Gdańszczanie przed rewanżem mocno wierzyli w udany występ Pawła Hliba. Wychowanek Stali Gorzów w niedzielne popołudnie nie mógł się jednak na torze w Częstochowie odnaleźć. 24-latek nawiązywał walkę z rywalami jedynie na pierwszym łuku. Później dojeżdżał do mety daleko z tyłu. Raz nawet zaniechał ścigania i celowo nie ukończył biegu. - Defekt był tylko dlatego, że nie chciałem patrzeć, jak chłopaki mi odjeżdżają coraz dalej. Moje wykonanie było słabe - pokornie przyznał zawodnik gdańskiego Wybrzeża.
Lotos Wybrzeże, podobnie jak Paweł Hlib, w niedzielę pod Jasną Górą, łagodnie to określając, nie zachwycił. Ekipa znad Bałtyku sromotnie poległa w starciu z miejscowym Włókniarzem 61:29. - Częstochowa pokazała, że należy jej się Ekstraliga. My byliśmy przed sezonem oceniani na szóste, góra piąte miejsce w I lidze. Udało nam się natomiast osiągnąć wynik taki, który pozwolił nam na jazdę w barażach o Ekstraligę. Mnie i zawodnikom z mojej drużyny wydaje się, że osiągnęliśmy bardzo duży sukces jako zespół - ocenił nasz rozmówca.
Na zakończenie poprosiliśmy Pawła o opowiedzenie o swojej najbliższej przyszłości. Hlib chciałby wiązać ją z gdańskim klubem. - Przede wszystkim chciałbym zostać w Gdańsku, bo mój cel jest taki, że przez dwa, trzy lata mam odbudować swoją formę, logistykę i generalnie wszystko związane z moją osobą. Bardzo chcę to zrealizować. Pierwsza część sezonu była dla mnie dobra, później niestety, ale była już tragedia jeśli chodzi o mnie. Wiem co muszę wyeliminować. Jestem o tę wiedzę na przyszłość mądrzejszy - stwierdził rodowity gorzowianin.