Adrian Miedziński: Tor w Herning był zbyt niebezpieczny

W piątek i sobotę w Herning odbyły się halowe zawody na specjalnie ułożonym torze. Zawodnik Unibaksu Toruń wycofał się z duńskiego turnieju uznając, że ryzyko odniesienia kontuzji było zbyt duże.

- Tor był niebezpieczny. Oczywiście można na nim było jeździć, bo przecież zawody się odbyły. Jednak praktycznie w każdym biegu ktoś miał problemy, aby utrzymać się na motocyklu. Ostatecznie postanowiłem sobie odpuścić jazdę w tym turnieju - powiedział dla portalu SportoweFakty.pl Adrian Miedziński.

Wychowanek toruńskiego Apatora bardzo chciał wziąć udział w duńskim turnieju. - Mój pierwszy start był zaplanowany dopiero na czwartą serię. Miałem więc czas, aby dokładnie przyjrzeć się jak wygląda tor i jak radzą sobie na nim moi rywale. Po tym co zobaczyłem, jakie niebezpieczne sytuacje tworzyły się w trzech pierwszych biegach uważam, że postąpiłem rozsądnie wycofując się. Oczywiście przykro mi z tego powodu, bo zadeklarowałem swój udział w tych zawodach i organizatorzy, a także kibice liczyli na mój występ. Bardzo tego chciałem, jednak nie mam zamiaru przed sezonem nabawić się kontuzji.

Zawodnik Unibaksu Toruń nie wystawił dobrej oceny firmie, która zajmowała się przygotowaniem toru w Herning. - Trening w sumie był bardzo krótki. Nikt z zawodników nie protestował, ale organizatorzy zdawali sobie sprawę z tego jaki jest tor. Ekipa, która układała nawierzchnię robiła to po raz pierwszy i trochę zabrakło im praktyki. Oczywiście, że można było jeździć dla sztuki, ale ja wolałem nie ryzykować, mimo że na tym torze nie osiągaliśmy wielkich prędkości. Używaliśmy innych opon niż zazwyczaj, bo w przeciwnym razie nie dalibyśmy rady tutaj pojechać. Korzystaliśmy z ogumienia bez bieżnika, więc było dość nietypowo - zakończył.

Torunianin wolał nie ryzykować i zrezygnował z turnieju w Herning

Komentarze (0)