Adrian Heluszka: Jak ocenia Pan niedzielne spotkanie oraz swój występ?
Daniel Jeleniewski: Bez wątpienia mój występ był bardzo słaby. Jak widać nadal muszę się jeszcze wiele uczyć. Brakuje mi doświadczenia w rywalizacji z najlepszymi i mimo wydawałoby się niezłych startów, na dystansie spisywałem się katastrofalnie. Brakowało rutyny, doświadczenia, może także objeżdżenia. Było naprawdę bardzo słabo.
Z czego bierze się w ogóle tak słaba dyspozycja? W zeszłym sezonie był Pan jedną z rewelacji w lidze, jednak tegoroczne starty są delikatnie mówiąc, nie najlepsze w Pana wykonaniu.
- Przede wszystkim z tego, że w zeszłym roku startowałem w I lidze, a teraz przyszło mi rywalizować w Ekstralidze. Różnica między obiema ligami jest dość spora, co zresztą widać. W Ekstralidze przychodzą często takie biegi, jak z Nickim Pedersenem, czy Gregiem Hancockiem, a więc z zawodnikami ze ścisłej światowej czołówki i ciężko jest wtedy cokolwiek wskórać.
A być może po prostu starty w Ekstralidze w jakiś sposób Pana przerosły?
- Nie, na pewno nie. Bez wątpienia mnie nie przerosły. Zdawałem sobie sprawę, że ciężko będzie powtórzyć zeszłoroczne rezultaty z I ligi, gdyż tak się po prostu nie da. Tak, jak mówię, brakuje troszeczkę objeżdżenia i obycia z Ekstraligą.
Patrząc z perspektywy czasu, jest Pan zadowolony z przenosin do Wrocławia?
- Jestem bardzo zadowolony. Naprawdę nie mogę powiedzieć złego słowa, gdyż czuje się znakomicie. Nie mogę na nic narzekać.
W zimowej przerwie wokół Pana osoby zrobiło się troszeczkę szumu za sprawą rzekomego parafowania umowy z RKM-em Rybnik. Ostatecznie startuje Pan, jednak we Wrocławiu. Jak naprawdę wyglądała ta cała sytuacja?
- Było, minęło. Sezon w pełni, rozpoczyna się runda rewanżowa i nie ma, co do tego wracać. Skomentowałem to w specjalnym piśmie i tyle w temacie.
Uważa Pan, że Atlas Wrocław stać na utrzymanie w Ekstralidze?
- Myślę, że damy sobie radę. Mamy przed sobą troszeczkę łatwiejsze spotkania u siebie, przede wszystkim z Tarnowem i Rzeszowem i uważam, że damy radę.