"Gorzów to nie żużel", "Nieuczciwej władzy zniszczyć się nie damy", "ś.p. sport gorzowski" i "Sport w Gorzowie zarzynacie, a na żużel kasę macie" - to tylko niektóre z haseł i transparentów niesionych przez gorzowskich kibiców podczas poniedziałkowej demonstracji przed magistratem. W zachowaniu kibiców widać niechęć do środowiska żużlowego w Gorzowie. Jak do takiego zachowania podchodzi prezes Stali? - Kiedy dziesięć lat temu Stal Gorzów była w znacznie trudniejszej sytuacji niż obecne kluby, to nie przypominam sobie, aby Stal i jej kibice używali podobnej retoryki w stosunku do innych klubów. Jest to bardzo zła droga. Myślę, że to, że tak się dzieje, jest zasługą części dziennikarzy, którzy specjalnie napuszczają ludzi. Dziennikarze nie potrafią pozbyć się swoich emocji związanych z poszczególnymi klubami i podpuszczają tych biednych kibiców. Niemniej jednak dziesięć lat temu, kiedy byliśmy w fatalnej sytuacji, to nasi kibice nie szli pod urząd miasta demonstrować niechęci wobec innych kibiców, tylko poszli prosić prezydenta o pomoc. Prezydent przyjechał do mnie i poprosił mnie o pomoc - powiedział dla SportoweFakty.pl Władysław Komarnicki.
- I przez pięć lat Władysław Komarnicki jeździł po całej Polsce i żebrał pieniądze na klub, który był bankrutem. Nie protestował, tylko prosił swoich znajomych z całej Polski o pomoc. Nikt wówczas w Gorzowie nie chciał dać złotówki na żużel. Taka była atmosfera. Natomiast trzeba sobie odpowiedzieć wprost. Zarządy powinny rozmawiać z Urzędem Miasta czy prezydentem, ale nie protestować w ten sposób. Kluby muszą tworzyć zasady zbliżone do form, które się nazywa spółkami. Tak jak my stworzyliśmy kilka lat temu spółkę. Rozmowa z prezydentem przez ulicę jest obraniem złej drogi. Nie tędy droga. A już nie ma nic gorszego, niż napuszczanie jednych kibiców na drugich. To jest trauma i w przypadku jakiegoś nieszczęścia, wszyscy ci, którzy to robią, będą mieli kaca moralnego do końca życia - dodał prezes Caelum Stali.