Wygląda na to, że wprowadzenie nowych tłumików jest już zaklepane i wszyscy będą musieli na nich jeździć pod groźbą wykluczenia. Szkoda jedynie, że jeszcze nikt poza FIM nie zna uzasadnienia tej kontrowersyjnej decyzji. Totalne ignorowanie jakże często pojawiającego się pytania bardzo źle świadczy o włodarzach z PZM i FIM. No cóż, widać że nie tylko na Białorusi dyktatury mają się dobrze.
To czy kibice zaakceptują cichsze motocykle okaże się bardzo szybko. Jeśli nie zaakceptują to nie dalej niż do połowy sezonu wszystkie kluby będą tonęły w długach. Osobiście nie miałem okazji oglądania zawodów rozgrywanych na nowych tłumikach i na pewno już w marcu wybiorę się na zawody, aby samemu sprawdzić jak sprawy się mają. Jeśli nie będzie hałasu, który kocham to w najlepszym wypadku będę oglądał żużel w TV.
Na główny temat tego artykułu naprowadziły mnie niedawne wywiady, opublikowane na portalu SportoweFakty.pl przeprowadzone z Dawidem Stachyrą i Adamem Skórnickim. Kto więc będzie wygranym a kto przegranym? Kto zyska a kto straci? Największym wygranym będą oczywiście producenci tłumików, skoro nagle wszyscy uprawiający sport żużlowy będą zmuszeni do zakupu tłumików do każdego motocykla to naprawdę będzie to wielki zastrzyk finansowy. Poza tym większość żużlowców będzie miała jakieś zapasowe. Jak zebrać to wszystko "do kupy" to będzie to całkiem pokaźna ilość tłumików. Pojawią się głosy, że i dotychczas zawodnicy musieli kupować tłumiki, które są prawdą, ale nie każdy wymieniał ten element motocykla co sezon lub co kilka miesięcy. Wiem co mówię, gdyż w swojej krótkiej karierze sędziego żużlowego na Wyspach Brytyjskich przed każdymi zawodami byłem zobligowany między innymi do sprawdzenia daty produkcji tłumików. Zapewniam Was, że 3-4 letnie tłumiki nie były rzadkością, powiem więcej - rzadkością były nowe. Faktem jest, iż na krótkich angielskich torach silnik, a co za tym idzie tłumik nie pracuje aż tak tak bardzo na krawędzi wytrzymałości, jak to ma miejsce na dłuższych polskich torach. Drugim faktem jest, że większość zawodów, w trakcie których miałem okazję pracować, były zawodami Premier lub National League czyli tych niższych lig, w których to startują zawodnicy z małymi budżetami, ale to właśnie głównie troska o nich była inspiracją do pisania tego artykułu.
Tłumik ma bardzo prostą budowę, nie ma tam elementów ruchomych więc i za bardzo nie ma się co zużywać. Wymiana następuje najczęściej gdy na skutek wypadków zostanie odkształcony, jeśli to się nie wydarzy to jedynie wysoka temperatura powoduje zużywanie. Te nowe, które to chce wprowadzić FIM i krajowe federacje przede wszystkim dużo bardziej się nagrzewają. W ubiegłym roku po gdańskich eliminacji do IMŚJ, SportoweFakty.pl umieściły fotografię tłumika australijskiego zawodnika - Tysona Nelsona. Mówiąc w skrócie był on całkowicie czarny, chrom po prostu nie wytrzymał temperatury. Co to oznacza? Ano nie tylko przegrzewanie się silników, ale i dużo częstsze wymiany samych tłumików. Dla zarabiających jak Gollob czy Crump nie stanowi to aż tak wielkiego problemu, dla zawodników o małym budżecie to kolejny bolesny wydatek.
Sandra Rakiej w bardzo ciekawym felietonie wspomniała, że firma King straciła 3 silniki w trakcie testów. Przepraszam 3 silniki to może stracić, na skutek niedopasowania pierwszy lepszy zawodnik w trakcie sparingów. Przed wpuszczeniem produktu na rynek firma King, powinna zapewnić wszechstronne testy na zarówno długich jak i krótkich torach i to na południu Europy, gdzie panują wyższe temperatury. W takich testach powinien brać udział zawodnik o ugruntowanej pozycji w świecie żużla, a nie jak to miało miejsce w ubiegłym roku podczas testów słoweńskiego Acrapovica Denis Stojs (przy całym szacunku dla tego sympatycznego zawodnika).
Teraz przejdźmy do zastanowienia się, jak będzie wyglądał początek sezonu. Prawdopodobny scenariusz to całe mnóstwo defektów... u wspomnianych zawodników mniej zarabiających. Dlaczego tak może być? Gdyż tunerzy właśnie na nich mogą sobie poeksperymentować. Jeśli od tunera, w ciągu sezonu zawodnik z cyklu Grand Prix kupuje na przykład dziesięć silników oraz zawodnik z II ligi, który to nieco oszczędził i przy pomocy sponsorów kupił jeden silnik, to który jest lepszym klientem dla tunera? Na miejscu mistrza mechaniki wolelibyście ewentualnie stracić tego co bierze jeden silnik na sezon czy ten co potrzebuje dziesięciu? Kto więc będzie lepszym królikiem doświadczalnym? Przecież teraz wielka część wiedzy, którą tunerzy empirycznie nabyli przez lata pracy z silnikami dostosowanymi do starych tłumików po postu przestaje obowiązywać. Teraz zaczyna się poligon doświadczalny, w którym to najbardziej stracą ci najbiedniejsi, bo nimi nikt się nie będzie przejmował. Tuner nie daje przecież żadnej gwarancji! Oczywiście nie osądzam nikogo o złe intencje. Nawet ceniony i naprawdę dobry fachowiec od silników, może mimo najlepszych intencji, wykonać coś źle, co też podniszczy to budowaną, często latami, renomę. Po prostu największą bolączka teraz jest brak czasu, a jak wiadomo pośpiech jest złym doradcą. Gdyby nowe tłumiki zostały wpuszczone na rynek teraz, a ich używanie zaczęłoby być obowiązkowe w 2012 to mamy rok na testy. Teraz mamy na testy kilka tygodni, a nowych ustawień silników będą potrzebowali wszyscy. Jednemu się zrobi w wielkim pośpiechu a drugiemu bardziej starannie.
W żużlu zła inwestycja pieniędzy na początku sezonu może zniszczyć całkowicie karierę. Oszczędności oraz pieniądze od sponsorów są wydawane na nowy silnik od sławnego tunera, który to "nie jedzie". Idąc dalej, zawodnik nie zarabia pieniędzy, nie ma więc za co inwestować i jego wyniki są coraz gorsze, sponsor się od niego odwraca "bo przecież miał silnik od sławnego tunera i nic nie osiągnął". Żużlowe przysłowie mówi, że jesteś taki dobry jak twój ostatni sezon. W wielu wypadkach taki zły sezon powoduje, że zawodnicy ze sporym potencjałem nigdy nie mogą się wybić ponad pewien poziom lub co gorsza po równi pochyłej idą w dół.
Bardzo się obawiam, że po tym sezonie naprawdę sporej grupy zawodników nie będzie stać, aby dłużej uprawiać sport żużlowy. Oczywiście będziemy też świadkami spektakularnych sukcesów zawodników, którzy dotychczas nie istnieli na szerokiej arenie. Zobaczymy kilka naprawdę słabych występów zawodników z czołówki. Jedna i druga sensacja będzie spowodowana tylko i wyłącznie dopasowaniem lub niedopasowaniem starych silników do nowych tłumików.
Czy nowe tłumiki są całkowicie złe, albo czy da się na nich jeździć przekonamy się już niedługo. Może faktycznie nagle w cudowny sposób wszyscy tunerzy znajdą właściwe rozwiązania, nikomu nie przegrzeje się silnik i nikt nie dozna defektu, a i kibice będą zachwyceni, bo w trakcie biegu będą mogli słuchać muzyki albo zatelefonować do kogoś.
Czy są jakieś plusy wprowadzenia nowych tłumików? Jedynie mniejsze problemy klubów z organizacjami ekologicznymi i tymi co nie kochają dźwięku maszyny żużlowej. W Birmingham od początku reaktywacji klubu, jego właściciele musieli na lewo i prawo rozmawiać ze wszystkimi sąsiadami. Co chwilę mieli wizyty z tamtejszego Urzędu Miasta (Council) monitorujących poziom hałasu. Znajdujący się po drugiej stronie ulicy uniwersytet również długo rzucał kłody pod nogi działaczy klubu (ciekawe ilu studentów znajduje się po godzinie 19:30 na terenach uczelni?). Co ciekawe, wyniesienie się poza teren miasta również nie jest równoznaczne z brakiem problemów. Próby reaktywacji żużla w Bristolu od roku są torpedowane przez "Natural England". Otóż nad terenem przeznaczonym pod budowę nowego toru żużlowego znajduje się trasa migracyjna jakiegoś ptaszka. 20 minut hałasu raz w tygodniu, od marca do września, mogłoby zagrozić egzystencji owych ptaków. Najzabawniejsze jest to, że zaraz obok znajduje się działająca fabryka... Jej wielkie dymiące kominy nie stanowią w/g ekologów zagrożenia.
Prawdopodobnie jak problem hałasu zostanie (prawdopodobnie wielkimi kosztami) opanowany to okaże się, że spalony metanol oraz olej silnikowy jest rakotwórczy, a wyrzucane spod kół drobiny stanowią zagrożenie dla wzroku oglądających. Dostosowując się do jednego absurdu szybko spowoduje, że będziemy dostosowywać się do następnych.