- Przed zawodami myśleliśmy o tym, by zdobyć jakikolwiek medal. Teraz już po finale możemy tylko gdybać - rozpoczął ocenę zawodów w Pardubicach trener narodowej reprezentacji żużlowców, Marek Cieślak. - Maciek trochę źle wybrał miejsce do startu. Trzeba było stanąć jak najbliżej pierwszego pola startowego - uważa Cieślak. Na dodatek Maciek mógł się trochę zdenerwować przed startem, bo na jego polu stanął Maksim Bogdanow. - Maciek wrócił się jeszcze do parkingu, by potwierdzić, czy na pewno to jest jego pole startowe. Szkoda, że stanął tak szeroko, bo tam już było sucho i ciężko było dobrze wystartować. Nie ma jednak co rozpaczać. Srebrny medal wzięlibyśmy w ciemno - dodał Cieślak.
Trener polskiej kadry podkreślał, że nowy system rozgrywania finałów IMŚJ okazał się ciekawym posunięciem. - Jechali trzy finały i okazało się, że trzech zawodników zgromadziło taką samą zdobycz punktową. Dla dramaturgii rywalizacji o medale było to świetne rozwiązanie - dodał.
Czy zaskoczeniem dla Marka Cieślaka był ostateczny triumf Darcego Warda i obrona przez Australijczyka mistrzowskiego tytułu? - Darcy Ward dobrze jechał w tych finałach. Wygrał przecież rundę w Daugavpils. Skuteczny był również w Pardubicach. Nie możemy mówić, że przypadkowo został mistrzem świata juniorów. Z kolei Maciek Janowski najwięcej odrobił w Pardubicach, a Bodganow najwięcej tutaj stracił - przyznał trener.
Marek Cieślak ubolewa, że wszystkie trzy finały nie odbywały się w normalnych warunkach. - Proszę spojrzeć jak Maciek pojechał na normalnym torze. W Daugavpils była porażka z torem, a największa porażka była w Gdańsku, gdzie dopuszczono do jazdy w ulewie. Finał nie powinien odbywać się w takich warunkach. Najważniejsze jednak, że Polska ma kolejny medal i możemy się z tego cieszyć - zakończył.