Janusz Stefański: Tak naprawdę to my powinniśmy mieć pretensje

W minioną niedzielę odbyła się kolejna runda na torach pierwszej ligi. W Ostrowie tamtejszy Intar Lazur pokonał GTŻ Grudziądz 50:40. Bohaterem tego pojedynku był bez wątpienia Adrian Gomólski, który zdobył 14 punktów. Warto powiedzieć, że junior ostrowskiego klubu kilka godzin wcześniej startował w niemieckim Diedenbergen, gdzie reprezentacja Polski walczyła o awans do finału DMŚJ. Po zakończeniu pojedynku w Ostrowie goście z Grudziądza mieli wiele zastrzeżeń do ostrowian, którzy ich zdaniem celowo opóźniali rozpoczęcie spotkania, tak aby w Ostrowie przed pierwszym biegiem zdążył pojawić się Adrian Gomólski.

Jarosław Galewski: Gratuluję zwycięstwa. Ostatnie dni musiały kosztować pana naprawdę wiele nerwów...

Janusz Stefański: Rzeczywiście, było bardzo trudno. W pewnym momencie musieliśmy zmierzyć się z plagą kontuzji w naszym zespole. Straciliśmy trzech czołowych zawodników, którzy legitymują się najlepszymi średnimi w zespole. Warto dodać, że ci żużlowcy do tej pory nie opuścili żadnego meczu ligowego i grali pierwsze skrzypce w zdecydowanej większości spotkań. Cały nasz wysiłek, miesiące ciężkiej pracy - to wszystko mogło pójść po prostu na marne, bo porażka w tym pojedynku oznaczałaby praktycznie koniec marzeń o jakiś konkretnych celach w tym sezonie. W przypadku przegranej mielibyśmy niewielkie szanse, żeby zwojować coś więcej w pierwszej czwórce.

Z pewnością sporym wyzwaniem było zorganizowanie samolotu dla Adriana Gomólskiego...

- Tak, to nie było łatwe zadanie. Wiadomo, że nikt z nas nie orientuje się w transporcie lotniczym. Nikt nie ma opanowanej tej kwestii w jednym palcu. Musieliśmy się wielu spraw bardzo szybko nauczyć. Wykonaliśmy wiele telefonów, żeby wszystko było zapięte na ostatni guzik. Na ten temat można by mówić bardzo wiele. Na pewno nerwów było dużo.

Ale było warto...

- Tak, bez Adriana Gomólskiego o zwycięstwo byłoby bardzo ciężko. Nie chcę mówić, że bez tego zawodnika byłoby to niemożliwe, ponieważ wierzę, że pozostali żużlowcy naszego klubu byliby w stanie stanąć na wysokości zadania i powalczyć o korzystny rezultat. Z drugiej jednak strony nasze szanse spadłyby radykalnie i w tej kwestii wszelkie dyskusje nie mają większego sensu.

To spotkanie na pewno przejdzie do historii a wyczyn Adriana Gomólskiego chyba na długo pozostanie w pamięci kibiców sportu żużlowego w Ostrowie...

- Często mam różne zdanie o pewnych zawodnikach, ponieważ wiadomo, że różnie można pewne sprawy oceniać. Jeżeli jednak spojrzymy na Adriana, to jego postawa jest godna podziwu i zasługuje na szacunek. Ten zawodnik nawet przez moment nie próbował nam odmówić, a wręcz zachęcał nas do tego, żeby wcielić w życie nasz plan. On naprawdę chciał walczyć dla tego klubu i mogę wypowiadać się o nim tylko w samych superlatywach. Myślę, że ten dzień zapamięta Adrian a także my wszyscy. Wierzę, że to wydarzenie przejdzie do historii ostrowskiego a może nawet i polskiego żużla. Adrian zrobił wielką rzecz. Pokazał, że jest wielkim sportowcem od początku do końca. Mam na myśli zarówno wydanie czysto związane ze sportem, czyli walkę na torze, ale także jego zachowanie jako człowieka. Adrian był niesłychanie zdeterminowany, ambitny i potrafił stanąć na wysokości zadania. Nie mam żadnych wątpliwości, że ten chłopak identyfikuje się z naszym klubem.

Czy obawia się pan negatywnych komentarzy w mediach na temat spotkania z zespołem GTŻ-u Grudziądz?

- A czego mam się obawiać?

Kierownictwo GTŻ-u Grudziądz ma wiele zastrzeżeń do opóźniania zawodów przez ostrowski klub...

- W tym momencie mam tylko jedną odpowiedź a właściwie pytanie. Proszę podać mi przykład złamania regulaminu. Jeśli nastąpiło jakieś nagięcie przepisów to ja bardzo chętnie się do tego ustosunkuję. Jak na razie nikt mi czegoś takiego nie wskazał. Warto powiedzieć, że GTŻ Grudziądz poprosił o udział w tym meczu obserwatora z ramienia GKSŻ i myślę, że ta osoba może się bardzo wszechstronnie na ten temat wypowiedzieć. Tak naprawdę to Klub Motorowy mógłby mieć wiele uwag i pretensji do tego, jak skonstruowany jest regulamin sportu żużlowego w Polsce.

?

- To chyba jakiś absurd, że Klub Motorowy dostarcza reprezentanta Polski i wyposaża go. Proszę zauważyć, że to nie PZM finansuje sprzęt Adriana Gomólskiego i jego przygotowanie. To wszystko robi Klub Motorowy. Dzięki temu do dyspozycji trenera kadry jest bardzo wartościowy zawodnik. Z tego powodu reprezentacja może awansować do finału DMŚJ i powalczyć w nim o jeden z medali. Niestety, w konsekwencji regulamin uniemożliwia nam skorzystanie z tego zawodnika. Skomentuje to tylko jednym słowem. To jest po prostu jakiś absurd. Jeżeli ktoś może mieć pretensje do pewnych rzeczy, to myślę, że bardziej my niż ktokolwiek inny.

Komentarze (0)