Chęci i determinacja to za mało

Wiele klubów żużlowych w Polsce prowadzi tzw. szkółki. Od dawna wiadomo jednak, że mimo ogromnych chęci, a czasem i możliwości, nie dopuszcza się do nich kobiet.

W tym artykule dowiesz się o:

Zaczęłam się interesować wszystkim, co z żużlem związane. Wynikami, techniką, maszynami, nawet kosztami sprzętu - powiedziała na łamach Gazety Wyborczej 15-letnia Dominika Czarnecka. - Wiedziałam, że to bardzo drogi sport, ale jestem pewna, że gdyby dano mi szansę, nie zawiodłabym oczekiwań. Bardzo mi na tym zależało, starałabym się z całych sił.

Młoda dziewczyna rodem z Torunia zgłosiła się jakiś czas temu do szkółki Unibaxu Toruń, jednak została odesłana do domu. - Niestety, usłyszałam od trenera, że nie mam szans. Nie mogę być przyjęta, bo nie dałabym rady trenować jak chłopacy. Po tym się poddałam, nie wiedziałam, gdzie mam się zgłosić, żeby jeszcze próbować - dodała.

Trener Jan Ząbik uważa, że kobiety w żużlu po prostu nie mają żadnych szans. - Były chętne, ale rezygnowały. Może i mogą potrenować, ale startować? Bez szans. Nie ma sensu, żeby były jak maskotki w klubie, przecież nie wystartują w zawodach.

Bardzo podobne zdanie na ten temat ma trener GTŻ-u Grudziądz, Robert Kempiński. - Co z tego, że kobieta może trenować żużel? To bez znaczenia. Kobieta w szkółce się nie przyda. Kluby mają problemy finansowe, a na kaprysy nas nie stać. Sprzęt kosztuje kilkadziesiąt tysięcy złotych, lepiej go dać chłopakom - powiedział.

Źródło: Gazeta Wyborcza

Źródło artykułu: