- Święta spędzę tak, jak każdy człowiek, który hołduje tradycji. Spotykamy się w gronie najbliższych, odwiedzimy również rodzinę. Wiadomo, rozmowy, kolędy i prezenty przy choince, która już od kilku dni stoi. Może trochę za wcześnie, ale chcieliśmy jakby przedłużyć święta, żeby te bożonarodzeniowe akcenty były w domu obecne troszeczkę szybciej. Żona w wielu miejscach porozwieszała świąteczne stroiki, więc gdzie się nie odwrócimy, widać, że są święta. Do tego za oknem leży śnieg, więc sceneria jest przyjemna. W tym roku jest biało, a dużo w ostatnich latach mieliśmy takich świąt, w których śniegu nie było w ogóle. Pod tym względem sporo się zatem poprawiło. Dzięki temu jest jeszcze bardziej świątecznie. Panuje miła, rodzinna atmosfera, zapominamy o pracy i innych trudnych sprawach. Skupiamy się tylko na sobie - mówi Aleksander Janas.
Nie licząc wigilijnego wieczoru, święta trwają tylko dwa dni. Znacznie więcej czasu zajmują przygotowania do nich. - Generalnie wszystkim zajmuje się żona. Czasem bywa jednak tak, że czegoś w domu zabraknie i wtedy jest alarm. Wsiadam w samochód i dokupuję brakujące rzeczy. Trzeba wtedy je szybko dowieźć i uzupełnić. Nierzadko jest tak, że brakuje czegoś, o czym wcześniej nie pomyśleliśmy, a jednak warto, żeby dana rzecz przed świętami była (śmiech). W tych sprawach na pewno więc pomagam. Święta bowiem chcemy spędzić wspólnie pod każdym względem, żeby to nie było tak, że pracuje tylko jedna osoba. Pracuje cała drużyna, jak w żużlu (śmiech) - kończy zielonogórski arbiter.