List otwarty zarządu Startu do żużlowej rodziny w Polsce

Jeszcze nie dopaliły się zgliszcza na ukraińskiej ziemi, w której straciliśmy wszystko, co mieliśmy najcenniejsze, a tymczasem z bólem serca przyjmujemy próby podsycania ognia ze strony ludzi, którzy w naszej tragedii odegrali niepoślednią rolę. Wypowiedzi prezesa klubu Speedway Równe Władimira Żukowskiego dla portalu SportoweFakty.pl, które ukazały się w dniu 25 czerwca, są dla nas kłamliwym i karygodnym oszczerstwem - czytamy w "Liście otwartym zarządu Startu do żużlowej rodziny w Polsce".

Dotkliwość ataku ze strony ukraińskiej, polega przede wszystkim na tym, że głębokie rany psychiczne, jakich doznaliśmy w miniony weekend są świeże i jeszcze długo takie pozostaną. Nie chcemy dodatkowo podsycać i tak bardzo nerwowej atmosfery, która zapanowała po tych niezwykle przykrych wydarzeniach, ale chcemy za wszelką cenę zapobiec dalszemu pogłębianiu tragedii, jaka dotknęła tak naprawdę całą naszą żużlową rodzinę. Musimy, zatem odpowiedzieć na nonsensowne zarzuty i oskarżenia, jakich dopuścił się prezes ukraińskiego klubu występującego w polskiej drugiej lidze. Chcemy wyraźnie i jednoznacznie zakomunikować, że w samochodzie, który spłonął w minioną niedzielę na Ukrainie przewoziliśmy motocykle, sprzęt sportowy (kaski, buty, kevlary, ochraniacze, rękawice, gogle itp.), narzędzia i osprzęt niezbędny do odbycia meczu żużlowego. Nie wieźliśmy na Ukrainę jakichkolwiek materiałów łatwopalnych, a tym bardziej metanolu, gdyż nie było żadnych wskazań i sensu, aby to robić.

Doskonale wiemy, jak każdy klub udający się na zawody wyjazdowe, że za dostarczenie paliwa do motocykli żużlowych na zawody, odpowiedzialny jest gospodarz meczu. Nie mamy wiedzy na temat źródła tych absurdalnych i kłamliwych informacji przekazywanych przez prezesa Żukowskiego. Chcemy jednak powiedzieć, że Pan prezes nie widział na oczy busa, który spłonął, a zatem nie może opierać się jakichkolwiek wiarygodnych źródłach. Co więcej, nasze kompletne informacje na temat deklarowanego sprzętu, jaki przewożony był w busie, znajdują się w dokumentacji, która pozostała na przejściu granicznym w Dorohusku - Jahodnym. W dokumentach tych, wyszczególnione, opisane i oszacowane jest dokładnie wszystko, co znajdowało się w samochodzie Iveco Daily próbującym przekroczyć granicę w dniu 21 czerwca 2008 r. Próżno szukać w tych dokumentach notatki o jakichkolwiek materiałach łatwopalnych czy metanolu, a służba graniczna dokładnie kontrolowała zawartość naszego pojazdu kilkakrotnie, weryfikując w ten sposób miarodajnie wszystko, co zawarliśmy w deklaracji celnej.

Interwencja telefoniczna (!) ze strony klubu Speedway Równe na przejściu granicznym w Dorohusku, w najmniejszym stopniu nie wpłynęła pozytywnie na próbę przekroczenia granicy. Wywoływała w funkcjonariuszach służb granicznych wręcz odwrotny skutek, ponieważ każda próba przekazywania słuchawki naszego telefonu, na łączach którego byli przedstawiciele rówieńskiego klubu, kończyła się dodatkowym podrażnieniem i tak wrogo nastawionych do nas funkcjonariuszy. Możemy nawet zaryzykować stwierdzenie, że nasze rozpaczliwe próby załatwienia czegokolwiek za pomocą działaczy Speedway Równe, przynosiły więcej złego niż dobrego. Od funkcjonariuszy ukraińskich otrzymaliśmy jednoznaczną informację argumentującą nakaz powrotu busa z motocyklami do Polski. Brak dostarczenia na przejście graniczne w Dorohusku – Jahodnym w odpowiednim czasie stosownych dokumentów i informacji o przybyciu naszej ekipy, które winien przesłać klub z Równego. Wcześniej sami prosiliśmy klub Speedway Równe o pomoc przy przekraczaniu granicy. Prezes Żukowski nie wie, albo nie chce wspominać, że jego przedstawiciele mieli wręcz pretensje do kierownictwa Startu o to, dlaczego nie potrafimy sobie poradzić i bezproblemowo przekroczyć granicy!

Informacje o deklaracji ładunku 5 kilogramów na osobę, jakie przekazuje Pan prezes są chyba znane tylko jemu, gdyż służby graniczne nie miały najmniejszych zastrzeżeń akurat do ciężaru przewożonego ładunku, a w busie na przejściu w Dorohusku w chwili największych problemów deklarowano nie trzy, a pięć osób. Gdyby te informacje miały jakikolwiek odzwierciedlenie w wymogach formalnych, ani my, ani żaden inny klub, ani przede wszystkim zawodnicy klubu Speedway Równe, nigdy nie przekroczyliby granicy. Na koniec chcemy tylko nadmienić, że prawdą w wypowiedzi prezesa Żukowskiego jest jedynie to, że zaproponowano pasażerom busa nocleg w hotelu na koszt klubu z Równego. Niestety na słownych deklaracjach się skończyło i całkowity koszt zakwaterowania podróżujących busem, pokryte zostały ze środków klubu Start Gniezno!

Na koniec w obliczu tragedii, jaka dotknęła naszych zawodników, działaczy i klub, pełni bólu, rozpaczy i bezradności apelujemy raz jeszcze o dostrzeżenie naszej fatalnej sytuacji i tragicznego położenia, w jakim się znalazło Towarzystwo Żużlowe Start Gniezno. Nie dajmy poróżnić się naszej żużlowej rodzinie przez żadne kłamliwe oszczerstwa. Nie byliśmy i nie jesteśmy wrogiem klubu Speedway Równe, jego zawodników i kibiców, ale jako strona dotknięta przez działania, a w zasadzie brak rzeczywistych działań ze strony przedstawicieli ukraińskiego klubu, stawiamy publiczne pytanie o dalszy sens startu drużyny Speedway Równe w polskiej lidze żużlowej na dotychczasowych zasadach i w obliczy bezmiaru chaosu i kompletnej dezorganizacji związanej z przekraczaniem przez Polaków granicy. Mamy głęboką nadzieję, że lekcja, jakiej dał nam wszystkim straszny los, otworzy oczy na istniejący od lat poważny problem wszystkim tym, którzy współdecydują o organizacji najniższej ligi polskiej. Wierzymy, że dalsze ofiary nie będą potrzebne...

Ze sportowym pozdrowieniem dla całej żużlowej rodziny

Zarząd TŻ Start Gniezno

Komentarze (0)