- Święta spędzam w domu. Od kilku lat nigdzie się nie wybieram. Co roku jestem z rodziną, czyli rodzicami, bratem i siostrą. Wiadomo, że jest to czas, w którym ludzie poświęcają czas swoim najbliższym i siedzą w domu. My również tak robimy - mówi Grzegorz Zengota.
Czy żużlowiec Falubazu woli być obdarowywany prezentami, czy też większą radość sprawia mu dawanie świątecznych podarunków? - Lubię zarówno dawać, jak i otrzymywać. Zawsze jest to pewnego rodzaju niespodzianka. Każdy nie może się doczekać, kiedy po kolacji będzie mógł rozpakować prezent. Długo jeżdżę, żeby wykombinować, co kupić członkom rodziny. Ostatni okres mam dosyć zabiegany. Prędzej nie było okazji kupić prezentów i wszystko trzeba robić praktycznie na ostatni dzwonek - przyznaje.
Jaki prezent najbardziej ucieszył "Zengiego"? - W tamtym roku dostałem różne artykuły sportowe, które bardzo mi się przydały. Natomiast jak byłem młodszy, dostałem gogle. To był dla mnie niesamowity prezent, bo w końcu miałem takie, jakie sobie wymarzyłem. Myślę, że to właśnie był podarunek, który najmocniej utkwił mi w pamięci - podkreśla.
Co 22-letni zawodnik chce w tym roku znaleźć pod choinką? - Z każdego prezentu będę się cieszył. Nie jestem wybredny. Dla mnie nie musi być to coś nie wiadomo jak specjalnego i nie musi nie wiadomo ile kosztować. Każdy podarunek będzie dla mnie sporą niespodzianką i na pewno przyjmę go z uśmiechem na twarzy - zapewnia wychowanek klubu spod znaku Myszki Miki.
Święta to czas długich i męczących zakupów. Grzegorz nie stara się jednak od nich wymigać. - Również biorę w tym udział. Często jeżdżę z mamą, czy z siostrą na zakupy i robimy je wspólnie. Pomagam, staram się jak mogę, żeby jak najlepiej przygotować się do świąt - zaznacza.
Każdy ma swoje ulubione świąteczne danie. Co najbardziej smakuje Zengocie? - Bardzo lubię uszka w barszczu oraz karpia. Tradycja każe spróbować każdego z dwunastu dań, ale okres zimowy mam w tym roku dość napięty i mam rozpisaną delikatną dietę. Planuję zrzucić kilka kilogramów, więc niestety zostanę tylko przy tych dwóch potrawach. Reszty będę starał się nie ruszać - informuje żużlowiec.
Tradycja nakazuje, aby na wigilijnym stole znalazł się karp. Prędzej trzeba go jednak pozbawić życia. - U nas zajmuje się tym tata. Ja osobiście nie biorę w tym udziału. Karpia mogę co najwyżej kupić, ale nigdy jeszcze go nie zabiłem. Robi to tata i do niego należy również zadanie wypatroszenia tej ryby. Potem wszystko przekazuje mamie, która zajmuje się przygotowaniem karpia na wigilijny stół - zdradza 22-latek.
Kilka dni po świętach przychodzi czas na sylwestrowe szaleństwo. Grzegorz Zengota nie planuje jednak hucznej zabawy. - Spędzam go z rodziną, ponieważ już drugiego stycznia wyjeżdżam na obóz. Nie mogę więc sobie pozwolić na jakieś większe imprezowanie. Bardzo mocno nastawiam się na przyszły sezon i nawet nie mam zamiaru imprezować. Chcę ten rok spędzić bardzo spokojnie, w ciszy. Zaraz po Nowym Roku wyjeżdżam na obóz i na pewno dam tam z siebie wszystko. Będzie to zgrupowanie, na które pojadę z akrobatami, pod których jestem podpięty. Pojadę tym razem na inny obóz niż zwykle. Zawsze jeździłem razem z zielonogórskim klubem, a teraz chcę się troszeczkę przygotować na własną rękę i spróbować czegoś innego. Jestem natomiast niemalże pewien, że przyniesie to efekty - kończy zawodnik zielonogórskiego klubu.