Moim marzeniem byłoby dojście do finału Indywidualnych Mistrzostw Polski - rozmowa ze Zbigniewem Czerwińskim

Gdy 30 maja zatwierdzono bezpłatne wypożyczenie Zbigniewa Czerwińskiego z Intaru Lazur Ostrów do Speedway Równe nikt się nie spodziewał tego, że rybniczanin jest w znakomitej formie. Czerwiński wygraną w ćwierćfinale Indywidualnych Mistrzostw Polski potwierdził jednak, że nadal potrafi zwyciężać.

Michał Gałęzewski: Nikt na ciebie nie stawiał, a ty odniosłeś zwycięstwo w turnieju. Jak to zrobiłeś?

Zbigniew Czerwiński: Wygrałem turniej i nie potrafię wyrazić swojego szczęścia. Przyjechałem tu z nastawieniem, aby załapać się do premiowanej awansem szóstki, ale takiego wyniku się nie spodziewałem tym bardziej, że w tym roku jadę dopiero trzecie zawody.

Może to właśnie jakaś recepta na sukces – nie jechać pół sezonu aby potem mieć mniej spotkań na wyczerpanie limitu zwycięstw?

- Być może coś w tym jest. Jest jakiś głód jazdy. Podpisałem kontrakt w II lidze, przyjechałem tutaj na zawody bez żadnej presji i - nie czarujmy się - nikt na mnie nie stawiał, że mogę awansować. Podszedłem do tych zawodów spokojnie i wygrałem turniej.

Ostrowianie pewnie teraz żałują, że wypuścili ciebie do Równego po tym, jak na torze ich rywali zdobyłeś 14 punktów?

- Chłopaki w Ostrowie mają silną ekipę, która gwarantuje sporo punktów i nie ma co wracać do tego tematu. Jestem w Równem, cieszę się że mogę jeździć, zdobywać punkty i zarabiać pieniądze na rodzinę i to jest dla mnie najważniejsze.

Jesteś już po debiucie w Równem. Jakie masz pierwsze wrażenia?

- Wrażenia mam pozytywne. W swoim debiucie poza upadkiem na prowadzeniu w swoim pierwszym biegu wygrałem wszystkie swoje wyścigi i jestem pozytywnie nastawiony do tego wszystkiego. Kibiców było bardzo dużo i była wspaniała atmosfera, tak jak na wszystkich stadionach żużlowych

Teraz jedziecie do Krosna. Lubisz ten tor?

- Miałem okazję tam startować kilka razy w mojej karierze i jakoś ten tor nie robił mi zbyt wielkich problemów i myślę, że tym razem też będzie ok.

W krośnieńskim składzie od kilku lat pokazują się zawodnicy z Rybnika, choćby Łukasz Szmid, czy też Wojciech Druchniak...

- Na pewno mi nie będzie mi nikt podpowiadać, bo jedziemy przeciwko sobie i nie dostanę żadnej taryfy ulgowej (śmiech, dop.red.). Może ktoś powie, że to druga liga, taki a nie inny poziom. Ja jednak powiem tak - w każdych zawodach, czy to jest pierwsza, czy też druga liga pod taśmę poza mną staje trzech zawodników, dysponują oni odpowiednio przygotowanym sprzętem i chcą wygrać. Najważniejsze, aby dobrze wyjść ze startu i zainkasować trzy punkty dla siebie.

Co dziś myślałeś, gdy wyjeżdżałeś pod taśmę obok zawodników, którzy mają już kilkadziesiąt zawodów odjechanych w tym sezonie?

- Nie myślałem nic. Od pierwszego biegu trafiłem dobrze z przełożeniami i wychodziłem dobrze spod startu. Na drugi bieg dokonałem lekkiej korekty, która jednak nie przyniosła satysfakcjonującego rezultatu. Dobrze, że bieg przerwano, gdyż szybko zmieniłem ustawienia na te z pierwszego biegu i pojechałem do końca na jednym przełożeniu, co pozwoliło mi awansować dalej. Każde zawody są nieporównywalnie pożyteczniejsze od jakiegokolwiek treningu, ale podczas przerwy w jeździe nie siedziałem w domu i nie próżnowałem, dzięki czemu nie brakuje mi objeżdżenia. Wtedy gdy nie udawało się startować w lidze starałem się trenować wszędzie, gdzie się dało. Było też zainteresowanie przeróżnych klubów moją osobą. Jeździłem między innymi w Grudziądzu, w Rawiczu, czy w Zielonej Górze. Nie doszliśmy jednak do porozumienia z tamtejszymi działaczami i tak to się skończyło, a nie inaczej. Wylądowałem w II lidze, choć takie rozwiązanie brałem jako ostatni, rezerwowy wariant. Żużel jest moim chlebem, który daję mojej rodzinie i najważniejsze jest to, żeby jeździć. Cieszę się, że trafiłem do Równego i chciałbym cały sezon przejechać szczęśliwie i będzie ok.

Dochodzą słuchy, że Równe chce ściągnąć innych Polaków. Mówi się o Rafale Szombierskim...

- Jest zainteresowanie ściągnięcia jeszcze jednego silnego seniora. Czy to będzie Rafał, czy Siergiej Darkin trudno w tej chwili stwierdzić. Wydaje mi się, że mamy silną drużynę i stać nas na awans do pierwszej czwórki a wtedy wszystko będzie możliwe.

Co sądzisz o sytuacji twojego macierzystego klubu z Rybnika? Szczególnie w zeszłym sezonie było w nim bardzo dużo konfliktów...

- Nie będę wracał do tego co przykre, do tego co spowodowało to, że się rozeszliśmy - życzę chłopakom jak najlepiej. Jesteśmy tylko zawodnikami, wkładamy całe serce w to, aby osiągać jak najlepsze wyniki. Klubami kierują różni ludzie i nie zawsze z tymi ludźmi da się dogadać.

Uważasz więc, że gdyby osoby z góry rybnickiego klubu miały inne podejście, to klub ze Śląska mógłby osiągać sukcesy na miarę tych z lat ubiegłych?

- Są to mocne słowa jednak uważam, że nie bylibyśmy chłopcami do bicia.

Myślisz, że wrócisz do Rybnika w swojej karierze?

- Nie jest to wykluczone.

Co myślisz o szkoleniu w Polsce? Za twoich czasów było wielu dobrych młodych zawodników, teraz zapowiada się to dużo gorzej...

- To jest przykre, bo mamy taki a nie inny system i przez to coraz więcej zarówno juniorów, jak i seniorów znika z naszego polskiego podwórka. Z drugiej strony jesteśmy w Unii Europejskiej i dlaczego mielibyśmy mieć inne prawa, niż inne kraje Unii? Rynek jest otwarty na zachód, na zawodników spoza Polski. Ci zawodnicy mają większe budżety, są lepiej przygotowani do sezonu i mamy ciężką sytuację, jednak cały czas walczymy.

Jeszcze kilka lat temu zawodnicy jeździli góra w 2-3 ligach. Teraz jeden zawodnik potrafi jeździć w 5-6 ligach i blokuje miejsce innym, przez co zawodnicy z niektórych państw nie mogą się rozwijać...

- Trudno mi się wypowiedzieć na ten temat, gdyż nigdy nie miałem okazji startować w sześciu ligach. Jeżeli nie przeszkadza im zdrowie, logistyka i mają na tyle dużo sił, aby potrafić jeździć w tylu ligach i notować odpowiednie wyniki, to jestem jak najbardziej za. Też chciałbym się załapać na ligę szwedzką, czy ligę rosyjską, gdzie będę szukał klubu. Czym więcej jazdy tym lepiej, jednak nie do przesady. Wielu zawodników, którzy prezentowali niezły poziom nie otrzymało uznania w oczach polskich prezesów i musiało zakończyć kariery. Jest to przykre. Może się to zmieni? Jednak nie nam o tym decydować.

Teraz jeździsz w II lidze. Uważasz, że w przyszłym sezonie uda ci się znaleźć miejsce w składzie klubu pierwszoligowego?

- Kto wie, być może z drużyną z Równego?

Co sądzisz o swojej rywalizacji w Indywidualnych Mistrzostwach Polski? Wygrana w ćwierćfinale, co dalej?

- Wiadomo, że wygrana w ćwierćfinale jeszcze o niczym nie świadczy. Na pewno moim marzeniem byłoby dojście do finału Indywidualnych Mistrzostw Polski, bo jeszcze nigdy nie jechałem w finale. Ze swojej strony mogę zapewnić, że zrobię wszystko, aby do tego finału awansować. Nie mogę tego jednak obiecać, gdyż teraz odpadli najsłabsi zawodnicy, a w półfinale będziemy mieć do czynienia z trudniejszymi zawodami.

Byłoby to jednak dziwne, gdyż jeszcze niedawno nikt nie przypuszczał że będziesz w stanie w tym sezonie zajść tak wysoko, gdy nie udawało ci się to w najlepszych latach swojej kariery...

- W trudnych meczach sparingowych z drużynami z Leszna, czy Torunia robiłem punkty i od początku sezonu byłem spokojny o swoją formę. Zimę przepracowałem dobrze, sponsor wyposażył mnie w dobry sprzęt i byłem spokojny o ten sezon. Nie znalazłem uznania w oczach trenera, żeby dostać się do składu. Być może zdecydował o tym turniej indywidualny, który został rozegrany w Ostrowie. Być może za bardzo się spiąłem, chciałem za bardzo odwdzięczyć się ludziom, którzy mi pomogli i wszystko poszło w drugą stronę.

Dziękuję za rozmowę.

- Dziękuję.

Komentarze (0)