- Zdajemy sobie sprawę, że bez Leigh Adamsa czeka nas bardzo ciężki sezon. Czekają nas strasznie trudne rozgrywki. Generalnie zawsze gorzej się jedzie broniąc mistrzowskiego tytułu. Jesteśmy przygotowani na bardzo twardą walkę. Podchodzimy jednak to tego ze spokojem. Wiemy jaką pracę wykonali nasi zawodnicy w okresie przygotowań, wiemy też na co ich stać. Jednocześnie obserwujemy jak wygląda sytuacja w innych drużynach po okresie transferowym. Myślę, że nie stoimy na straconej pozycji. Czasami lepiej jest nie być stawianym w gronie faworytów. Przed rozpoczęciem ubiegłego sezonu też nas nie doceniano a wszyscy wiemy jak się potem potoczyły rozgrywki. Typowano Toruń na pierwsze miejsce, Gorzów na drugie i Falubaz na trzecie. My mieliśmy bić się z Polonią Bydgoszcz o 4-5 miejsce. Lubimy zaskakiwać i mam nadzieję, że tak będzie też w tym roku - mówi dyrektor zarządzający Unii Leszno - Ireneusz Igielski.
Członek zarządu Unii Leszno odniósł się także do przepisu zgodnie z którym od 2012 roku w składach drużyn ekstraligowych będzie mógł występować tylko jeden uczestnik cyklu Grand Prix. - Władze polskiego żużla ustaliły, że ze względu na mniejsze wpływy od sponsorów i inne trudności finansowe trzeba zmniejszać wydatki. Ma temu służyć przepis o możliwości startu tylko jednego zawodnika z cyklu Grand Prix. My też jesteśmy za taką opcją, ale chcielibyśmy, żeby ten przepis nie dotyczył polskich zawodników. Jest jeszcze trochę czasu do momentu, kiedy ten przepis miałby zacząć obowiązywać. Z doświadczenia wiemy, że u nas wiele spraw potrafi się szybko zmienić. W tej chwili jesteśmy myślami przy sezonie 2011 - zapewnił Ireneusz Igielski.
Zdobycie przez leszczyńską drużynę złotych medali w rywalizacji drużynowej nie przełożyło się na wzrost zainteresowania karnetami. - Sprzedaż karnetów idzie prawie tak samo jak w ubiegłym roku. Nie odczuliśmy, że jesteśmy mistrzami polski, zainteresowanie karnetami nie wzrosło. W Lesznie sprzedajemy ich między 1200 a 1500 sztuk w zależności od sezonu. W stosunku do ubiegłego roku na ten moment mamy mniej więcej tyle samo karnetów sprzedanych, ale to dlatego, że trafiły się ostatnio dwie większe firmy przez co wpadły nam duże zamówienia grupowe. Trochę mało kupują kibice indywidualni - powiedział Ireneusz Igielski.