Dla sportowca spełnieniem marzeń jest zdobycie medalu czy tytułu mistrzowskiego. A czy fotoreporter, który jeździ po całym świecie za sportowcami, także marzy o chwili, by uwiecznić moment triumfu na zdjęciu? Czy robiąc zdjęcia pod podium w Terenzano czy w Bydgoszczy była chwila wzruszenia także u fotoreporterów uwieczniających ten historyczny moment? - zapytaliśmy autora zwycięskiej fotografii, Jarosława Pabijana. - Z pewnością tak. Na pewno na ten sukces czekali wszyscy przez wiele lat. Obecnie do sukcesu Tomka podczepiają się bardzo różni ludzie. Jeśli zaś chodzi o moje relacje z Tomkiem, były one bardzo różne. Od pewnego momentu, wydaje mi się, że Tomasz zaczął doceniać to, co potrafię zrobić. W tej chwili jest bardzo dobrze. Nie zamierzam jednak epatować nikogo tym, że znam Tomka od momentu, kiedy właściwie pojawił się w żużlowej szkółce Polonii Bydgoszcz. Pamiętam jego pierwszego trenera, Krzysztofa Głowackiego. Tak się złożyło, że żyjemy praktycznie w tych samych latach, a Jacek Gollob jest moim rówieśnikiem - mówi Pabijan.
Jarosław Pabijan uważa, że przyznana nagroda jest nie tyle, za wyjątkowość wykonanego zdjęcia, co za całokształt jego wieloletniej pracy. - Z reguły nie biorę udziału w plebiscytach i konkursach. Zdjęcia mają żyć własnym życiem. Jeżeli ktoś przy okazji doceni to, co robimy, jest to super sprawa. Nagroda ta naprawdę cieszy, dlatego że praca dziennikarzy i fotoreporterów sportowych bardzo często jest niedoceniana, głównie przez działaczy. O wyróżnieniu za zdjęcie roku myślę bardziej jako o nagrodzie za całokształt swojej działalności. Tak jak powiedziałem na scenie, zdjęcie Tomka Golloba, które zostało najbardziej docenione, to jest samograj. Być może jest nieco inne od pozostałych zdjęć Tomasza na podium, bo widać na nim autentycznie szczery wybuch radości. To zdjęcie zrobiłem w Terenzano. W Bydgoszczy na podium już tego nie było - wspomina Pabijan.
- Kibice do naszej pracy podchodzą w sposób sensowny. Dla kibica ważne jest, żeby codziennie pokazał się jakiś news na stronie ulubionego portalu, żeby o jego ulubionym zawodniku napisał ktoś w gazecie, którą kupuje, żeby było ładne zdjęcie. Myślę, że młodzi kibice jeszcze wycinają i wklejają zdjęcia do zeszytów, czy albumów. Ja tak kiedyś robiłem.
Nasza praca w sezonie powinna przynosić satysfakcję zarówno kibicom, czytelnikom, ale także nam fotoreporterom i dziennikarzom. Niestety, w tej branży zdarzają się różne historie i taką łyżeczką dziegciu do sezonu 2010, jest dla mnie współpraca z jednym z portali, który okazał się po prostu zwykłym złodziejem i nie zapłacił mi za cały sezon opublikowanych zdjęć– ubolewa Jarosław Pabijan.
Czy fotoreporter roku miał problem przy wyborze najlepszych zdjęć minionego sezonu? -
Przy wyborze zdjęć do plebiscytu nie było praktycznie wyjścia. Ze zdjęć wykonanych w zeszłym roku to tak naprawdę musiał to być Tomasz Gollob. Mógł być jeszcze Janusz Kołodziej. Zresztą, podesłałem kapitule zdjęcie Janusza, który w Zielonej Górze był podrzucany przez przyjaciół i rywali po zdobyciu tytułu Indywidualnego Mistrza Polski. Zdjęcie to jest o tyle ciekawe, że Janusz w pewnym momencie jest odwrócony i leci brzuchem do dołu - dodaje znany fotoreporter.
Jarosław Pabijan, odbierając nagrodę zwrócił się do Tomasza Golloba słowami: - Robienie Tobie zdjęć na podium było czystą przyjemnością - mówił. - Odbierając to wyróżnienie, przypomniałem Tomaszowi, że znam go praktycznie od zawsze. Nigdy nie ukrywałem, że jestem kibicem Polonii Bydgoszcz. Tak zostałem wychowany. Muszę powiedzieć, że z jednej strony to wyróżnienie jest dla mnie fajne, a z drugiej sezon ligowy dla mnie skończył się tragicznie, bo Polonia spadła z ekstraligi - dodaje.
Setki tysięcy kilometrów przebywają w trakcie kariery żużlowcy, docierając z jednej imprezy na drugą. Nie inaczej jest w przypadku fotoreporterów. Zapytaliśmy Jarosława Pabijana, czy kiedyś starał się zliczyć kilometry przejechane chociażby na zawody Grand Prix. - Nie wiem dokładnie, ile rund Grand Prix się odbyło. Można to pewnie skrupulatnie policzyć. Od 1995 roku nie byłem tylko na dwóch Grand Prix. W związku z tym wydaje mi się, że byłem na większej liczbie turniejów Grand Prix niż… Tomasz Gollob - śmieje się Pabijan.
- Jeśli chodzi o wspólne podróżowanie z Tomaszem Gollobem, jest jeden taki ciekawy wątek, kiedy to wracając bodajże z Grand Prix w Malilli busem Tomka, skończyliśmy podróż w rowie, totalnie rozbijając busa. Było niebezpiecznie, ale cóż, taka praca - dodaje.
Fotografowanie podobnie jak dziennikarstwo dla wielu nie jest zwykłą pracą, a wielką pasją. - Nigdy nie rozpatrywałem tego, co robię w kategoriach pracy, którą trzeba odfajkować, skasować i koniec. To jest po prostu pasja - kończy autor zdjęcia roku 2010.