzji wykluczającej go ze startów na półtora roku.
16 września we Wrocławiu Unia pokonała "czerwoną latarnię" rozgrywek w stosunku 33:19 i mogła po raz trzeci z rzędu fetować zdobycie korony. Dziewięć spotkań, osiem zwycięstw - tak wyglądał końcowy bilans Byków. Najwyższymi średnimi biegowymi w lidze mogli szczycić się Józef Olejniczak (2,81) oraz Stanisław Glapiak (2,58). Niewiele mniejszą biegopunktówkę od Glapiaka wyjeździł Woźniak, a ważne punkty do dorobku drużyny dorzucili Malinowski (39), Bentke (20), Chałupczak (12), Stanisław Przybylski (12), Najdrowski (4). Punktów nie udało się zdobyć Sanderowi i Ryszardowi Gościniakowi, zaś w składzie spotkań ligowych widniały nazwiska rezerwowych Czesława Szałkowskiego, Baranowskiego i Brucha.
Jeden finał
Rok później część drużyn zakończyła rozgrywki ligowe już w lipcu (czy my to skądś znamy?)! Stało się tak, gdyż jakiś sprawny matematycznie działacz wyliczył, iż dzięki takiej formie drużynowych mistrzostw uda się zaoszczędzić ponad 100 kilometrów przez każdy z motocykli, dzięki czemu wytrzymają do następnego sezonu. Rzeczywistość okazała się inna. Drastycznie wzrosła liczba "dzikich" turniejów, spotkań towarzyskich itp. gdyż ludzie byli złaknieni zawodów zespołowych.
Przed rundą finałową Unia i CWKS Wrocław posiadały komplet 10 punktów i tyle samo małych "oczek" (+68). Unia w półfinale rywalizować miała ze Spójnią Wrocław. Piętnaście tysięcy widzów oklaskiwało pewne, choć niezbyt przekonujące, zwycięstwo swoich zawodników 29:23. Po raz pierwszy jako drugi linię mety w tym sezonie minął Józef Olejniczak, który uległ Edwardowi Kupczyńskiemu. Mało tego, Wrocławianin poprawił należący do Olejniczaka rekord toru! Ale to Unia znalazła się w finale i to było najważniejsze.
Finał zaplanowano na 10 dzień sierpnia w Rybniku. Na neutralnym stadionie zasiadło ponad dwadzieścia tysięcy widzów. Dopiero rozwijająca się dyscyplina sportowa podbiła serca Polaków identyfikujących się ze swoimi klubami i pasjonujących się każdym meczem czy imprezą indywidualną. Spotkanie finałowe rozgrywek 1952 było wyjątkowe, gdyż nigdy przedtem, ani nigdy później o tytule mistrzowskim nie decydował jeden pojedynek.
Pojedynek zakończony pewnym zwycięstwem Unii nad CWKS - em Wrocław 35:19. Punkty dla mistrzów zdobywali w tym spotkaniu: Olejniczak 8 (porażka z Januszem Sucheckim w IV biegu dnia), Woźniak 4, Marian Kuśnierek 5, Mieczysław Cichocki 5, Glapiak 9, Bentke 4. Władysław Okoniewski oraz Stanisław Kowalski nie pojawili się na torze. Po drugiej stronie barykady startował stary, dobry znajomy Zdzisław Smoczyk, który w trzech startach uzbierał 4 punkty.
Wśród mistrzów A. D. 1952 wymienia się również takie nazwiska jak Marian Kwarciński, Stanisław Przybylski oraz Teodor Pogorzelski, którzy najczęściej pełnili funkcje rezerwowych.
Nieoczekiwany tytuł
Leszczynianie w ekspresowej rundzie zasadniczej rozgrywek sezonu 1953 zanotowali remis z CWKS Wrocław na swoim torze oraz porażkę w Rybniku 30:24. Zwycięstwa w Częstochowie, Warszawie oraz na swoim obiekcie z klubem z Łodzi pozwoliły jednak zająć Unistom miejsce w pierwszej czwórce walczącej o medale, choć 7 punktów w 5 spotkaniach to rezultat do którego fani klubu z Wielkopolski nie byli dotychczas przyzwyczajeni.
Początek rundy finałowej sprawił, że kibice przecierali oczy ze zdumienia. Wymęczone zwycięstwo 27:26 ze Spójnią na swoim torze podsyciło niepewność kibiców, której nie rozwiało nawet pięciokrotne (!) bicie rekordu toru podczas tego spotkania oraz emocje trzymające w napięciu do samego końca. W szeregach obrońców tytułu nie zawiedli jedynie niepokonany Olejniczak oraz Kuśnierek, który wywalczył punkt mniej.
Na Stadionie Olimpijskim dwa tygodnie później doszło do kolejnej sensacji. Przy nadkomplecie widzów CWKS Wrocław przy słabszej dyspozycji Olejniczaka (zaledwie 4 punkty) pokonał Unię 30:24! Wydawało się, że Unia nie ma najmniejszych szans na mistrzostwo. Gwardziści z Bydgoszczy mogli pozwolić sobie na trzynastopunktową porażkę z Unią, a jeśli weźmiemy pod uwagę atut własnego toru oraz doskonałą dotychczas dyspozycję jeźdźców klubu spod znaku Gryfa, graniczyło to z cudem...
A jednak cuda się zdarzają. Niepokonana dotychczas Gwardia 20 września 1953 roku przełknąć musiała gorzką pigułkę porażki. I to jakiej porażki! Po wiwatach po pierwszej odsłonie dnia, nad stadionem zapadała powoli grobowa cisza, narastająca do niebywałych rozmiarów po IX wyścigu, a przerwana dopiero przez euforię Unii, która świętować zaczęła swój piąty z rzędu mistrzowski tytuł.
Gwoli sprawiedliwości dodać należy iż zwycięstwo 37:16 bez wątpienia byłoby mniejsze gdyby nie kontuzje Zbigniewa Raniszewskiego i Alfreda Spyry odniesione w czwartym wyścigu.
Barw Unii Leszno bronili w tym niesamowitym sezonie: Józef Olejniczak, Marian Kuśnierek, Andrzej Krzesiński, Kazimierz Bentke, Stanisław Glapiak, Mieczysław Cichocki, Zdzisław Smoczyk, Stanisław Kowalski oraz Franciszek Kutrowski.
Nowoczesne rozgrywki
W 1954 po raz pierwszy w historii "czarnego sportu" na ziemiach polskich kluby rywalizowały pomiędzy sobą w formie dwumeczów, systemem mecz - rewanż. Po raz pierwszy zatem żużlowcy startowali w aż 18 spotkaniach ligowych!
Klub z Leszna dwukrotnie zaznał goryczy porażki. 27:26 z Budowlanymi w Warszawie pod koniec sezonu oraz 30:23 w Rybniku. Oprócz dobrze znanych twarzy pojawiło się mnóstwo młodych, obiecujących zawodników przed którymi otworem stała żużlowa droga. Oprócz znanych od lat ze startów Olejniczaka, Glapiaka, Krzesińskiego, Kowalskiego, Cichockiego, Smoczyka, Kuśnierka czy Woźniaka w szeregach Unistów pojawiły się takie nazwiska jak Andrzej Bartoszkiewicz i Henryk Żyto.
Unia z 32 punktami na koncie zdystansowała Spójnię Wrocław (28) oraz Kolejarz Rawicz (26) i sześciokrotnie z rzędu dzierżyła mistrzowskie berło. Rekord ten pobity został w latach sześćdziesiątych przez klub z Rybnika, zaś Unię czekały gorsze lata...
Ciąg dalszy nastąpi