- Oczywiście podtrzymam swoje stanowisko. Przez nowe tłumiki przegrzewają się silniki. One naprawdę nie są wystarczająco sprawne, żeby jeździć na nich w zawodach żużlowych. Moje argumenty są poparte doświadczeniami z ubiegłego roku, ponieważ miałem okazję stosować nowe tłumiki. Jechałem na nich w ćwierćfinale mistrzostw Europy, w Austrii, Słowenii czy podczas finału mistrzostw Europy w Tarnowie. Tłumiki nie spisywały się dobrze. Jazda jakoś wyglądała tylko dzięki temu, że tory były twarde. Nie wyobrażam sobie jazdy na torze przyczepnym, bo w takich warunkach te rozwiązania jeszcze tak naprawdę testowane nie były. Rozumiem, że może dojść do zmiany tłumików, ale jest to dopuszczalne tylko w sytuacji, kiedy będą one bezpieczne. Niech pewne osoby wreszcie zrozumieją, że to my, a nie one, narażamy swoje życie na torze, tworząc widowiska dla kibiców. Nowe tłumiki nie nadają się do normalnego ścigania i stwarzają niebezpieczeństwo. To pojawi się w mojej odpowiedzi. Dla nowych tłumików stanowcze NIE! - wyjaśnił w rozmowie z naszym portalem Robert Miśkowiak.
Zawodnik poznańskiego PSŻ-u podkreśla również, że stosowane do tej pory tłumiki sprawowały się bardzo dobrze. - Stare tłumiki bardzo dobrze się sprawdzały. Nie słyszałem żadnych narzekań. Nie było naprawdę żadnych problemów z motocyklem. Jak mówiłem, moje stanowisko jest jasne. Nowych tłumików w sezonie 2011 ma nie być. Bezpieczeństwo, widowisko i kibice - to moje główne argumenty, aczkolwiek pewnie znalazłbym ich znacznie więcej - dodał Miśkowiak.
Miśkowiak skrytykował również stanowisko FIM-u w sprawie tłumikowej. - Wypowiadali się tunerzy, przeprowadzali testy. Wszystko brzmi naprawdę ładnie i pięknie. Testy odbywały się jednak pewnie na hamowniach. Sądzę, że w takiej sytuacji rezultaty mogły być całkiem pozytywne. Jednak najlepszą hamownią jest tor żużlowy. Najlepsze testy nowych tłumików przeprowadziliśmy my, zawodnicy. Testy na hamowni a żużlowa rzeczywistość to zupełnie inna bajka. Pewne rzeczy nie chodzą ze sobą w parze - dodał jeden z liderów poznańskich Skorpionów.
- Ktoś ewidentnie próbuje nam coś na siłę narzucić, a chyba jako główny element żużlowej rywalizacji powinniśmy mieć coś do powiedzenia. Domyślam się, że poszły na to już duże pieniądze i komuś bardzo zależy na wprowadzeniu nowych tłumików. Jak nie wiadomo, o co chodzi, to chodzi o pieniądze - mówi Miśkowiak.
Zawodnik cieszy się, że GKSŻ i PZM pozwoliły w tej sprawie zadecydować zawodnikom. - To bardzo dobre rozwiązanie. Popieram takie podejście do sprawy. Szkoda, że to wszystko ma miejsce tak późno. To my tworzymy widowisko i dzięki nam odbywają się zawody żużlowe. Ważnym elementem są także kibice, ale to żużlowcy narażają swoje życie na torze. Jeżeli ktoś chce wprowadzać coś nowego, to powinien konsultować się najpierw z nami. W kwestii tłumików zdania od samego początku były bardzo podobne. Nie powinno być w tej sprawie żadnej dyskusji. Niemniej popieram podejście GKSŻ i PZM, które uważam za bardzo rozsądne - wyjaśnił Miśkowiak.